No właśnie. Wyszło trochę inaczej, niż wyobrażałam sobie w mojej literackiej wizji. . .
Późnym popołudniem objechaliśmy kilkoro znajomych, którzy zostali na Sylwestra w domach. Pośmialiśmy się. Życzyliśmy sobie "szczęśliwego nowego roku". Kiedy przyszło wracać do domu, przez chwilkę pojawiła się nutka żalu, że "musimy" wracać.
W domku wróciła zwykła codzienność. Dwie godziny przez wyczekiwaną przez wszystkich północą, wykąpaliśmy Szuszunia. Nawilżony, wyczesany, przebrany w piżamkę chłopczyk padał ze zmęczenia.
Padał do momentu, kiedy jak co wieczór położyliśmy się do łóżka. I tutaj coś, czego matka w ogóle nie przewidziała. Że też ja dopiero w tym roku zauważyłam tę ludzką niecierpliwość cholerną! Petardy i fajerwerki nie strzelały w oddali, ale tuż pod naszymi oknami!!! Kurna! I to z częstotliwością światła, przyprawiając Dziecię o bezsenność, a Matkę o rozstrój nerwowy. Po półgodzinnej próbie usypiania, nasza trójka skapitulowała.
I w ten oto sposób wieczór Sylwestrowy spędziliśmy, zabawiając naszego Nicponia, pokładającego się na dywanie.
Kiedy wybiła dwunasta, staliśmy w trójkę z nosami przyklejonymi do szyby okna. Nacio był zachwycony.
A rodzice wzruszeni. . . Bardzo.
Potem moi chłopcy poszli spać. Wystrzały ucichły. Dziecięce marudzenie też.
Mama weszła do sypialni. Było ciemno jak w. . . (rolety zostały wcześniej zasunięte, żeby nie było widać błysków). Potknęła się o psa. Wcisnęła w końcu swój pociążowy tyłek na skrawek łóżka koło Taty. Przytulili się. Mama złapała małą szuszkową nózię, jeszcze szurającą po prześcieradle. Dziecię zasnęło.
A Mama podziękowała Tacie za miniony rok. . .
a mój przespał fajerwerki.
OdpowiedzUsuńHe, he ja też właśnie o Sylwku pisałam :)
OdpowiedzUsuńDobrze jednak, że ta noc to tylko raz w roku ;)
Oj te fajerwerki kilka godzin przed północą i nam dały się we znaki...ale co tam! W Nowym Roku życzę wszystkiego co najlepsze całej rodzince!
OdpowiedzUsuńKurczę jak to jednak zmienia się punkt widzenia od punktu siedzenia. Zawsze czekałam na fajerwerki, a tym razem co??.... Masakra jakaś. Czekałam jak głupia żeby już było po wszystkim. Cały czas patrzyłam do córeczki czy się nie obudzi. Na szczęście mój brzdąc odsypiał wszystkie ostatnio nieprzespane noce z powodu wykluwającego się zęba :).
OdpowiedzUsuńZęba gratulujemy;-)
OdpowiedzUsuńJa w sumie zawsze olewałam te wystrzały a teraz jak zasłaniałam Adzie uszka to mnie tak wkurzały, że szkoda gadać :) Buziak :*
OdpowiedzUsuńjak ja lubie czytac Twoje posty! Zazwyczaj albo doprowadzaja mnie do placzu albo sprawiaja, ze sie usmiecham;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMojej Królewny nic nie ruszyło... :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że razem w rodzinnym gronie:-) P.S. coś nas ostatnio nie odwiedzasz:-)
OdpowiedzUsuńEvelio obiecuję poprawę;-)
OdpowiedzUsuńOl(g)a - dzięki!
aaa, te petardy to była i u nas jedna wielka niewiadoma, ale zadziwiająco, Mała się nie przebudziła. Spała w swoich stałąych porach :) Pozdrawiamy i życzymy wszystkiego co najlepsze na Nowy Rok!
OdpowiedzUsuń