Z tym wracaniem do siebie wiąże się też wątek, który ostatnio coraz częściej mnie nurtuje. Mianowicie: Czy matce wolno? Czy wolno jej oprócz: pozmywania naczyń, poodkurzania, umycia podłóg, wstawienia prania, i zupki, wywieszenia prania i czasem męża za okno, wymycia raz dziennie zacnej dupiny dziecięcia swego z kupy wyczekiwanej, wyssania gilów (też jego), noszenia go na rąsiach, tudzież biodrze w drugiej części dnia, kiedy rąsie już nie dają rady, pospacerowania w celu wywietrzenia mózgu dziecka i swego oraz jakiegoś żarła nagotowania, to czy wolno jej na przykład popełnić grzech taki straszliwy i czyn wielce karygodny i napić się?
Nie, nie wody mineralnej, ani kawki, która w tym kurzym żywocie czasem jedynym odsapnięciem bywa, też nie. Czy wolno jej wypić alkohol? Bo ja mam chyba z tym problem. Nie, nie. Nie z alkoholem bynajmniej, ale z piciem jego będąc matką. Chociaż w cywilu lubię baaardzo, oj lubię. Winko czerwone, łychę z kolą i mnóstwem lodu i wódkę. Tak! Wódeczkę zamarzniętą prawie, gęęęęstą - uwaga - z kieliszka! Patologia na całego. No ale co ja poradzę. Zawsze "przed" celebrowaliśmy wspólne wieczory z Tatusiem Maciusiem - zwykle weekendowe. Spotykaliśmy się też ze znajomymi. No i piło się. Bo się lubiło. Lubi się i teraz. . . Ten rauszyk. Ten szumek lekki. To mięśni i zwojów w mózgu rozluźnienie.
Ale przy Synu się nie napiję. Nie i koniec. Kiedy pójdzie już spać to i owszem, ale i wtedy czuję się jak "niegrzeczna mama" co czyny karygodne popełnia. Nie dobra mama! Nie dobra! Złaaaaaa! A już wypić tyle, co na rauszyk by wystarczyło i Synu w oczy spojrzeć? NEWER!
A najśmieszniejsze, że samo mi się tak zrobiło. No i zastanawiam się czasem, wspominając "imprezy rodzinne" z dzieciństwa mego, że nikt właściwie wówczas zasady takowej nie trzymał. Ani znajomi nasi też nie. . . Więc jak to właściwie jest? Wolno tej matce czy nie?
Albo fajeczkę przy kawce zapalić tudzież na spacerze? Wolno?
A na imprezkę klubową wyjść z kumpelkami? Wolno?
A poszaleć na takowej i porozrabiać trochę dla śmiechu? Wolno?
No, ale skoro "rzeczy brzydalskie" z Tatusiem Maciusiem wyczyniać wolno to może . . .;-P
Gdzie jest regulamin jakiś? Wykaz zasad? Bom, kurza twarz, matką od niedawna, a że pragnienie normalności właśnie na nowo się we mnie budzi, to wiedzieć co wolno bym chciała. . .
Czy matka ma prawo po zmierzchu z posągu swego zejść, maskę do roli nieco innej założyć i tylko sobą pobyć?
PS. Zastrzegam, że w żadnym zdaniu wpisu mego, nie miałam na myśli libacji
;-P
No laska nie pal no, to nie zdrowe no, już nie paliłaś przecież, po co ci do tego wracać no :)
OdpowiedzUsuńCo ja Ci o piciu będę pisać jak już kiedyś pisałam :P (sio sio z tym zastrzeżeniem nie wypowiem się i już :P)
Ale ja nie palę!!!! Napisałam to o tym, podciągając ten wątek pod temat. Wracać nie planuję. Aczkolwiek marzę...
OdpowiedzUsuńAaaaaa... umkło mi :) no to się cięszę :) (mi się czasem śni Marlboro złoty hmmmm)
OdpowiedzUsuńnie palę, nie piję, się nie wypowiadam (oj nudna jestem) ;)
OdpowiedzUsuńnie palę od przełomu przedszkola i pierwszej klasy :) (wtedy spróbowałam i skończyłam z tym raz a dobrze - palacze w rodzinie to doooobry antyprzykład!) wiec palenie mi nie grozi, pić? - raz na pół roku kiedyś na imprezie obowiązkowo tanecznej, gdzie się wszystko wytańczy na bieżąco i owszem :))))a teraz wieczorem czasem kieliszek ajerkoniaku tudzież jedno piwko na dwoje czy lampka wina - ot cale moje szaleństwo, ale jednak :)!!!
OdpowiedzUsuńA ja się przyznam- zjazd miałam zeszłego lata, też w okolicach pierwszych urodzin Juniora naszego. I uuwieeelbiałam po położeniu Go spać, usiąść na ganku, na ogrodzie, z kawką, małym piwkiem lub drinkiem, zaciągnąć się nikotyną i pozwolić, żeby cały dzień po prostu ze mnie spłynął. Czułam się wtedy wspaniale, miałam wrażenie, że następuje taki mały "reset" mojej osoby...Akurat wtedy była też u nas(przez prawie 2m-ce) siostra mojego Męża(13lat starsza, hihi)i potrafiłyśmy tak przesiedzieć i przegadać dobre 2-3h=] Na babski typowo wieczór też nie raz się wybrałam;) Czasami trzeba być egoistą;P
OdpowiedzUsuńMarti rozumiem, że to pytanie retoryczne zadane samej sobie? :-) bo przecież żadna z nas nie odpowie wolno Tobie nie wolno Tobie. Regulamin nosisz w sobie. Wiem jedno. Bycie Mamą nie oznacza zesłania na inną planetę. Trzeba żyć i funkcjonować w miarę normalnie. Sama dobrze wiesz na ile możesz sobie pozwolić. Ja na rauszu przy Kubusiu nigdy nie byłam i raczej nie planuję. Natomiast lampki czerwonego wina czasami do obiadu nie odmawiam, drinka w sobotni wieczór, gdy JJ śpi również, a w sobotę byłam na imprezie w klubie, gdzie dwa małe drinki wytańczyłam i do domu wróciłam bardziej trzeźwa niż z niego wyszłam:-))) Wszystko jest dla ludzi.
OdpowiedzUsuńMarto ja już zgrzeszyłam wielokrotnie :) Nie przy dziecku tylko jadąc na zjazd edukacyjny :) Od października 3 noce spędziłam poza domem :) Papierosa też zapaliłam... na imprezie w klubie też byłam... i 2 piwka też wypiłam, że w głowie kręćka miałam :)
OdpowiedzUsuńWszystko działo się 120km poza domem... nie wyobrażam sobie takich sytuacji tu na miejscu przy Malutkiej :)
Wyjątkiem był sylwester do kolacji z M wypiłam 2 lampki wina :)
No właśnie, tak jak myślałam...Wszystkie mamy grzeczniutkie jednak;-P, na rauszyk sobie nie pozwalają. Bo przecież po lampce wina, czy dwóch drineczkach klubowych w głowie nie zaszumi...
OdpowiedzUsuńA więc matce nie wolno...Albo wolno symbolicznie.
;-) A mi się chce... ;D :D :D Tak całkiem serio , ponieważ nasi synowie, to grzeczne nicponie ;D to hołdujemy zasadzie: Alkohol dla Dorosłych jest jak najbardziej, Rodzic = dorosły ;D ale z racji różnych wydarzeń które nas spotkały, staramy się dzielić ;D tzn. alkoholem częstuje się albo mama albo tata ... tak by w razie czego jeden mógł np. wsiąść do samochodu i pojechać ...
OdpowiedzUsuńBardzo fajna i mądra zasada. Słyszałam już o niej i bardzo mi się spodobała. Ściskamy brzusio!
UsuńTo nie jest kwestia tego czy wolno czy nie. Tylko czy matka chce czy nie. Nikt matce nie ma prawa mówić co wolno a co nie (nie mam na myśli patologii, na które trzeba reagować). Jeśli mama ma ochotę na drinka wieczorem to pije. Ale z mamami tak jest, że coś w mózgu się przewraca podczas porodu i większość znanych mi mam nie chce. Ja też nie. Mimo, że też "winkowałam" z mężem i znajomymi.Teraz pociągnę dwa łyki piwa z kufla mężowskiego i mi starcza.
OdpowiedzUsuńNoooooo właśnie tak! Myślę, że to też ze względu na to, że nasze maluchy takie malusie jeszcze i strasznie od nas zależne...
Usuńwiem co czujesz :P, ja też lubiłam sobie co nie co wypić, ale teraz mi to przez myśl nie przechodzi, ze ja, ze bym mogła , nie i koniec, jakoś tak, hamulec, blokada w głowie i już.
OdpowiedzUsuńNo to witam w klubie;-)Tylko, że w mojej zawiłej głowie coraz mocniej Martuśka sie dobijać poczyna, kiedy Mamuśka może odpocząć;-)
UsuńMyślę, że dużo łatwiej będzie gdy nasze maluszki nie będą już takie malusie.
W myślach mi czytasz:) Ja też się zastanawiam co mi wolno, co wypada...Straszne to jest!:) Ja przed ciążą do najgrzeczniejszych nie należałam, w czasie ciąży się uspokoiłam, wyciszyłam i zmieniłam. Gdy Staś był mały również nie w głowie mi rozrywki. Ale teraz, gdy jest już większy, gdy ładniej śpi w nocy...Myśli uciekają gdzieś w uciszone rejony świadomości:) Żeby tak się wyłączyć na chwilę, odreagować, nie zgnuśnieć, nie zatracić się w matczynych obowiązkach...Po całym dniu lubię usiąść, wypić piwko, zapalić na balkonie papierosa - taki relaks:) Ale i dalej się posunę, bo na weekend jadę do przyjaciółki - NA CAŁY WEEKEND:) I pójdę do klubu i na jednym piwku i papierosku się nie skończy! Nie żeby się upodlić, ale pobawić, poczuć się młodą I na zakupy pójdę, po centrum handlowym się powłóczyć i do kina też pójdę, jak kiedyś. Mam nadzieję, że nie będę mieć z tego powodu wyrzutów sumienia, bo ja przecież nic złego nie robię!!!:) Mam taką potrzebę i czuję, że już mogę, więc to zrobię! Trzeba się zachowywać tak, żeby dziecku wstydu nie przynieść, ale imprezować można! Każdy relaksuje się w inny sposób, każdy inaczej odreagowuje dzień powszedni, ale jeżeli coś nam daje przyjemność, to nie wyrzekajmy się tego! Szczęśliwa, zrelaksowana mama, to szczęśliwe i zrelaksowane dziecię!
OdpowiedzUsuńOoooooooooo! No to kochana moja śliczna Agatko rzekłaś, co ja na języku i w myśli miałam. I cieszę się, że się odważyłaś napisać o małych maminych grzeszkach, które przecież grzechami w zasadzie nie są. Dzięki Twemu wpisowi uciszyły się trochę wyrzuty sumienia Martuśki się budzącej;-)No i fajnie, że jest jeszcze jedna osoba, która podziela moje zdanie, że posągami być nie musimy;-P
UsuńTo się rozumiemy:) Myślę, że fajne by było wspólne odstresowywanie się z Tobą:)
UsuńHa ha;-P Ja jestem nawet pewna;-D Wyborne;-)
UsuńAle czekaj, czekaj Ty też from Łorsoł?
Czasem mi się marzy wyjście do pubu na piwko, bo wcześniej wychodziliśmy przynajmniej raz w miesiącu. I marzy mi się taki restart, oj marzy... I marzyć będę pewnie jeszcze długie miesiące bo i karmię i nie umiem Hanuli jakoś na dłużej zostawić. W kwietniu szykuje nam się wesele u znajomych i zastanawiam się jak ja moją małą na całą noc zostawię.
OdpowiedzUsuńWesele to bardzo fajny pierwszy krok;-PU nas było swego rodzaju przełomem;-P
UsuńMarti to, że pozwalam sobie jedynie na małe drinka lub wino, nie oznacza, że nie mam ochoty się wyszaleć. Ba tęsknię czasami o tym, aby jak za dawnych czasów na luzie porządnie wypić. Ale tak jak napisałaś z tym trzeba zaczekać. Ja czekam do momentu, aż Kubuś będzie na tyle duży aby zanocować u dziadków. Wtedy można poszaleć i rano nie trzeba wstawać:-) A tak...gdy jest w domu to najbardziej boję się, że np. coś się stanie i trzeba będzie jechać do szpitala. I co wtedy? pijana mama?
OdpowiedzUsuńTak, tak kochana Evelio wiem o co chodzi;-)Mam identyczne obawy. Dlatego plan z dziadkami jest superaśny;-P
UsuńAle się uśmiałam czytając to! Świetne! :) Ja czasem odciągam mleczko (w sumie to 3 razy, ha!), i gdy mały już śpi (ma 7 miesiecy prawie) to wypijam kieliszek lub 2 wina. Raz wyszłam na kolacje i czułam tzw. szmerek po jednym kieliszku bialego wina i to było dziwne bo po tak długiej przerwie lubię mieć kontrolę, no i jednak trochę też się boję, że mały mnie będzie potrzebował a ja tu po kielichu... Także podsumowując, to od czasu do czasu myślę, że można, tak żeby poszło w nogi po dluuugim dniu pracy...
OdpowiedzUsuńwolno wolno wolno :) a ja nawet nie mam wyrzutów, że bym się napiła ale blokuje mnie ta świadomość, że rano koło 6.30 niestety nie będzie litości i to jedyne, co mnie powstrzymuje :))) ale na wiosnę kochana damy sobie ten jeden raz wspólnie na początek luuuuzik :)
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, bo kto wstanie do bąbla jak nie mama...Ach ta wiosna. Doczekać się tej baby jednej słońcem i radością pachnącej nie mogę;-P
Usuń