Powiem tak - od samego początku wiedziałam, że jestem w ciąży. I to nie jest żadna ściema. Myślę, że wogóle należę do osób o bardziej intensywnej intuicji, ale to było na prawdę niesamowite. I teraz uwaga - czułam błogość w macicy:-) Dziwnie brzmi, wiem, ale to jedyne określenie, które pasuje do tego dziwnego uczucia.
Byłam tak niecierpliwa, że już w dniu spodziewanej miesiączki zrobilam test - wydawało mi się, że to będzie jedynie formalność. A tu nic! Dupa - pomyślałam - nie ma cudów, żeby tak od razu. Trzeba będzie trochę nad tym popracować. Moje koleżanki po kilka miesięcy się starały. Natomiast moja serdeczna przyjaciółka, w jeszcze w czasie studiów, kiedy się panikowało, że miesiączka się spóźnia, zawsze mowiła - Marcia, przestań. Myślisz, że to tak łatwo w ciążę wpaść?Co Ty, jest tylko bardzo krótki moment w czasie cyklu, kiedy to może się stać. Nie ma możliwości, żebyś miała aż takiego pecha... Teraz sie z tego śmieję:-)
Przypomniałam sobie te słowa wypatrując drugiej kreski na teście.
Ale przez cały tydzień nic...A zawsze było bardzo regularnie. Kupiłam drugi. Pamietam jak dziś. Piatek. Wstałam o 7 do pracy. Z jeszcze zamknietymi oczami poszłam do łazienki. Sięgnęłam po test. Na wpół śpiąca złapałam pierwsze siuski. Wkropiłam, ziewnęłam i patrzę... Patrzę...Otwieram coraz szerzej oczy, bo nie wierzę! Jest!!!!!Kurna jest!!!!
JEST!!!!! I się poryczałam :-)
Pobiegłam do sypialni do małżonka mego, krzycząc zachrypłym głosem - Maciuś JEST! Maciuś zerwał się, patrzy na mnie i mowi - Jezu!Co 'jest'?!Martuś dlaczego Ty płaczesz?!BĘDZIEMY MIELI DZIDZIUSIA!- powiedziałam, po czym małżonek mój przytulił mnie trzęsącą się z emocji.
To cudownie kochanie. - powiedział. To cudownie...
A w łazience na wannie została mała, biała płytka testu ciążowego, w której okienku widniały DWIE KRESKI - jedna wyraźna, prawie czerwona, druga nieśmiała, ledwo widoczna...
PS. Paula - nasza studencka naiwność nie miała granic, cha, cha :-)
Na moje dwie kreski Małżon stwierdził, ze taka blada się nie liczy :D co on tam facet wie - słaba czy nie ja już wiedziałam, że Młody jest w brzuchu :P
OdpowiedzUsuńW fajnyh sposób prowadzisz swojego bloga :-) to tak ogólnie, a co do powyższego tematu, kresek i starania się o dzidzię, to u mnie było bardzo podobnie (jestem w 3 mies.) udało nam się już z pierwszym miesiącem starań :-) mimo, że nie wierzyłam i podejście miałam dość sceptyczne, nasłuchałam się wcześniej, że zajść w ciąże to nie takie hop siup, a tu proszę suprise ;-) serdecznie pozdrawiam :-) Sylwia
OdpowiedzUsuńCzytałam Twojego bloga od najnowszych wpisów - mimo że ja jestem w ciąży, a Ty już masz dwulatka bardzo się wciągnęłam, czułam się "jak u siebie". No i wewnętrznie czułam że jesteś moją bratnią duszą! W końcu stwierdziłam, że chyba jednak powinnam zacząć od początku powstania bloga, od tych najstarszych notek. I tak trafiłam na ten wpis i ryczę. Ryczę, bo u mnie było bardzo podobnie!!! Z tym że my staraliśmy się przed ślubem, po 5 latach w konkubinacie ;) Myśleliśmy że starania zajmą nam parę miesięcy i w tym czasie zdążymy ogarnąć ślub, przeprowadzkę. A z resztą - jak masz ochotę to zapraszam na www.magicznedwiekreski.blogspot.com tam jest wszystko napisane. Notek nie jest dużo - od niedawna prowadzę bloga, także myślę że nie zajmie Ci to dużo czasu ;) Pozdrawiam cieplutko!!! I biorę się za czytanie dalszych wpisów :)
OdpowiedzUsuń