Stary aparat. Chyba ruski. Film na 36 zdjęć. Milion ustawień, których za chiny nie potrafiłam pojąć.
Potem wywoływaliśmy je w ciemni zrobionej z piwnicy.
Tata sam rzadko dawał się fotografować. Zawsze powtarzał, że nie lubi "ustawianych" zdjęć. Że najfajniejsze są te zrobione z zaskoczenia. Z ukrycia.
Uwielbiam zdjęcia z nad morza. Co roku planowałam sobie jakie zdjęcia, gdzie i w jakiej scenerii zrobię. W co ubiorę Nacia. Gdy był odrobinę starszy nawet się to udawało. Och, jaka byłam zadowolona z siebie, gdy udało się zrealizować wszystko tak, jak sobie zaplanowałam.
Jednak...
Ostatnio usłyszałam fajne zdanie: macierzyństwo jest największym zabójcą perfekcjonizmu...
Dlatego w tym roku z urlopu przywiozłam to, co udało mi się w locie "napstrykać". Nie było czasu na planowanie, na przebieranki, skrupulatne ustawianie aparatu. Nie ogarniałam dokładnie niczego...
No i nigdy chyba ja sama nie byłam na tylu zdjęciach.
A wszystko dzięki mojej siostrze...
Martus,ja sie pytam jak Ty mozesz miec taka figure? Tylko nie mow,ze to karmienie piersia ;-) zdjecia przesliczne,pozdrawiam serdecznie Kasia
OdpowiedzUsuńfajne chłopaki;))))
OdpowiedzUsuńchciałabym choć w połowie umiem robić tak dobre zdjęcia jak ty;)
Piękne zdjęcia! Ja się cały czas szkolę, czytam.no i zbieram na jakiś porządny aparat :)
OdpowiedzUsuńA Ci Twoi chłopcy - fantastyczni :)
Jakie piękne te Wasze dzieci ! Zupełnie różni chłopcy, a obaj tacy cudowni :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia :) jak ja robię foty, to wychodzą średnio :(
OdpowiedzUsuńPiękne pamiątki ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. I piękna Ty :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są najlepszą pamiątką!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ♥