Od pewnego czasu jedzenie stało się dla Natosława mego zajęciem iście przenudnym. Męką straszliwą. Co z resztą ostentacyjnie okazuje. Jak? Ano tak, że:
1. Narzeka - jęczy znaczy wielce, głośno i jednostajnie.
2. Nocha naciera piąstkami prychając do tego.
3. I dalej idąc, rozmazuje tymże nacieraniem kachę tudzież zupę, z brody w kierunku nosa, dalej oczu ( i tu już zaczyna się krzyk - nie mój bynajmniej ) oraz czoła, aby na włosach zakończyć.
Matka slalomem z łyżeczką usiłuje pomiędzy ruchliwymi łapskami Syna zdążyć do paszczy, którą tenże otwiera bez problemu, na lądowanie papki czekając. Je zatem chętnie. Tyle, że z akrobacjami.
Coraz częściej matka "pomiędzy" jednak nie zdąża i wówczas łychy zawartość na kolanach maminych, twarzy, a w najlepszym wypadku biuście ląduje. Czasem także na dziecięciu. Ale rzadko (cwaniaczek).
No i zawsze trzeba mieć jeszcze czym zagryźć. Czasem paluchami. Częściej maminym telefonem kom . Ostatnio - tym co pod ręką, żeby tylko zajął się czymś rumburak jeden i bezboleśnie pokarm pochłąnął. "To, co pod ręką" to na przykład druga łyżeczka, skarpetka z owcą, a ostatnio hitem sezonu jest - uwaga - aspirator do nosa (odgilony ofkors) ;-)
Zabawne? Ha, jasne, że tak! Czasem nawet - w zależności od stężenia matczynych hormonów - pośmiać się można. Jednak coraz częściej Matka wygibasami owymi Syna swego zmęczona się robi, a cenne pokłady jej cierpliwości mają się na wykończeniu. Nie mówiąc już o stratach w odzieży. Maminej tudzież dziecinej...
No i te ciągłe maseczki - wbrew swojej woli. Owsianka Bio na policzku, marchewa z pyrami i mięchem na ramieniu, jogurt na plecach. Ile można - pytam. No ile?
PS. Aaaaa i jeszcze jedno - wygląda na to, że idą. Idą i to w parze. I niedaleko są.
Zębiska. Dwa! Już widać nawet trochę. Prawie ;-)
Przypominam;-) KLIK !
Hehehe no tak rozciernie, machanie łapkami ... normalka :) Ale nie bardzo rozumiem o co hodzi z tym zestawem :( Ada jedzenie popycha swoją nogą i bardzo lubi kichać z pełną buzią, wyjmować je z buzi, oglądać i rozcierać na czystym ubranku i pożyczonym foteliko bujaczku :P
OdpowiedzUsuńja dziś pierwszy raz próbowałam me dziecię łyżeczką z jabłkiem nakarmić, jeść z łyżeczki ładnie jadła, jednak jabłko nie bardzo jej pasowało i zaraz je pluła :P
OdpowiedzUsuńmój "załamuje" ręce i po buzi jedzie nimi z góry w dol jakby chciał powiedzieć "znów marchewa, matka daj spokój" ;)
OdpowiedzUsuńzauważyłam że o wiele lepiej je w towarzystwie. śniadanie, obiad, kolacja zabieram go do dziadków wtedy kiedy oni jedzą i ja jem. jak narzeka to odstawiam miskę i jem sama. jak widzi że wszyscy jedzą a on nie to od razu buzię otwiera i się sam domaga :):)
no i u nas to trwa. ja już po zupie i po "drugim" a on nadal potrafi tkwić w połowie.mój "załamuje" ręce i po buzi jedzie nimi z góry w dol jakby chciał powiedzieć "znów marchewa, matka daj spokój" ;)
zauważyłam że o wiele lepiej je w towarzystwie. śniadanie, obiad, kolacja zabieram go do dziadków wtedy kiedy oni jedzą i ja jem. jak narzeka to odstawiam miskę i jem sama. jak widzi że wszyscy jedzą a on nie to od razu buzię otwiera i się sam domaga :):)
no i u nas to trwa. ja już po zupie i po "drugim" a on nadal potrafi tkwić w połowie.
hej. blokuje bloga o moim Natku. jak chcesz nas czytać to zostaw mejla.
OdpowiedzUsuńwww.swiat-natana.blogspot.com
Grzegorzowa mi przypomniała dawne dni w tym poście http://smak-papaye.blogspot.com/index.html#2391272274958121319
OdpowiedzUsuńMoże spróbuj tak? Pozdrawiam cieplutko :)
u nas również pomaga jedzenie w towarzystwie, a starszy brat zawsze potrafi zabawić na tyle by berbeć wcinał, z wiadomych względów na razie ta rada Tobie się nie przyda, ale jak rumburak będzie miał rodzeństwo to pamiętaj by go zatrudnić do pomocy
OdpowiedzUsuńA robienie traktorka z pełną buźką, to dopiero jest wypas;D Gdzieś czytałam, że dzieci "smakują" nie tylko buzią, ale posiadają coś na styl kubków smakowych również na policzkach(!)
OdpowiedzUsuńCzytam i się śmieję, bo mam tak samo:) Brudny On, brudna ja i brudny dom! Gdy moja cierpliwość się skończy, to robię coś złego - włączam telewizor i obowiązkowo tam, gdzie reklamy, albo teledyski - wtedy jest spokój:)
OdpowiedzUsuńA mi się od jakiegoś czasu Twoje posty nie pokazują:( A zastanawiałam się, co tak dłuuugo Martuśka nie pisze...
OdpowiedzUsuńTo chyba standard przy "papciowaniu" :)
OdpowiedzUsuńO, to nieuniknione, poprostu dziecię nie chce tak samo jeść i mamusię musi poczęstować też troszkę ;)
OdpowiedzUsuńhehehe u nas od samego początku są dwa magiczne klocki na tacce fotelikowej i ewentualnie do tego jeszcze kilka pokrywek po słoiczkach. ręce zajęte. ale kaszę we włosach i wtartą w brwi znamy doskonale :) a najbardziej lubi to robić jak mamy w paszy marchewkę zdzirę niespieralną albo jagody...
OdpowiedzUsuńzębiszcza mamy już oficjalnie w ilości 6 sztuk białych wielkich łopatek :) ale się poprzestawiało wszystko od tego czasu, więc się tak nie spiesz :) ... kisss