Nosi mnie. Kurcze, dopóki ograniczał mnie brzuchol, a potem noworodek przy piersi i obolałe ciało, to jakoś nie było tego tematu. Jednak im bardziej dochodzę do siebie, im bardziej wróciłam do sił, im bardziej synulek stał się samodzielnym, tym bardziej mnie nosi.
Nosi ambicjonalnie. Wiem, że wszystko leży w głowie, i mogłabym wymyślić sobie 2865 ambitnych rzeczy do robienia w zagrodzie domowo-dzieciowo-mężowej, ale taka już jestem "typka", że potrzebuję wyzwań prawdziwych. Ciężkich. Wysokiej poprzeczki. Żeby tak móc się wykazać, nagłowić, zmęczyć, cel określony osiągnąć i mieć to superaste uczucie - DAŁAM RADĘ, jestem Żyleta!Jak tylko mi się zachce, to mogę przenosić góry!
A potem usłyszeć jedno słowo docenienia. . . To wystarczy. Jedno słowo.
A tymczasem w domu cudowna codzienność z moim rumburakiem przesłodziasznym. Każdy dzień pełen uśmiechu i szczęścia. Towarzystwo Szuszuniowe najcudowniejsze jest ze wszystkich. Jest nam razem naprawdę cudownie, przemilaśnie. Tulimy, całujemy, girkami buzię maminą ugniatamy. I zupełnie nie rozumiem autorów powiedzenia: "Jak już wejdziesz w te pieluchy, to . . ."Dla mnie te "pieluchy" to najcudowniejsze, czego w życiu doświadczyłam, a mamowanie daje mi tyle radości, jak nic innego, tylko że. . .
No właśnie tylko, że gdzieś tam we mnie jest jeszcze ta Żyleta. Niezależna, samowystarczalna, żądna wyzwań i rozwoju. Przez czas ciąży i wczesnego mamowania była uśpiona, ale teraz budzi się. . .I coraz ciężej ją zagłuszyć.
Bo ambicje ją zżerają. . .
rooozumiem koleżankę i kibicuję w rozwoju! obmyślaj coś fajnego i relacjonuj!!!
OdpowiedzUsuńUuuu coś czuję, że niedługo usłyszymy o jakimś Twym przedsięwzięciu :))) czekamy, czekamy i kciuki trzymamy!
OdpowiedzUsuńVinti, Hafija - dziękuję za miłe słowo;-DNo muszę coś wymyślić, bo zwariuję, ale jeszcze trochę, jeszcze kilka miesięcy. Jeśli wytrzymam;-D
OdpowiedzUsuńto witaj w klubie:-)))) lubie to moje powiedzenie: bo oprócz tego, że jesteśmy mamami, jesteśmy przede wszystkim kobietami z ambicjami.
OdpowiedzUsuńOtóż to Ewelio;-D
OdpowiedzUsuńA nie łatwiej byłoby bez...?;-)
oOOO nie mogę się doczekać :) Na pewno COŚ wymyślisz :D
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMarta, co najmniej kilka razy dziennie rozważam powrót do pracy:D No ale z drugiej strony...żal mi przegapić te nowości dzieciowe...
OdpowiedzUsuńEmilko- mnie tez żal zostawić maluszka, tym bardziej, że jest nam teraz taaaaaak dobrze.Powtarzam sobie zatem, że jeszcze nie teraz, ale za niedługo przyjdzie mój czas;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to rozumiem. Najlepsza byłaby praca elastyczna, własna działalność, etatu sobie nie wyobrażam... Jestem pewna, że coś wykombinujesz :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się Tobą, bo znam to wszystkie odczucia, o których tak pięknie piszesz. Matczyne, ambicjonalne... i trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Ha! a ja sobie nawet zrobiłam "plan żyleta", czyli rzeczy na które nigdy nie miałam czasu, teraz postanowiłam nadrobić, by za jakiś czas "wrócić" ze zdwojoną siłą :)
OdpowiedzUsuń