Od jakiegoś czasu staramy się nauczyć Natanka jak się nazywa.
Niestety Synu w kwestii tej znacznie oporny, stale utrzymuje, że on Nacio jest, a Dmuchowski - nie.
Nie i koniec!
Dzisiaj, gdy siedzieliśmy sobie w trójkę na leniwej kanapie, tata go pyta:
- A kto Ty jesteś?
- Nacio. - dwulatek odpowiada od niechcenia.
- Ale jaki Nacio?- próbuję sposobem doprowadzić pierworodnego do upragnionego celu...
- Mapa (czyt. małpa)- rzecze na to całkowicie poważnie nasz wielbiciel ciekawskiego Georga.
- Małpa... Hmmm. - matka skutecznie zbita z tropu próbuje wybrnąć jakoś, ale nic nie przychodzi do głowy.
- A tata? Tata teś jeś mapa?- pyta syn po chwili zastanowienia, widocznie zaciekawiony tematem.
- Nieeeeeee, tata nieeee. Mama jest małpa synku. - powiedział ojciec z nieskrywanym zachwytem dla swej błyskotliwości...
Dobre, uśmiałam się :)
OdpowiedzUsuńMoja córcia też uznaje tylko imię, a zamiast nazwiska mówi: księżniczka wnusia :-), tak ją nazwała moja mama i teraz Dziecina się w ten sposób tytułuje.... nawet , gdy bawi się w rozmowe tel. na początku mówi : ,,Hajo, tu Jagódka ksieźnicka nusia" :-)
OdpowiedzUsuńHahahaha, Tata - mistrz ciętej riposty :P Z poduszki nie oberwał od mamy, przypadkiem? :) Ja Sebastiana też usilnie uczę odpowiadać na pytanie jak się nazywa...jak na razie udaje się z nazwiskiem, bo krótsze...a i tak lekko zmodyfikowane przez dziecięcy aparat artykulacyjny ;)
OdpowiedzUsuńhehehe....sprytny mezulek wykorzystal sytuacje;)
OdpowiedzUsuńCi faceci...
Co my bysmy bez nich zrobily:-)
?
Haha, no to Cię Mężu załatwił ;D
OdpowiedzUsuń