Wczoraj mieliśmy bardzo spokojny dzień. Po raz pierwszy od dawna nasz pisklaczek był aż tak spokojny i uśmiechnięty.
Wieczorem, kiedy Tatuś Maciuś jak zwykle szykował kąpiel, nasz dzidziuś czekał na golaska w nagrzanej sypialni. Rozmawialiśmy sobie, a mój bezwstydny tygrysek obdarzał mnie bezzębnymi uśmiechami.
Poczułam wtedy, że potrzebuję go mocno przytulić. Wyjątkowo przytulić. . . Tak jak matka przytula noworodka zaraz po narodzinach, kiedy kładą jej dziecię na piersi. Marzyłam o tej chwili jeszcze nosząc maluszka w brzuszku bardzo. Niestety odebrano nam to cudowne przeżycie . . .Zabrano mi maluszka bardzo szybko, bo było zagrożenie niedotlenienia.
Wczoraj zatem podarowałam do cudowne uczucie nam obojgu sama. Może i jestem dziwna, ale czułam, że potrzebuję tego również po to, aby w końcu zapomnieć i zamknąć temat mojego porodu. Już najwyższy czas.
Leżeliśmy tak na łóżku wtuleni, a maluszek był zachwycony i delikatnie łapał ustkami moją skórę. Nawet mimo tego, że leżenia na brzuszku nie cierpi ...
To była TYLKO NASZA CHWILA . . .
:)
OdpowiedzUsuńMój jak go Małżon na brzuchu swoim położy to szuka cycka :D
OdpowiedzUsuńJa po porodzie tej pierwszej chwili nie pamiętam, pamięta ją Małżon i czasem wieczorem jak go poproszę to mi opowiada jak to było... :)