Ile może gadać kobieta z kobietą?
Długo.
Ile mogą gadać o dzieciach?
Jeszcze dłużej.
Ile mogą gadać o facetach?
Trochę krócej niż o dzieciach, ale wynik równie imponujący.
Bo baby tak mają, że jak się spotkają, poczują wzajemną akceptację i nie muszą lecieć do domu, aby w garze zamieszać, to mogą tak: "Ko ko ko" bez końca;-)
Babskie "Ko ko ko" to określenie, którego autorką jest moja blogowa przyjaciółka, z którą spędziłam miniony weekend.
Poza domem.
Bez mężów.
I dzieci...
Tak!Tak właśnie!
Dwa dni bez domowych obowiązków.
Bez - mamo!mamo!
Bez szorowania toalety i robienia prania.
Bezkarne dwa dni, kiedy jest się tylko sobą.
Oczywiście - dzieci i domowe ognisko to wówczas bezwzględnie temat number one...
Bo tęsknota za pierworodnym ogromna.
Nawet, gdy "Ko ko ko".
Mam mało koleżanek.
Tych bliskich.
Długoletnią przyjaciółkę - jedną.
Na szczęście mam siostry.
Razem jest nas trzy.
Siostrzyczka środkowa ;-) to również prawdziwa przyjaciółka od serca.
Młodsza jest równie bliska, ale jeszcze młodziutka i zajęta jest swymi nastoletnimi klimatami.
Często z zazdrosnym ściskiem serca podziwiam ilość lajków u znajomych na facebooku.
Momentami zastanawiam się, czy mój deficyt to czasem nie wynik urodzinowego życzenia, które co roku słyszę z ust mojej przyjaciółki: Niewielu, a prawdziwych przyjaciół...
Bo nie ilość się przecież liczy, a jakość...
A i owszem, ale o ile łatwiej jest, gdy można z siebie wyrzucić żale i obawy.
Ale jak trudno, gdy powierniczka daleko, daleko...
I dlatego właśnie czasami wyjeżdżam.
Sama.
Kiedyś z walizą.
Dzisiaj z piżamą w torbie podręcznej, sukienką na zmianę i kilkoma niezbędnymi kosmetykami
Nic więcej nie potrzeba.
Aby się zrelaksować podczas podróży PKS-em, czytając pisma wnętrzarskie.
Aby zjeść pyszny obiad, nie pilnując przy tym, żeby jak najwięcej trafiło do dziecięcego brzucha.
I śniadanie też.
Zawsze w tej samej - obłędnie klimatycznej knajpce.
Aby bezkarnie połazić po sklepach, mając w końcu przy boku kogoś, z kim można po babsku podzielić się modowymi spostrzeżeniami.
Aby pożalić się.
Pośmiać się.
Zwierzyć z obaw.
Aby zresetować głowę.
Naładować baterie.
Zapomnieć o kłopotach.
Aby po prostu tylko: "Ko ko ko"...
Do późnej nocy...
Do zachrypnięcia...
Super, że masz taką osobę, której możesz powiedzieć dosłownie wszystko. Dużo łatwiej jest ze wszystkim się uporać, gdy ma się świadomość posiadania przyjaciółki "od serca". Mnie pozostają listy, bo do swojej mam bardzo daleko, ale dajemy radę, mimo upływu lat :) I zgadzam się, że lepiej mniej, ale sprawdzonych przyjaciół, niż więcej "udawanych", lub takich, którzy są tylko wtedy, gdy dobrze się dzieje...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę pięknego tygodnia ;)
My też staramy się pisać, bo w pisaniu również można się zwierzyć czy wesprzeć. Takie spotkania mamy dwa razy do roku...Dlatego pewnie smakują tak cudnie;-)
UsuńZdecydowanie tak - moja znajoma napisała ostatnio na fb "chciałabym tak po prostu uciec" a ktoś jej odpisał "to nie jest rozwiązanie, to tylko chowanie głowy w piasek". Ja się z tym nie zgadzam. Dobrze jest czasem uciec, na dzień czy dwa, żeby właśnie się naładować. Tak jak ty zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńTrzeba uciekać czasem!Ale uciekać, a nie pisać na facebooku;-)Ja uciekałam zwłaszcza, gdy Nacio był maciupki i wysiadałam psychicznie przy ciągłym płakaniu. Uciekałam na dwie godzinki do Sauny. Kładłam się w sali leżakowej i leżałam...leżałam...Czasem aż chrapnąć się zdarzyło;-)
UsuńWszystkie bliskie mi kobiety porozjeżdżały się się świecie i coraz rzadziej mam możliwość na sympatyczne "Ko, ko, ko" Może uda mi się znaleźć lokalnie taką kokoszkę od serca. Czas pokaże.
OdpowiedzUsuńJa też mam nadzieję, że kiedyś w końcu i ktoś na wyciągnięcie ręki się znajdzie...Na razie czuję się, jakby coś było ze mną nie tak...;-(
UsuńZazdroszczę, ze masz kogoś takiego. Mi by się właśnie przydało tak wyjśc z jakąś bliską sercu osobą i gadac, gadac i gadac. Niestey jakoś ciężko w moim otoczeniu o takich przyjaznych, ciepłych i pozytywnych ludzi. każdy tylko za pieniądzem gna i czubke własnego nosa widzi. Mam wrażenie, ze coraz rzadziej spotyka się przyjaznych ludzi... A szkoda...
OdpowiedzUsuńNo w moim własnie też kiepsko strasznie. Zasatnawiam się często, co ze mną nie tak...
UsuńNajlepsza terapia. Najfajniejsze SPA dla skołatanego ducha Matki i Żony , będącej w pełnej gotowości 24 h/d. Takie wypady powinny być ustawowo nam przyznane, jak urlop macierzyński ;) Żeby móc po nich, z pełnymi akumulatorkami wskoczyć na nowo, z uśmiechem, w domowo-dziecięco-mężowy kierat :)
OdpowiedzUsuńOjjjj tak;-)
UsuńMasz rację z tym kobiecym gadaniem, o dziecku mogę mówić bez końca. Przyjaźń jest zdecydowanie najważniejsza w życiu. Świetnie, że ją masz. Ja ostatnio mam jakiś deficyt w ilości przyjaciółek, które są zajęta karierą, więc nie mają o czasu rozmawiać z pełnoetatową kurą domową jaką się stałam.
OdpowiedzUsuńNo właśnie...Mam dokładnie takie same odczucia;-(
Usuńsuper:) też bym tak chciała,ale się nie da ;/ i nie ma z kim :(
OdpowiedzUsuńKurcze...Co z tymi babami?Do diaska!
Usuńi to piękne jest, to ko ko ko jakby trele najpiękniejszych ptaków, gdy się prawdziwego kompana ma:)
OdpowiedzUsuńOjjj tak;-)
UsuńKo ko konkretnie :) Bez zbędnych znajomości.
OdpowiedzUsuńżal mi tylko, że tym razem beze mnie to kokoszenie:-(
OdpowiedzUsuńEvcia, byłaś z nami :) i to nawet wyobraź sobie w Bellview przy stoliczku przy oknie :) choć brakowało nam trzeciego punktu widzenia, starałyśmy się sobie wyobrażać Twoje kontrapunkty :) do następnego :)
UsuńOj i mnie żal było baaardzo!Ale wierzę mocno, że już niedługo nadrobimy zaległości;-)
UsuńZazdroszczę :) Ale tak pozytywnie... i chyba najbardziej mam do siebie pretensje o to, że przecież też bym mogła a jeszcze mi się nie udało :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga od pierwszej chwili,gdy się na niego natknelam. Pierwszego dnia poswiecilam bite 4 godziny na wdrążenie się w jego tematykę:). Sama w tej chwili jestem w ciąży i mega pozytywnie nastraja mnie to co każdego dnia (od mojego pierwszego wielkiego odkrycia) oczytuje na tym blogu:). Serdecznie pozdrawiam i proszę o więcej Martusiowo-Naciowej energii:):).
OdpowiedzUsuńOjjjj cieszę się bardzo!Strasznie to miłe, że komuś chce się czytać te moje bazgrołki...A jak jeszcze komuś pomagają, to już w ogóle spełnienie marzeń;-)
Usuńkokoko kochana do następnego razu :)
OdpowiedzUsuń;-))))))
UsuńAle fajne takie spotkanie - zazdroszczę :) Ja zawsze dzieci ze sobą zabieram... Chyba przy następnej okazji zostawię je u jakichś dobrych duszyczek ;) Chociaż ilość znajomych stale się kurczy przez to moje "siedzenie" w domu z dziećmi :|
OdpowiedzUsuńNastazja również Swiata nie widzi poza swoją ciocią a moja siostrą ;)
OdpowiedzUsuńjestesmy tutaj pierwszy raz i bedziemy wpadac częściej
Zapraszamy do nas
http://nastkiblog.blogspot.com
strasznie sie zaczytalam dzisiaj na tym Twoim blogu :) ja od kiedy urodzila sie mojca corcia troche stracilam kontakt ze znajomymi a raczej stal sie bardziej ograniczony, czasami gubie sie w tematach na ktore rozmawiaja, zostaje z tylu :) ale jestem szczesliwa :) pozdrawiam i na pewno jeszcze wpadne
OdpowiedzUsuńoj tak ;-) też tak długo potrafię tylko nie ma kiedy, ostatnio tylko szybkie kawy z przyjaciółkami ;-) ale wtedy ko ko ko w tempie przyspieszonym. taki babski teleexpress ;-)
OdpowiedzUsuń