piątek, 11 lutego 2011

Wyszłam i wracam...

Korzystając z chwili, że jestem w domku-melduję się. Już nie wiem, jak to nazwać-pech chyba...
Otóż dzisiaj zostałam wypisana do domku. Skurcze przez dwa dni w szpitalu wyciszyły się i lekarz po badaniu podjął decyzję, że leki mogę brać w domku i możemy się pożegnać. W wielkim szczęściu wracałam do domu. I już nie wiem, czy to może z tych emocji znowu dostałam skurczy, które utrzymują się i utrzymują cały dzień. Zadzwoniłam do doktora, który zalecił powrót na oddział. Czeski film normalnie.

Doła mam okropnego... Chociaż wcale nie jest tam tak źle, tylko ta nuuuuuuuda.
Babki mam nadzieję, że za tydzień wrócę, bo wówczas wkroczymy z maluszkiem z bezpieczny okres i będzie można w każdej chwili rodzić.

Ściskam was ciepło:-)

PS. Dziękuję Wam wszystkim za krzepiące komentarze:-)

4 komentarze:

  1. Kurczę, to nieciekawie. Ale wiadomo, że to dla Twojego dobra. Wytrzymaj jeszcze ten tydzień i potem zobaczymy co zadecyduje Bąbelek. Trzymajcie się tam dzielnie. Głowa do góry :* Jesteśmy z Tobą myślami - cały czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj się dzielnie i wracaj szybko !

    OdpowiedzUsuń
  3. łał, jedne mamy mają skurcze, inne - tak jak ja - w ogóle ani jednego skurczu nie poczuły włącznie z porodem (tylko na ostatnim teście oksytocynowym, gdy dosłownie "szykowano" mnie już na stół operacyjny do cesarki, miałam skurcze macicy, ale takie, które były widoczne tylko na zapisie KTG, a ja ich w ogóle nie czułam...

    TRZYMAJ SIĘ DZIELNIE dla swojego Maluszka! Pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie daj się, jeszcze chwilka i żadne skurcze nie będą Ci straszne!
    Ściskamy Was mocno!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.