Codziennie rano po przebudzeniu Nacio pije mleko.
Po wypiciu mleka, dokładnie szczotkujemy ząbki. Mam na tym punkcie absolutną schizę i nie odpuszczam nigdy.
Dzisiaj z zamkniętymi jeszcze oczami udałam się po szczoteczkę do łazienki.
Wracam.
Zaspana mówię do nieopierzonego, aby paszczkę otworzył, bo szorować będziemy.
Nieletni mieli językiem w zamkniętej buzi.
Co on? Co mu?
Przyglądam się oniemiała, główkując jakiego tym razem argumentu użyć w porannej negocjacji.
- Otwórz buźkę miniu, proszę. Musimy umyć ząbki.
- Jezioj (czyt. jęzor) myje ziemby mamo. - odpowiada modociany całkiem poważnie...
Szczęka matki opadła.
Mały Mądrala :-)
OdpowiedzUsuńHihi, to wesoło macie :)
OdpowiedzUsuńCwany chłopak :)
OdpowiedzUsuń