Zaryzykuję stwierdzenie, że mam najcudowniejszego, najpiękniejszego i NAJGRZECZNIEJSZEGO SYNKA NA ŚWIECIE.
Natoś praktycznie w ogóle nie płacze. Jak to możliwe? Ano tak, że odkąd zakumał o co chodzi w uśmiechaniu, uśmiecha się non stop. Do mnie uśmiecha się przy każdym moim na niego spojrzeniu. Ale powiedzmy, że to norma. Natomiast uśmiecha się też do każdego, kto choć przez moment uśmiechnie się do niego. Do Tatusia Maciusia, do babci jednej i drugiej, do cioć i wujków i nawet do pradziadka swego starutkiego, który z uśmiechem zabawia go w starodawnym stylu: "Taś, taś, taś". Ale to rodzina - powiecie. Tylko, że na rodzinie nie koniec. Pisklak tak samo obdarza bezzębnym uśmiechem obcych - młodego chłopaka w kolejce do kasy i panią starszą w windzie w galerii też :-)
A jak się nie uśmiecha, to leży sobie i gada do kury i pszczoły na macie przy łóżku, do balonów czerwonych na ścianie, no i w końcu do ulubionej biedronki na naszym ochraniaczu z White&Black. Biedrona jest jego faworytką. I śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, że dzięki niej kurczak nasz u - wiel - bia leżeć w łóżeczku. Leżeć - podkreślam, nie spać:-) I szczerze mówiąc za to właśnie i ja markę tę pokochałam. Dzięki niej mogę śmiało zrobić sobie make up w łazience, bo mały jest zajęty opowiadanie biedronce, jak to dzisiaj mu się spało. A gada do niej tak przekonywująco, że czasem sama jestem w szoku :-) Mogę też wstawić pranie, zaparzyć kawkę, a nawet zerknąć na babski program w tv. Zatem dzięki White&Black mam więcej czasu dla domu i siebie nawet jeśli pisklę me nie śpi.
A do tego design wyrobów tej firmy kupił mnie bez granic. U - wiel -biam to biało - czarno - czerwone wzornictwo. I powiem Wam szczerze, że z czystej mojej próżności miałabym ochotę na jeszcze kilka ich wyrobów. Niestety tutaj napotykam na mały minusik - cena... Ale cóż, za jakość i tyyyyyyle wolnego, maminego czasu trzeba dobrze też zapłacić :-)
Szkoda tylko, że firma ta nie ma takich produktów jak karuzelka nad łóżeczko (kupiłabym za każdą kasę), czy też zabawki do powieszenia nad wózkiem... Może kiedyś się doczekamy...
A teraz dzidziątko moje smacznie śpi przy kołysankach, które płyną z dzisiaj zakupionej wieży :-) W końcu mogę molestować dziecię moje muzycznie, co by talenta w nim drzemiące rozwijać. Wkrótce w ruch pójdzie Arka Noego:-)Gwoli rozgrzewki, ha ha ha.
Na koniec przypominam o mojej akcji Kochane mamy do formy wracamy!!! :-)
A teraz zmykam do mojego bejbuska, wycałować te zaspane ustka:-)