Jakiś czas temu, kiedy Nacio wsuwał z nami pizzę, zaraz po tym, kiedy ugryzł kawałek z jajkiem i się nie skrzywił nawet, przyszedł mi do głowy pomysł, żeby spróbować memu Wybrednemu zaserwować jajo w wersji "na chlebku" ,w celu urozmaicenia Naciowego jadłospisu.
Dziś, pomimo ciężkiego wstawania, oj ciężkiego, olśniło mnie i objawiła mi się PASTA JAJECZNA. Do tego świeży chlebek, szczypiorek... Spróbujemy.
Wstawiłam trzy jaja.
Gotowanie poszło gładko, bez protestów pierworodnego, bo mama grzecznie siedziała obok i sumiennie oglądała Ciekawskiego Georga.
No, ale pasta nie zrobi się sama. Matka wymknęła się. Jednak czujne oko syna. Syrena zawyła. Synu przydreptał i nie mogąc wymyślić nic bardziej kreatywnego, jęczeć począł.
Matka tym razem z się nie wyszła. Natomiast olśnienia wtórnego doznała. Syna chwyciła, na krześle przy blacie roboczym postawiła i jajo wręczyła, instrukcję obierania przy tym głosząc
Synu połkną haczyk. Najpierw stukać, pukać jajem począł. Następnie do obierania się zabrał, co czynił z takim namaszczeniem i zaangażowaniem, że nawet ślina z uchylonych ustek pociekła, z tego skupienia całego. Obrał jajo do golasa, najmniejszej nawet skorupci nie zostawiając. Matka pastę w mig uczyniła. A synu wtrząchnął kromę całą, wysmarowaną, z takim smakiem, jakiego matka jeszcze, jak żyje nie widziała.
Ale to nie wszystko, bo jajo ów okazało się atrakcją wielopłaszczyznową. Oprócz obierania bowiem i jedzenia, daje jeszcze jedną możliwość rozwoju kreatywności bobasa.
Otóż okazuje się, że z tego, co po jaju zostaje, czyli skorupami, można się jeszcze bawić. Minut 36 całe. Wyjmować z garnuszka, i wkładać można, no i w rączkach ugniatać i ugniatać i ugniatać, co dało Matce możliwość spokojnego siebie ogarnięcia porannego.
Kto zatem z siebie wychodzi, aby znaleźć dziecku swemu zajęcie w tę nudę jesienną, niechaj jajo wypróbuje! Ja osobiście jestem pod jaja wielkim wrażeniem ;-)
Nie ma jak wspólne działania w kuchni ;)
OdpowiedzUsuńOł jeeeeeeeeee;-)
UsuńJak mój trochę podrośnie to wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńJajo to przysmak Gabrysia:)) Aja po cichu zazdroszczę takiego spokojnego dziecka:)U nas skorupki szybko gniecione i bach do kosza...po czym słyszę "mamo oć":D
OdpowiedzUsuńSpokojnego?To tylko pozory;-)Mama oć, powoli zaczyna wychodzić mi uszyma;-)
Usuńale jajo :) moja gwiazdolina jest uczulona na jako i to bardzo mocno wiec nie pozna smaku pasty jajecznej , a szkoda bo ja bardzo lubie
OdpowiedzUsuńOjojjjj szkoda...
UsuńZajefajnie ale u nas jeszcze za wcześnie na taką zabawę :) skorupki lądują w buzi :P
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że Nacio wyjątkowo mało buziowy, jak na bobasa;-P
Usuń:) u nas tez jajeczka królują
OdpowiedzUsuńHihihihihi;-)
Usuńmój jajka nie znosi:)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że bobasom czasem się odmienia. Mój nie znosił zup, ale teraz jakoś się w końcu przekonał;-)Próbować trzeba...
Usuńa jak jak byłam dzieciakiem to dziadkowie na mnie z 8 jajek zmarnowali zanim zdołali przyrządzić takie, jakie chciałam;p a było to jajko kołowe i kiełbasa kołowa;p Kiełbasa to mortadela a jajko to zwykłe sadzone, ale za to przypieczone naokoło i z rozpływającym się żóltkiem;p Nie każdy umiał takie przygotować oprócz... mamusi:)
OdpowiedzUsuń