Zawieźliśmy naszego tatusia na spotkanie.
Dojeżdżamy pod dom.
Wyjmuję syna z fotelika.
- Mamusiu ziobać jak lysiuję!
Mój wzrok w tempie błyskawicznym zatrzymuje się na wskazywanym przez mały paluszek wskazujący NOWYM BUCIKU.
F.....ck! - pierwsze co pojawia się w myśli.
Zaraz potem następuje chwila paniki.
Kolejno pogodzenie się z nieodwracalnym faktem, zmieszane z rozpierającym żalem.
Jeden z dwóch całkiem NOWIUŚKICH, skrupulatnie wyszukanych i dobranych, zielonych bucików z polerowanego, miękkiego nubuku TOTALNIE ZDEWASTOWANY! Dziecięcym paznokciem!
Kreski pionowe i poziome na całym czubku buta wyrżnięte jak nożykiem...
Bardzo, oj bardzo musiałam ze sobą walczyć, aby ukryć swe poruszenie, przed zdziwionym, dziecięcym wzrokiem.
- Nacio, zniszczyłeś nowego bucika - wycedziłam przez zęby,mocno starając się, aby zabrzmiało dość miękko i normalnie.
- To było niechciący Mamusiu.
Niechcący.
Poszliśmy do domu. Rozpakowuję torby, przygotowuję kolację. Syn wyraźnie zasmucony przycupnął w przedpokoju przy naszym psiaku.
Siedzi.
Duma.
Nagle zjawia się w kuchni.
- Mamusiu - zwraca się do mnie i patrzy z dołu tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczyskami.
Kucam przed nim.
- Słucham Synku.
- A Ty juś źawśe będzieś moją mamusią?Juź źawśe?
Moja twarz wraz z ostatnim dźwiękiem jego głosu wygięła się we wzruszeniowym grymasie, nad którym mocno starałam się zapanować. Daremnie, bo oczy zaszklone zdradzają wszystko.
- Oczywiście, że już zawsze kochanie.
Piep...yć buciki!
Ooojej... taki tekst rozpuściłby mnie po sekundzie :D
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuńWzruszające... Ja podobny tekst usłyszałam, kiedy przez trzy dni opiekowałam się Fiołka siostrzeńcem. Oczy mi się bardziej niż zaszkliły...
OdpowiedzUsuńMnie już rozpuścił :)
OdpowiedzUsuńmnie już rozpuścił :)
OdpowiedzUsuńHaha, puenta bardzo mi się podoba. Piep...yć buciki! No! :)
OdpowiedzUsuń