czwartek, 9 lipca 2015

Bo po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój.

Ostatnio bywają dni, gdy już nie płaczę.
Albo płaczę tylko raz.
Kilka dni temu Nacio był tak chory, jak nigdy jeszcze od ponad czterech lat.
Dwa dni spędził w swoim pokoju i tylko tam.
Dzidziuś w drugim.
Ja biegając od jednego do drugiego.
Bo jeden niespokojny bo kolki, drugi bo w wysokiej gorączce i wynudzony jak mops w klatce.
Piekło na ziemi.
Tak, już wiem jak wygląda piekło. Według mnie piekło jest tam, gdzie moje chore dzieci.

A teraz siedzę na przeciwko huśtaweczki, w której śpi Fryderyczek.
Siedzę, gapię się i podziwiam ten cud, który stworzyliśmy.
Siedzę, analizuję i dochodzę do wniosku, że jestem słaba psychicznie.
Baaaaaaardzo słaba.
Kiedyś wydawało mi się, że twarda ze mnie baba. Nic, ani nikt nie był mi straszny.
To było przed dziećmi.
Zupełnie nie radzę sobie z lękiem, który wywołują choroby dzieci.
Umieram ze strachu i tracę zmysły.
Dlatego płaczę.
To pozwala rozładować napięcie, gdy następuje kres sił.
Najgorzej jest wieczorami.
Codziennie wieczorem czuję, że już dłużej tak nie wytrzymam, że więcej aktualnej sytuacji nie zniosę.
Tego braku kontroli nad czymkolwiek.
Zmęczenia.
Bałaganu.
Poczucia, że jestem niefajną mamą. Nerwową, zadaniową i ryczącą po kątach.
Jednak codziennie rano wstaję.
I codziennie jest jednak lepiej.
Bo nowy dzień przynosi nowe siły.
I nową kawę... ;-)
A potem siedzę tak, gapię się, tonę w zachwycie i mam ochotę skakać ze szczęścia.
Zatem odpowiadając na pewien ostatnio otrzymany komentarz...
Ostatnio siedzę nad jeziorem i karmię mojego karpika. Patrzę, a dwadzieścia metrów ode mnie kobieta tacha - tak tacha - w ramionach wielkiego bobasa, usiłując go uśpić. Po sekundzie orientuję się, że to moja kumpelka z fitnessu. Macham radośnie, ona podchodzi bliżej, żeby pogadać.
- I jak jest kochana? pytam z uśmiechem, gdy zbliża się do mnie.
- Przej.....ne. - wyczytuję z ruchu jej warg i obie wiemy o co chodzi.

Zatem gdybym dziś miała doradzić sobie sprzed roku, czy zdecydować się na drugie dziecko, radośnie powiedziałabym: TAK! Dodając, że będzie prze...e, ale to nic w porównaniu z tym, ile czeka Cię SZCZĘŚCIA!

10 komentarzy:

  1. Ja mam jedno dziecko ale strach mam ten sam. Kiedyś byłam uważana przez siebie i przez otoczenie jako silna baba, nic i nikt mnie nie złamało a teraz wiem, że gdy dziecko chorowało byłam bezsilna, panikująca, spalająca paczkę papierosów chociaż byłam niepaląca itd I chociaż mam już 6 latka panika jak coś się dzieje jest nieuchronna. Chciałabym mieć drugie dziecko, ale czy ja podołam? Mój mąż chyba myśli że tylko ja tak mam, muszę mu pokazać ten wpis i powiedzieć, że jak już się zostaje matką to strach będzie nam towarzyszył do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś napisałam ze chore dziecko to moj prywatny koniec świata ... Zupełnie rozumiem ... Termin miałam na wczoraj a Filip z niewyjaśniona wysypka i gorączka , wiec siedzę w nocy przy jego łożku i modlę sie, zeby poród sie nie zaczął ...ale masz racje ! Bo po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój .. Trzymaj sie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Silna jesteś! Czasem jest najzwyczajniej do d**y, ale wystarczy, że taki mały bąbel uśmiechnie się do Ciebie całą buzią i nie wiadomo skąd, ale pojawia się jeszcze trochę siły, która pomaga Nam się ostatecznie nie poddawać :)
    ____________________
    notatkiprzyszlejmatki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze sledze ostatnio te Twoje wpisy tu i na FB...i nie dosc,ze mnie strach ogarnia,to jeszcze wspolczucie. Bo niezle po dupsku Ci sie oberwalo w ostatnich tygodniach....nie zazdroszcze. Ale teraz,mimo ze potesknisz,to odetchniesz nieco. A Naciowi jod z nadmorskiego powietrza na pewno dobrze zrobi na te chorobska. Trzymam wiec kciuki,zeby Ci latwiej bylo,bo juz starczy zmagania z takimi problemami i tych lez Waszych. Sciskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz kochana, że u Ciebie wcale taj nie musi być ;-)

      Usuń
  5. witam, ja mam dwie corcie teraz zaczynam 9 miesiac z trzecia:))i teraz z perspektywy czasu wiem, ze na poczatku jest koszmar pozniej jest juz lepiej,jak byly obie chore na ospe myslalam, ze zwariuje, ale jest spora roznica wieku jedna ma 7 druga ma 2 lata, jednak wbrew pozorom nie pomaga mi starsza, wrecz przeciwnie bardziej dokucza niz mlodsza-przez zazdrosc, ale szczerze boje sie jak ogarne cala trojke...

    OdpowiedzUsuń
  6. Macierzyństwo to skrajne emocje- nerwy i szczęście, płacz i łzy,wyczerpanie i.ogromy siły gdy trzeba...a trzeba,a trzeba cały czas to.bo.ogromny trud dawać siebie codziennie...miłość!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja jeszcze nie mam dziecka na świecie (tylko w brzuszku), ale strach o jej zdrowie i ten fakt że w sumie to ja najbardziej jestem za jej stan odpowiedzialna, że ode mnie tyle zależy jest chyba taki sam...
    Moja mama mająca 4 dzieci miała to nieszczęście w życiu że prędzej czy później, na dłużej lub krócej musiała walczyć z chorobą każdego z 4 swoich dzieci... ale nie osiwiała jeszcze mimo swego wieku ;) a wręcz stała się silniejsza i teraz chyba nawet jeszcze bardziej kocha i docenia piękno życia.
    Musimy dać radę! dla tych chwil piękna, radości, ulgi i dumy WARTO :))

    OdpowiedzUsuń
  8. no widzisz;))))) dwa maluchy kompletnie cię rozbroiły;)))))


    ale powiem ci ....choroba dzieci łamie wszystkie matki nawet te najtwardsze.....

    dobrze że już lepiej zobaczysz teraz z każdym tygodnie będzie po trochu coraz lżej

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam jeszcze te początki z dwójką dzieci w domu i bardzo dobrze Cię rozumiem - to był istny koszmar, a jak obaj byli chorzy to już w ogóle... Sciskam mocno, z każdym dniem bedzie lepiej, choć to brzmi banalnie, ale to prawda. Teraz moi mają niecałe 5 i niecałe 2 i jest o niebo lepiej!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.