Nataszek śpi od dwóch godzin.
Biorę z szafy piżamę i idę do łazienki. Staję przed lustrem. Widzę rozczochraną dziewczynę z bałaganiarskim supłem związanym niedbale na czubku głowy. Makijaż ma się ku końcowi.
Przecieram dłońmi twarz, jakby w nadziei, że dzięki temu zniknie z niej zmęczenie.
Wyjmuję z uszu kolczyki. Zdejmuję zaplamiony od marchewki tiszert. Coś zaswędziało na szyi. Drapię. Pod paznokciami czuję suche "coś". Aaaa to kaszkowy całus od Natasza.
Zdejmuję dresiaki. Nie cierpię ich, ale są niezawodne do wygibasów z bobasem.
Wchodzę po prysznic. Woda leje się gorącym strumieniem. Uwielbiam ten moment.
Przebrana w piżamę, z wykremowanym twarzem sprawdzam jeszcze maila. Takie wieczorne zboczenie po-koncernowe.
Idę spać. Wchodzę do sypialni, a tam On. Na środku wielkiego łóżka śpi mały chłopczyk z rozdziawonymi mięsistymi ustkami. Nynol przyklejony pod brodą.
Zbieram stertę "zabezpieczeń" z brzegu łóżka. Delikatnie wsuwam się pod kołdrę. Kładę się na boku.
Patrzę na tą malusią buziunię. Przybliżam do niej ucho. Jest. Słychać delikatny dziecięcy oddech. Bardzo spokojny. Głaszczę mięciutkie włoski. Dotykam malusich paluszków. Całuję rączkę. No, teraz mogę zasnąć.
Układam się wygodnie. Zamykam oczy. Myśli krążą energicznie po głowie: jutro trzeba pojechać po prezenty, aaaa i choinkę już trzeba by było, kurcze miałam tą kurtkę do pralni zawieźć cholerną, a bigos ugotuję w piątek przed Wigilią, tylko co ubiorę w tym roku, cholera nie mam nic takiego wyjściowego, hmmm może ta biała koszula . . .
Po piętnastu minutach następuje spokój. Przez zmęczony umysł wolno przepływają obrazy.
Przypominam sobie Nataszka z dzisiaj: jaki on już mądry jest, i tak wspina się już na tych kolankach swoich malutkich; ale złośnik też straszny, kiedy on się odzwyczai w końcu od tych komórek, jeszcze trochę i w ogóle nic przez słuchawkę nie będę słyszeć; a nie daj mu, to Ryk! Ale śmiesznie karmił mnie tymi chrupkami cwaniaczek! Tylko musimy zaprzestać z Tatą Maciusiem tych "głośnych dyskusji", kiedy jest przy nas, tak nie może być! Dziecię się nam znerwicuje . . .
I wtedy oblewa mnie zimny pot. A do tego nagle uderza przerażająca myśl:
Jeny!
Święty Boże!
To już! To już się dzieje!
Biała tablica naszego Synka zaczęła się zapisywać. My ją zapisujemy! Cholera, już?! I co teraz?!
Chyba trzeba jakieś podręczniki poczytać!
Koniecznie!
Tak jutro poczytam o tym wychowywaniu.
Jutro . . .
I matka zasnęła snem kamiennym.
skąd ja to znam!!!
OdpowiedzUsuńno skąd!!
:)
Jakie tam podręczniki, syn cię sam wszystkiego nauczy :)
OdpowiedzUsuńU nas też zabezpieczenia naokoło łóżka, kurcze on się robi coraz większy i coraz ciężej z nim spać, niedługo ktoś będzie musiał nocować na stałe na podłodze... chyba tata :P
No tak jak i u nas :) Z tą różnicą, że kiedy ja idę do łazienki słyszę płacz zawsze ;)
OdpowiedzUsuńjest jeden sposob na wygodne spanie w 3! zmiana lozka na wieksze! My tak zrobilismy i teraz Janek moze nawet wpoprzek spac;D
OdpowiedzUsuńDoladnie wiem o czym piszesz. Ja tez jestem kazdego dnia padnieta, ale mimo to zawsze musze miec jeszcze wieczor dla siebie. Na blogi, na rozmowy ze znajomymi, na ksiazke, porzadki...i w lozku laduje okolo polnocy.
Jasko mnie stro raz w nocy obudzi, ale jego poranny uscisk sprawia, ze znowu mam ochote wstac i oddac sie zabawie z nim.
Pięknie napisane. Te rozmyślania przed snem - znam to... A na wigilię to kompletnie nie mam się w co ubrać! Mam sukienkę ale piersią w niej nie nakarmię...
OdpowiedzUsuń:-) dokładnie tak! czynności, myśli. Świetnie napisane! ach. i z tymi dyskusjami masz rację, bo Maluch rozumie i przede wszystkim czuje więcej niż nam się wydaje. Ja mam jeden świetny Żywy Podrecznik: Kubuś jego tytuł. A drugi to "Twoje kompetentne dziecko". Genialny w tym, jak słuchać dziecka:-)
OdpowiedzUsuńPięknie ujmujesz to w słowa, taką prostą rzeczywistość... Po całym, cudownym dniu z synkiem, gdy siadam wieczorem przed laptopem, czy telewizorem jest mi za cicho...szczególnie, gdy z Nim nie mam "głośnych rozmów" tylko "ciche dni"...
OdpowiedzUsuńI ja się głowię nad tym jak przenieść TE rozmowy z Mężem tak by Dziecię nie słuchało...
OdpowiedzUsuńja z tego stresu, że dziecko już zaczyna się kształtować, nie pozwalam nikomu się nim zajmować dłużej niż godzinkę... zboczenie jakieś... i nie wiem jak się tego stresu pozbyć, bo przecież nie mogę przebywać wiecznie 24h/dobę z Synem...
OdpowiedzUsuńbaaaardzo ładnie napisałaś :) baaaardzo kochana ładnie :) bo to takie znowu bliskie memu sercu :) tylko, że S. nie śpi z nami w łóżku a już na pewno nie zostawiam go samego śpiącego nigdzie bo jak się budzi to natychmiast zaczyna się przemieszczać i You know... ale to słuchanie oddechu i te paluszki i to to to to :))))))
OdpowiedzUsuńkształtujemy i zapisujemy :) dobrze że o tym piszesz - trzeba mieć taką świadomość
OdpowiedzUsuńJa też śpię z Antosiem i 24/24 przy nim siedzę, i też nasłuchuję oddechu - także sztama mamusie! ;)
OdpowiedzUsuńślicznie napisałaś! ja się też pod tym podpisuję!
OdpowiedzUsuń