Są takie sytuacje w życiu każdej z nas, których z pewnością nie zapomnimy.
Pewnych - bo bardzo ważne i przyjemne, jak ślub, czy narodziny dziecka. Innych - bo wyjątkowo przykre, a czasami wstrząsające.
Wczorajszej sytuacji, a w zasadzie rozmowy nie zapomnę nigdy.
Długo zastanawiałam się, czy blog to dobre miejsce, aby o tym opowiedzieć. Ktoś może powiedzieć, że są pewne granice, że powinno się uszanować czyjąś intymność. Jednak musiałam. Musiałam się z Wami podzielić drogie mamy, właśnie dlatego że macierzyństwo dotyka różnych sfer, różne ma też oblicze. A ta sytuacja dotyczy mojego największego, życiowego lęku...
Rozmawiałam wczoraj z pewną starszą kobietą. Babcinka typowa. Mróweczka taka, jak to zwykła mówić moja przyjaciółka.
Kobieta, która miesiąc temu straciła syna...
- Bo nawet nie wiesz Martusiu jak to strasznie boli. Jak to okropnie boli, za każdym razem kiedy dociera na nowo ta myśl. Taki okropny ból, o tutaj, prosto z serca idzie i tak rozpiera i dusi. Nie ma nic bardziej bolesnego, jak pochowanie swojego dziecka, wierz mi. O, sama masz teraz takiego maluszka. Dbasz o niego, chowasz, tulisz, a potem musisz pożegnać. Dla kobiety nie ma nic gorszego, niż śmierć dziecka i obojętnie, czy jest malusie, czy jest dorosłym, ból jest okrutny. No mówię Ci, jak to strasznie boli !!!
Tak, że nie da się tego opisać żadnymi słowami.
I wtedy jej usta zaczęły drżeć w płaczu, a z jej starych, błękitnych oczu popłynęły strugi łez, zalewając pomarszczone policzki. Wycierała je spracowanymi, powykręcanymi od artretyzmu dłońmi, ale łzy nie przestawały płynąć.
I wtedy widziałam chyba pierwszy raz, jak komuś krwawi serce. Krwawi i pęka na pół. Tak naprawdę.
I tak płakałyśmy w tej kuchni we dwie.
Ona nad swoim ukochanym dzieckiem.
Ja - nad Nią, starutką matką, która straciła swoje największe szczęście - Syna.
W takiej sytuacji każde słowo jest banałem. Więc milczę...
OdpowiedzUsuńPróbowałam złożyć swoje myśli wiele razy, zaczynałam ten komentarz chyba z 5 razy, ale mam taki natłok myśli po przeczytaniu Twojego postu, że nie wiem w sumie co mam napisać.
OdpowiedzUsuńNapiszę może tak.
Nie wyobrażam sobie tego krwawienia z serca i nie chcę sobie wyobrażać, ale szczerze współczuję tej Pani, kimkolwiek Ona jest...
zawsze powtarzam, że najgorsze co może człowieka spotkać to śmierć dziecka. dla Matki nie ma już świata. jest później egzystencja, ale nie świat..
OdpowiedzUsuńAż nie wiem...nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńNawet nie chce o tym myslec, jak moze bolec strata dziecka......
OdpowiedzUsuń[*]
OdpowiedzUsuńżycie...
OdpowiedzUsuń:-( to jest jedyna sytuacja w życiu, której nawet nie próbuję sobie wyobrażać. Po prostu nie myślę i nie biorę pod uwagę w scenariuszu życia, bo to musi być ból nie do opisania i nie do wytrzymania!
OdpowiedzUsuńSmutna historia :( życie różne scenariusze pisze, niektóre naprawdę jakby z filmu pochodziły. Nie można wszystkiego przewidzieć, ale należy starać się być gotowym na to, co przyniesie los i w razie najgorszego pogodzić się z tym (choć to najtrudniejsze). A najważniejsze, to wierzyć, że nawet te najgorsze doświadczenia nie dzieją się bez przyczyny i mają jakiś ukryty sens :(
OdpowiedzUsuńMasz racje, dla mnie rownież nie ma nic gorszego niż smierć dziecka....moja znajmowa niedawnopochowała malutkiego synka, teraz żyje tylko myslą że kiedyś się z nim spotka...
OdpowiedzUsuńO matko :(
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś, teraz ryczę i ja przed komputerem. To chyba najgorsze, co może przydarzyć się kobiecie...
OdpowiedzUsuńBoje się nawet o tym myśleć.....
OdpowiedzUsuńjakby któremuś z moich dzieci coś się stało to nigdy w życiu bym się nie poziberała;((
OdpowiedzUsuńa niektóre matki tak lekką rączką.....ehh;/
Dziękuję za wszystkie cenne komentarze.
OdpowiedzUsuńBałam się, że jeśli znowu "wystartuję" z tematem śmierci, to już całkiem będziecie bały się do mnie zaglądać...
W odpowiedzi na Wasze komentarze powiem tylko tyle - ja, gdybym kiedykolwiek znalazła się w takiej sytuacji, to nie przeżyłabym tego na pewno. A jeśli nie umarłabym z żalu, to na bank skończyłabym w pokoju bez klamek...
Nie myślę o tym, nie biorę pod uwagę i powtarzam tylko sobie jak mantrę-mnie to NIGDY nie spotka!!!
Ciebie to nigdy nie spotka. Mnie to rowniez nigdy nie spotka. A najbardziej zyczylabym sobie by to nie spotkalo zadnej mamy, nigdy!ps.Strasznie wspojczuje tej pani o ktorej opowiedzialas. Poryczalam sie.
UsuńOd jakiegoś czasu jestem czytaczem Twojego bloga, bez dodawania komentarzy. Zazwyczaj jest ich tak dużo, że już nic nie dodaję. Ale nie dziś... Widzisz...ja mam taką babcinkę, swoją własną, która już skurczona i pomarszczona, ale najukochańsza na świecie. Też płacze za swoim dzieckiem, za moją mamą. I choć lata lecą, nie widzę by u mojej babci żal był mniejszy, by ból i rozpacz zmalały. Chyba nawet jest wręcz przeciwnie. Kiedyś zastanawiałam się jak to jest, że wszyscy nauczyliśmy się żyć z tą stratą, a moja babcia nie. Dziś, kiedy sama mam córeczkę, zaczynam ją rozumieć....
OdpowiedzUsuńA teraz to mnie ciary obleciały wzruszeniowo...Dziękuję Ci moja kochana za komentarz;-*
UsuńŁzy mi poleciały, gdy to przeczytałam... Nie wiem co bym zrobila gdyby... Wolę o tym nie myślec i życ nadzieją, że mnie to nigdy nie spotka...
OdpowiedzUsuńZnam taki przypadek... ojca, który pochował własnego Syna... wierz mi, nie chciałabym tego przeżyć :(
OdpowiedzUsuńPrzykre i znam takich ludzi starszy już którzy pochowali syna i młodego wnuka. Nie mogą się z tego pozbierać.
OdpowiedzUsuńTemat śmierci to temat równie naturalny jak ten o życiu.
OdpowiedzUsuńJa sobie nie potrafię wyobrazić jak to jest stracić dziecko. To rodzice powinni umierać pierwsi, taka powinna być kolej rzeczy.
"To rodzice powinni umierać pierwsi" tak też mówi moja babcia, która pochowała już 5 dzieci w tym trójkę straszych, w tym moją Mamę ;)
Usuń