Nasz pies zeszytów nie zjada.
Nasz pies, według zeznań mego młodocianego syna, przejawia oznaki wyższej inteligencji...
Rzecz działa się na naszym kuchennym blacie, na którym ostatnio towarzysko zasiaduje pierworodny.
Zasiaduje i kombinuje.
Najczęściej gra na puszkach z kawą i herbatą.
Taaaak, taak, gra.
Łyżką...
Czyli wali na oślep z radością nieskrywaną, na co cierpliwie zezwalam, wierząc, że i Ci wielcy od czegoś zaczynali.
Czasami jednak Synu buduje.
Wierzę buduje z tychże samych puszek.
Czasami też po prostu rozsypuje zawartość.
Ostatnio tak było z kawą...
Pytam wtedy:
- Nacio kto rozsypał kawę?
A Nacio zmieszany, po krótkim namyśle:
- Doduś! ( co w wolnym tłumaczeniu oznacza Doluś, zdrob. od Dolar)
- Doluś? - pytam zdziwiona, upewniając się tego, co usłyszałam.
- Tak mamo! Doduś!
- Ciekawe...
- Tak mamo. Doduś dobił hop i tu i tu, mamo. - odpowiada pierworodny z takim przekonaniem, że z pewnością przekonałby urzędnika skarbówki nawet.
- Tak? - zapytałam wyraźnie rozbawiona całą sytuacją.
-Taaaaaaaaaaaaaaaaak. - nadal utrzymywał zeznania syn.
- A kto tak kłamie? - zapytałam odruchowo.
- Doduś mamo - odrzekł syn z powagą...
;-)
A poniżej przedstawiam Wam Dolusia, który wskakuje na blat, wysypuje kawę z puszki, a do tego wszystkiego jeszcze kłamie...;-)
środa, 30 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Mucha z grochami.
Kocham tę muchę.
Kocham! Kocham! Kocham!
To jest mucha wyjątkowa.
Zamówiona na ślub mojej siostry.
Wykonana wyjątkowymi dłońmi wyjątkowej osoby - Marzenki znanej z bloga Kurnik Domowy, fotografki
dziecięcej, której prace możecie obejrzeć także TUTAJ
Kiedy założyłam Naciowi najnowsze łupy z mojego ulubionego S.H. , nie mogłam sobie odmówić.
Widok niecodzienny, sądząc po minach przechodniów podczas naszego spaceru...
Ale co tam, mnie się bardzo mój pierworodny w wydaniu gustownym podoba ;-)
Co sądzicie?;-)
Kocham! Kocham! Kocham!
To jest mucha wyjątkowa.
Zamówiona na ślub mojej siostry.
Wykonana wyjątkowymi dłońmi wyjątkowej osoby - Marzenki znanej z bloga Kurnik Domowy, fotografki
dziecięcej, której prace możecie obejrzeć także TUTAJ
Kiedy założyłam Naciowi najnowsze łupy z mojego ulubionego S.H. , nie mogłam sobie odmówić.
Widok niecodzienny, sądząc po minach przechodniów podczas naszego spaceru...
Ale co tam, mnie się bardzo mój pierworodny w wydaniu gustownym podoba ;-)
Co sądzicie?;-)
Kardigan - H&M - mój ulubiony S.H.
Koszula - H&M - mój ulubiony S.H.
Spodnie - H&M - mój ulubiony S.H.
Mucha - Kurnik Domowy, niestety nieaktywny.
Buty - Elefanten - Deichmann
wtorek, 22 października 2013
Mieszane uczucia.
Strasznie nie lubię ścisłej kategoryzacji - niebieskie dla chłopców, różowe dla dziewczynek.
Znacie już moje zamiłowanie do bieli, a i widzieliście nie raz na Natanku ubranka kupione na dziale dla dziewczynek.
Nigdy nie widzieliście na nim za to koronki, motylka, czy kwiatuszka.
Tego raczej unikam ;-)
W pozostałych tematach gust mój jest dość elastyczny.
Bywa nawet, że zaczynam się tym nieco martwić...
Zwykle wówczas któraś z mam wrzuca na bloga stylizację, która koi moje bolączki, bo jest także z "tych właśnie" nietypowo chłopaczurowych.
Podobnie było w przypadku pewnych legginsów, które wyszperałam w euforii w moim ulubionym S.H.
Wyszperałam i myślę.
Zerkam i myślę.
Po głowie się drapię...
Myślę.
W końcu pytam swoją siostrę: "Iwcia, jak myślisz, takie legginsy dla Nacia to już przegięcie?".
Zapytałam licząc głęboko w sercu, że siostra zaprzeczy.
Ściskam kciuki i słyszę...
"No wiesz..."
Nie zaprzeczyła...
A ja włożyłam je do swego koszyka, buntując się przeciw całemu światu...
A teraz, patrząc na te najnowsze zdjęcia, cieszę się strasznie z tej swojej niepokory.
I z odwagi, gdy zakupiłam Synowi czerwono - różową koszulę ;-)
Znacie już moje zamiłowanie do bieli, a i widzieliście nie raz na Natanku ubranka kupione na dziale dla dziewczynek.
Nigdy nie widzieliście na nim za to koronki, motylka, czy kwiatuszka.
Tego raczej unikam ;-)
W pozostałych tematach gust mój jest dość elastyczny.
Bywa nawet, że zaczynam się tym nieco martwić...
Zwykle wówczas któraś z mam wrzuca na bloga stylizację, która koi moje bolączki, bo jest także z "tych właśnie" nietypowo chłopaczurowych.
Podobnie było w przypadku pewnych legginsów, które wyszperałam w euforii w moim ulubionym S.H.
Wyszperałam i myślę.
Zerkam i myślę.
Po głowie się drapię...
Myślę.
W końcu pytam swoją siostrę: "Iwcia, jak myślisz, takie legginsy dla Nacia to już przegięcie?".
Zapytałam licząc głęboko w sercu, że siostra zaprzeczy.
Ściskam kciuki i słyszę...
"No wiesz..."
Nie zaprzeczyła...
A ja włożyłam je do swego koszyka, buntując się przeciw całemu światu...
A teraz, patrząc na te najnowsze zdjęcia, cieszę się strasznie z tej swojej niepokory.
I z odwagi, gdy zakupiłam Synowi czerwono - różową koszulę ;-)
Koszula z kapturem - Next - mój ulubiony S.H.
Sweterek - H&M - mój ulubiony S.H.
Szalik - Zara - dział dla dziewczynek - Sklep - aktualna kolekcja
Spodnie/legginsy - Lindex - mój ulubiony S.H.
Skarpetki - H&M - sklep
Buty - Elefanten - Deichmann
piątek, 18 października 2013
I tak i nie.
Ostatnio bardzo często Synu towarzyszy mi w czynnościach kulinarnych.
Gdy tylko przyuważy mnie przy kuchennym blacie, przybiega i oznajmia, że cyt. : "Mamo, Mamo Nacio ście być duziiiiiiii". Co w wolnym tłumaczeniu oznacza, iż Synu ma ochotę zasiąść na blacie.
I wówczas ja - Matka sadzam go.
Zupełnie niehigienicznie i nieodpowiedzialnie ;-P
Ale co tam, po prostu bardzo lubimy te nasze kuchenne chwile. Syna podczas jego urzędowania na wysokościach nie spuszczam z oczu, a blat po posiedzeniu dokładnie się wyciera i już.
No i właśnie wczoraj, tak siedział pierworodny mój wieczorową porą, dotrzymując matce towarzystwa przy szykowaniu kolacji.
W pewnym momencie począł wiercić się i coś kombinować.
Pytam zatem: "Synku, chcesz zejść?".
Po chwili zastanowienia Nieopierzony odpowiada strasznie z siebie zadowolony: "I tak i nie".
Zdziwiona tym co usłyszałam, upewniam się: "Słucham? Chcesz zejść?".
"I tak i nie, mamo" - odpowiada syn, co ewidentnie zalatuje mi prezydentem Wałęsą.
I gdybym była pawiem, to właśnie rozpostarłabym swój olbrzymi pawi ogon i kroczyć poczęła z dumą po kuchennej przestrzeni. Bo przecież jeśli tak przebiegłe sformułowania Syn mój w wieku dwóch lat już prawi, to co będzie dalej...
Pawiem nie jestem. Odrzekłam zatem tylko z dumą: "Synku, ale Ty jesteś spryciarz!"
"Tak mamo." - pewnie odrzekł Synu - "Nacio jeś śplyciaś"...
Gdy tylko przyuważy mnie przy kuchennym blacie, przybiega i oznajmia, że cyt. : "Mamo, Mamo Nacio ście być duziiiiiiii". Co w wolnym tłumaczeniu oznacza, iż Synu ma ochotę zasiąść na blacie.
I wówczas ja - Matka sadzam go.
Zupełnie niehigienicznie i nieodpowiedzialnie ;-P
Ale co tam, po prostu bardzo lubimy te nasze kuchenne chwile. Syna podczas jego urzędowania na wysokościach nie spuszczam z oczu, a blat po posiedzeniu dokładnie się wyciera i już.
No i właśnie wczoraj, tak siedział pierworodny mój wieczorową porą, dotrzymując matce towarzystwa przy szykowaniu kolacji.
W pewnym momencie począł wiercić się i coś kombinować.
Pytam zatem: "Synku, chcesz zejść?".
Po chwili zastanowienia Nieopierzony odpowiada strasznie z siebie zadowolony: "I tak i nie".
Zdziwiona tym co usłyszałam, upewniam się: "Słucham? Chcesz zejść?".
"I tak i nie, mamo" - odpowiada syn, co ewidentnie zalatuje mi prezydentem Wałęsą.
I gdybym była pawiem, to właśnie rozpostarłabym swój olbrzymi pawi ogon i kroczyć poczęła z dumą po kuchennej przestrzeni. Bo przecież jeśli tak przebiegłe sformułowania Syn mój w wieku dwóch lat już prawi, to co będzie dalej...
Pawiem nie jestem. Odrzekłam zatem tylko z dumą: "Synku, ale Ty jesteś spryciarz!"
"Tak mamo." - pewnie odrzekł Synu - "Nacio jeś śplyciaś"...
środa, 16 października 2013
Dziergane.
Coraz zimniej na dworze.
Coraz chętniej wkładamy ciepłe swetry, bachutamy się szalikami.
Bo co innego niż dzianina daje ciepełko i ostateczne wykończenie lookom na chłodne dni.
Zawsze mam ogromny problem z czapkami dla Natanka.
Chodzę, szukam, węszę, wypatruję...
Z reguły, im bardziej mi zależy, tym trudniej jest znaleźć coś odpowiedniego.
Już sama nie wiem. Albo mam gust jakiś wygórowany, albo nie tam szukam, gdzie trzeba...
Ostatnio nie szukałam.
Weszłam do Tchibo, jak zwykle po Latte na wynos.
Weszłam.
Zobaczyłam.
I kupiłam.
Bo spodobał mi się ten komplecik.
Bo uwielbiam Natanka w miodo - musztardach.
Bo jego oczka są wówczas bardziej brązowe niż zwykle.
Po prostu.
Coraz chętniej wkładamy ciepłe swetry, bachutamy się szalikami.
Bo co innego niż dzianina daje ciepełko i ostateczne wykończenie lookom na chłodne dni.
Zawsze mam ogromny problem z czapkami dla Natanka.
Chodzę, szukam, węszę, wypatruję...
Z reguły, im bardziej mi zależy, tym trudniej jest znaleźć coś odpowiedniego.
Już sama nie wiem. Albo mam gust jakiś wygórowany, albo nie tam szukam, gdzie trzeba...
Ostatnio nie szukałam.
Weszłam do Tchibo, jak zwykle po Latte na wynos.
Weszłam.
Zobaczyłam.
I kupiłam.
Bo spodobał mi się ten komplecik.
Bo uwielbiam Natanka w miodo - musztardach.
Bo jego oczka są wówczas bardziej brązowe niż zwykle.
Po prostu.
Komplet - czapka + komin - Tchibo - sklep
Kurtka - F&F - Tesco
Spodnie - H&M- sklep
Buty - ZARA - sklep - ostatnia zimowa wyprzedaż - całe 29zł;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)