wtorek, 20 grudnia 2016

Jak w kilku prostych krokach zbudować świąteczną atmosferę.

Zauważyłam, że od pewnego czasu coraz częściej mówi się, że nie czuć atmosfery świąt.
Bo pogoda byle jaka, temperatura na plusie...
Bo mikołaje w sklepach od listopada stoją i zdążą się już opatrzyć.
I w ogóle te kolejki wszędzie i w galeriach handlowych kocioł i nerw tylko zbiorowy i gotowania tak dużo i sprzątania... I jak z tym wszystkim zdążyć. No jak? Z wywalonym jęzorem chyba jedynie!

W zeszłym roku w naszym domu atmosfery nie było. Nerwówka wokół cierpiącego maleństwa, powodowała, że odechciewało się wszystkiego. Choinkę ubraliśmy i trzy świece stały czerwone i takaż latarenka. Ot cała atmosfera. Ja na diecie bezglutenowej, bezmlecznej, bezjajecznej...
Było strasznie.

Ale wszystko co złe, w końcu mija...
W tym roku tak bardzo chciałam moim najbliższym i sobie również wynagrodzić zeszłoroczne braki, że nawet nie wiem kiedy, w między czasie zupełnie, odkryłam jak buduje się prawdziwą świąteczną atmosferę...
Pewnie dlatego, że chwilowo mam ten luksus życia w normalnym tempie. Nie muszę żyć dla pracy. Nie muszę pędzić.
A jest to podstawa prawdziwego świętowania - ZWOLNIĆ.

Zacznę od tego, że chodzę na poranne roraty. Co drugi, trzeci dzień. Zależy jak nam minie noc. Wstaję raniutko, przed szóstą. Wciągam wcześniej przygotowane ciuchy, myję zęby, naciągam czapkę po nos i lecę do kościoła z lampionem w garści.
Ja wiem... Kościoły w naszym kraju różne są... Powiedziałabym nawet, że w większości stracić wiarę można, a nie pielęgnować, jednak u nas jest absolutnie wyjątkowo. Mieszkańców Zielonej Góry zapraszam do kościoła na Zaciszu...

Ale wracając do tematu - msza roratnia w naszym kościele odbywa się w półmroku, który rozświetlają jedynie lampiony. Trwa jakieś trzydzieści pięć minut i za każdym razem jest wyjątkowa.
Wyjątkowa, bo ksiądz proboszcz codziennie wygłasza inną ogromnie cenną naukę, która pozwala zastanowić się, pomyśleć. Czasami głoszone słowa okazują się być odpowiedzią na nurtujące mnie pytania, czasami pocieszeniem... Codziennie można ofiarować mszę w czyjejś intencji. Tak zwyczajnie, w myślach. Nawet nie wiesz kiedy, a masz obmodloną całą rodzinę i zawierzone wszystkie problemy i niepokoje;-)
Kiedy wracam, jest przed siódmą. Wślizguję się wtedy do ciepłego łóżka i drzemię jeszcze godzinkę.
Uwielbiam tak rozpoczynać dzień.


Od początku adwentu słucham też bożonarodzeniowych piosenek... Moi ulubieńcy poniżej.






Słuchając przyjemnych dźwięków, powoli, stopniowo zaczynam otaczać się świątecznym wystrojem. Świeczki, lampki, świąteczne poduszki, latarenki... 
Codziennie wieczorami zapalam świece, a kiedy dzieci idą spać - parzę herbatę z cytryną w świątecznym kubku i w takiej leniwej atmosferze spędzam parę chwil z mężem. Planujemy prezenty i szperamy w sklepach internetowych, albo zwyczajnie odpoczywamy wtuleni.

Piekliśmy z dzieciakami już także świąteczne ciasteczka... Przy Frycku takie wypieki to wyczyn prawdziwy, ale daliśmy radę...
Lepiliśmy u mojej mamy uszka i pierogi. 
Wcinamy mandarynki;-) Bo chyba każdy się zgodzi, że mandarynki pachną świętami, jak nic innego.

Byliśmy także na jasełkach organizowanych przez przedszkole Nacia, na których oczywiście zryczałam się jak bóbr...

Nie omieszkałam też zaliczyć jarmarku bożonarodzeniowego. Ot tak, zwyczajnie żeby pochodzić i pooglądać świąteczne rękodzieła.

Mam pomyte okna i wypastowane podłogi. Pierwszy raz taką pastą jak niegdyś, która nieco "ciężko pachnie" i trzeba ją froterować... Lekko nie było, ale jak się tak froteruje, to od razu czuć, że TAKIE rzeczy robi się z jakiegoś wyjątkowego powodu;-) No i śmiesznie jest do tego.

Kupiliśmy już także choinkę... Malutką, żeby można było ją wysoko postawić, ale żywą, z czego ogromnie się cieszę. Będziemy ją jednak ubierać dopiero w okolicy wigilii.

I nowy rytuał mam jeszcze. Codziennie po śniadaniu parzę sobie solidny kubek kawy o smaku piernikowym. Z mlekiem i pianką.
Mmmmm. Uwielbiam...

A od czwartku zacznę pichcić. Niewiele, bo święta spędzimy głównie u rodziny, ale przecież i do rodziny nie można pójść z pustą ręką...

Także kochani, jeśli jeszcze nie poczuliście zbliżających się świąt, to do roboty! Atmosfera nie zrobi się sama.













A gdyby spodobały się Wam pierzaste choinki, 
to można zamówić je tutaj -  klik
(ostatnie sztuki w super cenie)










1 komentarz:

  1. I tak powinno tworzyć się atmosferę przedświąteczną!
    Cudowna chioneczka.

    PS.
    Piękne są te Twoje dzieci :)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.