Nie wiem jak u Was, ale u mnie, siłą rzeczy, komoda to jedyne miejsce, gdzie można odłożyć milion rzeczy, niedozwolonych dla naszego najmłodszego łobuza.
Miska z ciastkami korzennymi.
Czekoladowe kulki w sreberkach imitujących oczy.
Olejek do włosów w szklanej buteleczce.
Pudełko z chustkami do nosa.
Kubek po herbacie...
Wytarłam komodę z kurzu.
Postawiłam na niej zdjęcie mojej babci.
Zapaliłam świeczkę...
Fryniu zdmuchnął zapałkę.
Cieszył się.
Stałam tak z nim chwilę na rękach, zagapiona w fotografię. On też się przyglądał.
- Ba-ba. - mówię do niego pokazując palcem na babcię.
Uśmiechnął się i wpakował paluchy do buzi.
- Ba-ba. - powtarzam, powodując rozbawienie w dziecięcych oczach.
Bo on baba to w zasadzie jeszcze nigdy nie powiedział.
- Ba-ba. - mówię ostatni raz, bez nadziei.
-Ba-ba. - powtórzył nieśmiało, obserwując moją reakcję.
Dreszcz przebiegł mi po plecach.
- Tak! Ba-ba! To jest ba-ba!-odpowiedziałam całując jego pulchne zaślinione rączki.
- Ba-ba! - powiedział już odważnie, widząc jaką uczynił mi radość...
O babci myślę bardzo często... Minęło wiele lat, od naszego ostatniego pożegnania, a ja nadal szlocham z tęsknoty...
Są takie chwilę, gdy zamykam oczy i odwzorowuję sobie z pamięci jej obraz.
Skupiam się maksymalnie, bo czas przykurzył wspomnienia...
A chodzi o taki obraz niemal namacalny.
Przypominam sobie jej dłonie...
Piękne paznokcie.
Srebrne włosy.
Na policzku czuję gładki jej policzek...
Są takie chwile, kiedy jest mi bardzo smutno i ciężko. Każdy ma przecież takie swoje smuteczki...
Wtedy wyobrażam sobie, że kładę głowę na jej kolanach i płaczę.
A Ona głaszcze mnie po włosach.
Powoli...
I jest tak blisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.