Dzisiaj będzie wpis z cyklu obserwacyjno-rozważeniowych.
Prościej - zaobserwowałam, rozważałam, więc teraz zapisuję.
Czasem mam mocne wrażenie, że Kura typu Domowego, wysiadująca swe małe w domu, żyje na jakiejś innej planecie...
Niby tej samej, ale wymiar jakiś inny. I mija się wiecznie z tymi "normalnymi" Niekurami. . .
Kiedy otwiera oczy - normalni jeszcze śpią.
Kiedy ma czas na kawkę, wspólne zakupy - normalni są w pracy.
Kiedy normalni bawią się, gdy śledzik króluje - Kura śledzia wcina w samotności, ot tak tylko dla symbolu.
Kiedy normalni marzą, żeby tak sobie w domku posiedzieć - Kura na myśl, że znów siedzieć będzie, odruch ma wymiotny,
Kiedy normalni mają odruch wymiotny na myśl o poniedziałkowym poranku w pracy, Kura marzy.
I tak mogłabym mnożyć przykłady niemal w nieskończoność.
A do tego coraz częściej spotykam się z dowodami starej jak świat maksymy, że "Syty głodnego nie zrozumie".
Nieposiadacz dziecka, nie zrozumie zmęczenia, frustracji i monotonni Rodzica. Nie zrozumie dlaczego Rodzic nie odbiera telefonu, bo go wyciszył. Nie zrozumie, dlaczego Rodzic nie zostanie na imprezie do czwartej nad ranem. Nie zrozumie też dlaczego Rodzic czasem nie zdąża na umówioną godzinę.
Rodzic grzecznego bąbla, nie zrozumie rodzica, któremu bąbel w kość daje.
Mama dziecka ząbkującego niezauważenie, nie zrozumie matki, dla której niewinne ząbkowanie to zębisków wyrzynanie i oznacza prawdziwy armagedon.
Kobieta, która miała normalny poród nie zrozumie tej, która rodziła z komplikacjami.
Bogata matka, nie zrozumie ubogiej.
Matka, która ma dobrego męża, nigdy nie zrozumie tej samotnie wychowującej...
Matka "pełną gębą" nie zrozumie tej, która sobie z macierzyństwem nie radzi, bo nie jest to jej powołanie.
Szczęśliwa matka, nie zrozumie nieszczęśliwej...
To śmieszne, ale wcześniej, jako Nierodzic, nie zdawałam sobie zupełnie z tego sprawy. Są co prawda jednostki, które z natury potrafią wczuć się w czyjąś sytuację i okazać współczucie i empatię. Jednak ciągle to tylko jednostki...
Jako kura i posiadaczka dziecka rozumiem Cie w 100 procentach! tez tak mam....:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jezzzu a bałam się, że zaraz gromy się posypią, gdy drżącą ręką zamieszczałam ten wpis...ufff
UsuńJa Cie rozumiem:) jako potrójna matka ale za parę lat jeszcze inaczej na to spojrzysz - zobaczysz, że było warto, zobaczysz jak jest Ci w pracy nie tak, że wcale nie masz ochoty na melanże do 4 nad ranem bo są ważniejsze sprawy, a choćby zdrowy sen czy wieczór spędzony tylko z mężem, to co jest teraz to wszystko jest prawidłowo i Twoje rozterki i chcenia i marzenia, potem życie zweryfikuje :)) i choćby żabami prało z nieba i teraz powiesz nie na to co piszę to i tak będzie inaczej niż teraz i chrzanić tych co nie rozumieją Ciebie, nie przejmuj się, wszystko jest w normie ;)
OdpowiedzUsuńuściski!
Ojjjjj Ula jakie fajne mądre słowa. Wiem kochana, wiem, że za trochę sama będę się z siebie śmiała. Tak jest teraz, kiedy przypominam sobie moje wyobrażenia i tok myślenia z czasu, kiedy byłam w ciąży...
UsuńTak już ten Nasz Świat jest zbudowany...punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Najważniejsze, że jednak masz wokół siebie ludzi, którzy Cię rozumieją. Od nich trzeba czerpać siłę. A reszta. Nie warto.
OdpowiedzUsuńTak, jak mówisz kochana! Dlatego nie przywiązuję zbytnio wagi do tego, co niektórzy gadają, uśmiecham się tylko pod nosem, bo pamiętam samą siebie, kiedy jeszcze nie wiedziałam nic;-P
UsuńJa mam wrażenie, że odkąd mam córkę, to tak jakby mi się oczy otworzyły. Teraz widzę rzeczy, których wcześniej kompletnie nie zauważałam. Czasem się zastanawiam, na jakiej ja wczesniej żyłam planecie.
OdpowiedzUsuńHa! Coś w tym jest! Naprawdę;-P
UsuńJakby tak siąść i się skupić, to każdego mozna zrozumiec. Problem jednak w tym, że własna codzienność bywa tak absorbująca (żeby nie powiedzieć przytłaczająca) że skupiać na innych punktach widzenia po prostu się nie chce. I zamiast wyjść ze swoich ramek dziwimy się lub oburzamy "na zapas" :))))
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam możemy próbować kogoś zrozumieć, wczuć się w jego sytuację, nawet współczuć,ale tylko jeśli przeżyjemy to, co on, to zrozumiemy tak naprawdę. Codzienność zaś, tak jak piszesz budzi w nas czasem taką znieczulicę.
UsuńZgadzam się z każdą Twoją myślą!
OdpowiedzUsuńCieszę się;-)
UsuńPo 6 miesiącach rodzicowania stwierdzam, że kiedyś nie miałam zielonego pojęcia o dzieciach:/
OdpowiedzUsuńHa ha ha! To tak jak ja;-P
Usuńmam podobne spostrzeżenia. a mego męża irytują osoby,które wygłaszają jakieś uwagi nieżyciowe na temat dzieci. Wtedy mu mówię: zostaw. będą mieć własne To zrozumieją. Niech się mądrzą.
OdpowiedzUsuńWażne, że jestem szczęśliwą kurą choć czasem mi ciasno :)))
Wiem o co chodzi kochana...;-P
UsuńJa też jestem kurą wysiadującą i też mam wrażenie, że żyję na jakiejś innej planecie... Zgadzam się z Tobą w 100%, głowa do góry Martuś, my mamy radę damy... No bo jak nie my to kto???
OdpowiedzUsuńBuziole dla Ciebie i Twoich chłopaków:*
Dzięki za miłe słowa;-P Szkoda, że miłe anonimy też się nie podpisują;-)
UsuńPrzepraszam zawsze zapominam;)
UsuńMam na imię Sylwia, na bloga Twojego wpadłam po tym jak Iwonka dodała link na fb i tak sobie czytam;D Piszesz rewelacyjnie... Tak trzymaj... Fajnie jest móc skorzystać z rad doświadczonych już mamusiek, moje pisklę kończy dopiero trzy miesiące;-P
Amen :D
OdpowiedzUsuńHa!;-P
UsuńJa kiedyś też nie miałam pojęcia, ale teraz już wiem co rodzicielstwo oznacza i jestem w stanie zrozumieć każdego Rodzica :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak na tej "innej planecie" nie żyję sama;-P
Usuńświęta prawda. Ja tak miałam po urodzeniu Gabi pierwsza z grupy się wybiłam .... i jakoś wszyscy krzywo na mnie patrzyli .... Gdy przyszła ich pora mogłam tylko mówić "a nie mówiłam;-)"
OdpowiedzUsuńTak, tak wypada człowiek z tzw. obiegu, a inni w czoło sie pukają i twierdzą: "No ta to już całkiem się zsiadła". Inni - którzy dzieci nie mają.
UsuńJa chyba zawsze żyłam na innej planecie, bo specjalnej różnicy nie czuję. Tak czy siak byłam ze swoimi myślami, potrzebami i przeżyciami całkiem sama. Z wyboru. Chyba jestem tą jednostką, o której piszesz - co to się wczuje w sytuację każdego, ale z drugiej strony na swoją planetę nikogo nie wpuści.
OdpowiedzUsuńchyba jestem jedną z tych jednostek :P
OdpowiedzUsuń;-)Ja odkąd mam dzidziusia też dużo więcej rozumiem...
Usuńnie musi rozumieć, byleby nie wygłaszał tzw. "prawd" :)
OdpowiedzUsuńTeż prawda.
UsuńCzuję to całą kurą;)
OdpowiedzUsuńHa! Fajnie powiedziane;-)))
UsuńWSZELAKA OPINIA KRĄŻACA PO ŚWIECIE GŁOSZONA : kura typu domowego to przecież najbaaaaaardziej leniwa istota...która ma kupe czasu na
OdpowiedzUsuń* poranna TV
* na paznokecie aby je pomalowac a nastepnie obgryśc zeby znow je pomalowac....
* no przeciez opinia głosi ze doba kur domowych wynosi 323544 do potęgi entej godzin
i na wszystko maja czas !!!!
aha i nigdy ale to nigdy nie sa zmeczone NO PRZECIEŻ CZYM ???..........Ha !!!!!
czy tylko ja padam na pysk wieczorami zmęczona jak koń po westernie?? :( senstencja: tylko kura kure zrozumie ze w ciagu 24 h trzeba zmieścic obowiazki mamowo-żonowo-kochankowo-przyjacielowo-kumplowo-córkowo
zajmujace NIE-kurom 72 h
Zgadzam się w 100%;-P
UsuńCzasem i w 72h by nie zdążyły...
Ja też mam poczucie, że dzieciaci na innej planecie żyją. I widzę, że mimo swoich pedagogicznych studiów i kilkuletniej pracy nic o dzieciach nie wiedziałam,, nie czułam ich po prostu. Teraz idę do przedszkolaków i w tych patrzących na mnie buziach widzę Tymka za 2 lata. I zupełnie inaczej jest, nie do porównania. Nie wstydzę się wygłupiać, śpiewać i wreszcie nie czuję, że coś udaję. Bo wcześniej to tak troszkę czułam.
OdpowiedzUsuńJejciu wzruszyłam się jakoś. Pięknie kochana Clatite.
UsuńNo i trzymam kciuki;-)
Szczera prawda, pozdrawiamy:)
OdpowiedzUsuń