czwartek, 20 marca 2014

Kubek kawy.

Jestem ciekawa, czy masz tak jak ja ...
Swoje małe rytuały.
Ja moje uwielbiam. Trochę dlatego, że to takie cudowne przyjemnostki, umilające codzienność.
Trochę dlatego, że lubię pewną regularność, przewidywalność.
Jak na mistrzynię planowania przystało, lubię znać następstwo kolejnych punktów dnia.
Oczywiście wszystko w granicach rozsądku ;-)
Taki mały rytuał, który z tyłu głowy czeka na swój czas, ułatwia też przetrwanie mniej przyjemnych czynności.

Na przykład rano. Rytuałem jest dreptanie w bamboszach i ciepłym swetrze do ukochanej kuchni.
Wypijam szklankę wody.
Wyjmuję z szafki ulubiony kubek - ten akurat, a nie inny, bo z innego to kawa już nie taka dobra. Stawiam na koniecznie czystym blacie, bez najmniejszego okrucha. Włączam czajnik z wodą, koniecznie przefiltrowaną w dzbanku. Nasypuję mieloną kawę - tę akurat, a nie inną, bo z inną to już nie będzie taki przyjemny rytuał. Zalewam. Odstawiam, aby się zaparzyła. W tym czasie wyjmuję naczynia ze zmywary, żeby czas dobrze spożytkować, a kawa nabrała smaku.
Dolewam mleka. Mieszam. Wracam do sypialni... Poranek pozbawiony tego rytuału, nie byłby tym samym porankiem.
Woda. Dwie łyżeczki kawy. Mleko. Takie proste. Takie nic. A jaka zwykła przyjemność, gdy przy tej kawie można leniwie się rozbudzić. Z synkiem się poprzytulać. Zatrzymać się jeszcze na chwile, zanim człowiek wsiądzie na karuzelę kolejnego dnia. Pogładzić dziecięce kosmyki, ponakręcać na palce...

W sobotę to tej kawy dochodził jeszcze jeden rytuał... Przeglądanie pism wnętrzarskich, na które jakoś nigdy w tygodniu nie było czasu. A w sobotę... W piżamce... Pod kołderką... Z kubkiem w garści...
Sielanka.

Średnio raz w miesiącu staram się wykraść dzień tylko dla siebie. Gotuję wcześniej obiad, wsiadam w auto i wyjeżdżam do mojej przyjaciółki na cały dzień... Wymieniamy się małymi prezencikami. Idziemy zawsze do jednej i tej samej włoskiej knajpy na obiad. Potem na kawę do Tchibo. I tartę malinową. Gadamy, opowiadamy, czasem ryczymy. Podczas półtoragodzinnej drogi powrotnej w końcu mam czas usłyszeć własne myśli, posłuchać baaaaardzo głośno muzyki, tak jak lubię, przeanalizować nasze rozmowy...

Zanim otworzyłam swoją firmę, miałam jeszcze inny rytuał. Wtorkowy. W każdy wtorek brałam przysłowiowe trzy dychy w kieszeń i jechałam no mojego ulubionego sekend hendu na połów;-) Zawsze wracałam zeń z wielką radochą, dzierżąc dumnie w garści torbę z nowymi ekstra łaszkami dla mojego synka. Mmmmmmmm.

Aaaaa i jeszcze jeden.
Niedzielny rosół ;-) Uwielbiam gdy od samego rana na kuchence pyrka rytualny rosołek. Z wiejskiego kurczaczka... Z marchewami tak pomarańczowymi, że prawie czerwone są ;-) Z podpaloną w piekarniku cebulą... Pyrka sobie, a w całym domu pachnie... Domem...

Ojjj tak naprawdę, to te rytuały mogłabym wymieniać jeszcze długo.

Wczoraj przeczytałam u Julki, na jej blogu SZAFA TOSI wpis, właśnie  o magii prostych przyjemności w życiu, dzięki którym można złapać oddech i poczuć się przez chwilę na prawdę dobrze...Największa magia tkwi w prostocie...

A Wy?
Jak to jest u Was?
Napiszcie mi coś o swoich małych rytuałach? Strasznie jestem ciekawa;-)

11 komentarzy:

  1. Dziwne ale akurat przed snem (ok 22} myślałam o tych małych przyjemnościach. Nie mogłam się już doczekać poranka. Uwielbiam nasze poranki!!! W poniedziałki, środy i piątki dzień zaczyna się od śniadanka, (a w sumie to.nie, masz rację, najpierw ogarniam.kuchnie żeby było czysto) zrobienia inki i krótkich ok 20/30 minutowych ćwiczeń. Później kąpiel i picie inki - wszystko to z Synem pod pachą ;) W resztę dni poranek wygląda podobnie ale zamiast ćwiczeń jest dłuższe leżenie w wannie. Drugi rytuał dnia to spacer - wiadomo! Staram się też mieć czas na relax przy czytaniu blogów :) W niedzielę z kolei rytuał, a raczej rutyna której nie lubię czyli obowiązkowy obiad u teściowej. Antyrytual. Jak nic. Ale co zrobić. Pozdrowienia i buziaki! Ps. Złożyłaś firmę? Czym się teraz zajmujesz (o ile mogę zapytać)? Bardzo mnie to ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajne rytuały:-) Też mam rytuał ćwiczeniowy:-)I te spacery!Uwielbiam!Kiedyś rytualnie wybierałam się z wózkiem autobusem do centrum, tam kupowałam latte na wynos, oglądałam witryny i wracałam piechotą do domu:-)A firmę założyłam w grudniu. Prowadzę sklep wysyłkowy z odzieżą:-)

      Usuń
  2. U nas też kawa. Tyle, że nasz rytuał to mielenie ziaren i parzenie kawy w ekspresie. Ja piję kawkę a Fiołek w tym czasie zjada śniadanko :) W niedzielę to picie kawy zawsze ze Ślubnym, a także koniecznie długi spacer. Innym rytuałem jest wspólne oglądanie filmów przyrodniczych. Też bardzo lubię te nasze wspólne chwile ;) Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie kawusia to też podstawa :) mój rytuał to mała kawka z mleczkiem oczywiście, że w specjalnym kubeczku o godz. 12, do tego mała słodka przekąska, drugi rytuał to wyjście raz w miesiącu ze szwagierką do kina na specjalny seans dla kobiet tzw. "Ladys night" przed kinem ploty, ciastko, małe babskie zakupy, uwielbiamy to :). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi dzisiaj kawy zabraklo,nie kupilam..ale mam chetke na posta od wczoraj ,o nowych konkursach dla nas,z nagrodami pachnacymi i innymi ;) mozna zajzec za godzine do mnie to wszystko bedzie gotowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Każda z nas ma swoje ulubione czynności, które pozwalają na to by zacząć dobrze dzień. Moim rytuałem jest poranna toaleta - uwielbiam ją... uwielbiam prysznic, potem mycie ząbków, ukłądanie włosów, makijaż i przyglądanie się jak dzięki temu robię się 'piękniejsza' :P
    Uwielbiam każdego wieczora zasiadać wygodnie w fotelu, włączyć muzykę klasyczną i założyć słuchawki na brzuszek (by mój synuś mógł się napawać dźwiękiem) a w tym czasie oglądać to, co u powstało nowego na Waszych blogach. Uwielbiam popołudniową herbatkę/kawę... zaraz po obiadku... A przede wszystkim mocny uścisk, pocałunek i słowo 'dobranoc' każdego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że kiedyś podawałaś adres sklepu ale nie mogę go teraz znaleźć a wiosna idzie - czas wymienić garderobę, jeśli można oczywiście więc chętnie przejrzę, a pro po rytuałów to mam jeden: to DDTVN i kawa:D, wieczorami film z mężolem, a z małym to spacery koniecznie dwa razy dziennie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. A propos- był taki odcinek Sex And The City i motyw Secret single behavior. Od czasu kiedy urodził się mój syn Zygmunt, zwracam większą uwagę i bardziej celebruję takie małe chwile, które dają tyyyle przyjemności i są po prostu bezpiecznym zaczepieniem :) Pozdrawiam, stała podglądaczka- Oliwia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojjj ale mi się wzięło na wspomnienia przez Ciebie. Kiedyś uwielbiałam takie rytuały. Nie mogłam bez nich funkcjonować. Właśnie zdałam sobie sprawę że odkąd mam bliźniaki nie mam czasu na żadne rytuały... a one wprowadzają w nasze życie tak wiele radości... Chyba jakiś czas na zmiany. Zatrzymanie się. Dziękuję Ci !!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy jeszcze nie pracowałam moim codziennym rytuałem był spacer z synami przed obiadem i popołudniowa kawa z siostra lub przyjaciółką Teraz kiedy pracuję jestem w ciągłym biegu Z przyjaciółką spotykam sie raz w miesiącu na plotki i kawę, siostra wpada zawsze bez zapowiedzi i przeważnie sie "mijamy w drzwiach" Ale mam nowe rytuały Przed snem synowie wybierają sobie bajkę i czytam wybrane przez nich bajeczki W sobotę i niedzielę celebrujemy "na bogato" śniadanie Są mussli, owoce lub racuchy, grzanki...

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.