Był wtorek.
Godzina za dwie dwudziesta.
Siedziałam w kościele.
Uwielbiam to ascetyczne miejsce.
Drewniane, bielone sklepienie.
Cegła na ścianach.
Dewocjonalia pojedyncze, wykonane z gliny.
W ławkach niewielu ludzi.
Wdycham ten spokój i eteryczność chwili.
Dzwonek.
Wchodzi ksiądz i ministranci...
Mamo tamtego chłopca...
Dziękuję Ci...
Twój syn - na oko dziewięcioletni chłopiec.
Dziewięcioletni bohater.
Gdy wszedł wśród innych ministrantów, od razu zauważyłam jego wyjątkowość.
Wyjątkowość, która stała się Twoim wyzwaniem.
Wyjątkowość, którą dźwigasz od dziewięciu lat dzień w dzień, minuta za minutą, sekunda za sekundą.
Wyjątkowość, której wizja zawsze budziła u mnie przerażenie.
Wyjątkowość, która dzięki Tobie i Twojemu wysiłkowi sprawiła, że moja ludzka próżność rozbieliła się znacznie, ustępując miejsca refleksji i wzruszeniu.
Stałam przed ołtarzem, a po moich policzkach ciekły łzy.
Płakałam, bo już dawno nie widziałam tak ogromnej determinacji i pragnienia bycia w kościele w sposób szczególny.
U dziecka?
Przecież to niemal się nie zdarza.
Umówmy się, większość chłopców służy do mszy za namową, a czasem nakazem rodziców.
Twój synek natomiast wszedł do prezbiterium wśród innych ministrantów z białą szarfą na ramieniu i totalnym przejęciem na twarzy.
I z pewną trudnością...
Widać było, że zwyczajny krok, nie jest dla Niego tak oczywisty.
Uklęknięcie wydawało się być prawdziwą ewolucją. Nawet trzymanie złożonych rączek.
Dawał radę.
Dzielny.
Kibicowałam mu z przejęciem.
Przed "podniesieniem" koledzy obok, instruowali go, jak zadzwonić dzwonkami.
Zwykła czynność, a dla Twojego synka była zadaniem powodującym ogromne skupienie i zaangażowanie.
Tak bardzo chciał dobrze wykonać powierzone mu zadanie.
Widziałam to na jego twarzy.
Trzymałam kciuki.
Udało się!
Głośno i o czasie.
Dziękuję Ci mamo tamtego chłopca, że mogłam spotkać go na swojej drodze.
Zachwycić się nim.
Otrzymać nadzieję, że w dzisiejszym świecie da się wychować dziecko zgodnie z najwyższymi wartościami.
I przypomnieć sobie po wtóre, co jest najważniejsze w byciu mamą...
Uwielbiam Cię Kobieto!!! Pisz częściej.
OdpowiedzUsuńNo i sie poplakalam..Dziekuje Ci za ten post. Mama 8letniego ministranta:)
OdpowiedzUsuńPięknie napisane, widzę tego chłopca oczami wyobraźni...
OdpowiedzUsuń