O poranku matka wstawiwszy pranie, nakarmiwszy potomka i ogarnąwszy gospodarstwo domowe, chwyciła w pospiechu kawałek bagietki w ramach śniadania. Wycisnęła nań trochę pasty tuńczykowej z tubki i pożarła, jak na wilka przystało. Na stojąco. Nad kuchennym blatem.
Posprzątała po śniadaniu, siorbnęła zimnej już kawy z mlekiem i usiadła na chwilę. Nieopierzony wtargnął na jej prywatne kolana w celu "Moja minia" ( wyjaśniam - zabawa polegająca na głaskaniu naprzemiennie twarzy mamy i dziecka, w rytm rymowanki).
Matka poczęła deklamować...
Wnet potomek robi wieeeelkie oczy i rzecze:
- Fuuuuuuuuuuuuuuuuujjjjjj. Mami odek śmiedzi! (tłum. fuj, mamy oddech śmierdzi).
- Śmierdzi ?- pyta matka zupełnie zbita z tropu.
- Śmiedzi! Jak... - chłopiec zwolnił, wyraźnie poszukując porównania.- Jak totet! (tłum. kotek?)! - krzyknął odkrywczo.- Jak kuuuuuuuka - dodał po chwili z pełną powagą.
Tłumaczyć chyba nie trzeba...
;-)
witam i zapraszam do nas! :)
OdpowiedzUsuńzwartamama.blogspot.com
To raczej smakoszem tuńczyka nie zostanie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam niczym nie skrępowaną, dziecięcą szczerość =) Pozdrawiamy.
OdpowiedzUsuńszczerość maluchów zawsze mnie rozbraja... moja córa też jak zjadłam śledzia w pomidorach miała dziwną minę podczas ''noski noski"
OdpowiedzUsuńhehehehe, Kochany. Śmiesznie to musiało wyglądac.
OdpowiedzUsuńRYBKA;))))) zawsze jak jem rybę prosze męża by mnie nie całował;))))))
OdpowiedzUsuńOMG :-)
OdpowiedzUsuńhaha, uroczeee! :)
OdpowiedzUsuńhehehe, to my się z Naciem rozumiemy - ja też chodzę i mowie "fuuuuuuu" gdy mąż zje tuńczyka lub inne takie swoje przysmaki.
OdpowiedzUsuńMądry Nacio jakie dobre porównanie znalazł hahaha :)
buziaki dla Was Słoneczka