środa, 11 lipca 2012

Próba sił.

Ciepły letni wieczór. Przystanek autobusowy. Matka i Syn wracają ze spaceru po deptaku. Deptak latem jest niebywale urokliwy. Ogródki, knajpki, kawiarnie i lodziarnie tętnią życiem. Wszędzie mnóstwo ludzi... Synu lubi ludzi. Matka też...

Ale wróćmy do przystanku. Tak więc. Wracają. Matce nogi włażą w...Ale dzielna jest. Dzielna być musi, bo  i Syn musi. Chodzić!
I chodzić!
I chodzić! Wokół wózka. I za ławką. I obok pani z panem, co sobie gruchają. A że samodzielny jeszcze chłopczyna nie jest, to Matka z sekundy na sekundę garba coraz większego na plecach dostaje. A nogi włażą... Ale cierpliwa jest, bo każda próba usadowienia pierworodnego w wózku kończy się syreną. Prawie że strażacką I nerwowymi spojrzeniami współczekających.

Nagle autobus pojawia się na horyzoncie. Matka prosi. Spokojnie. Cierpliwie.
Nic z tego. Synu chce chodzić. Teraz właśnie! Matka tłumaczyć zaczyna w pośpiechu, licząc na zdrowy Syna rozsądek. Nic z tego.Chłopczyk o twarzyczce przesłodkiej, w grymas ją spina niechcenia i wyć poczyna. Głośno.

Autobus staje. Matkę panika ogarnia, gdyż pierwszy raz w sytuacji takiej ją postawiono. Bo żeby tak Syn jej rodzony, tak publicznie, z impetem takim, przy ludziach tych wszystkich, darł się tak i w łuk wyginał?!

W końcu Matka w garść się wzięła, dziecia za stopy złapała i "haka" swego rodzaju zastosowawszy, krzykacza posadziła. Jedną ręka próby powstania hamując, drugą wózek do autobusu wprowadziła. Wciągnęła raczej. Resztką sił ostatnich.

Jednak  horror na tym wcale się nie zakończył. Wyjec darł się ile sił w płucach małych. Wszyscy podróżnicy na Matkę, jak jeden mąż. Spojrzenia mało przyjazne. Zmęczone. Mówiące - ucisz tego dzieciaka kobieto, bo my zmęczeni. Bo my z roboty. Bo wieczór już.

Ale Syn litości nie znał wcale. A widząc, że ma szerokie audytorium, tym głośniej zawodził.
Matka szukając sposobu jakiegokolwiek, nawet knebel ze skarpetek dziecięcych rozważając w desperacji, olśnienia doznała i ...

Torebkę w pośpiechu przez ramię zdjęła. Zamek rozpięła i dziecięciu wręczyła, zachęcając do "pogrzebania".
Cisza. Cisza nastała upragniona. Matka pot z czoła otarła. Odetchnęła.
Wyjęła drobne z celu biletu zakupienia.  W końcu automat drobnicę połknąwszy, bilet wypluł. Matka  bilet skasowała, na dziecię patrzy i czuje jak płonąć na twarzy zaczyna... Rozgląda się nerwowo po współpodróżnikach. Tak. Patrzą się wszyscy.

A Synu uśmiecha się  radośnie przez łezki jeszcze niedawne, zęby swe bieluchne cztery górne rozkosznie szczerząc. Nos przy tym marszczy zawadiacko. Bo przecież nie ma lepszej zabwaki, niż tampony Matki. Koniecznie OB!




25 komentarzy:

  1. :))))))))))))))) Ale historia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D:D:D Jakże ja wielbię Twój styl pisania:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale sobie znalazł zabawkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe niezły ten Twój maluch ;) U nas torba też działa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha!
    Uwielbiam Was normalnie!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. ha ha niezłe:) widze, ze sie bawicie:) usciski!

    OdpowiedzUsuń
  7. :D Naprawdę, nic mnie tak dziś nie ubawiło jak wyobrażenie Waszej podróży :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  8. hahahhaha padlam, rycze bezglosnie bo dziecko spi, ale rycze ze az lzy ciekna, bo wyobraznia ma ruszona pokazuje wszystkie obracy z opowiadania:D ahhahahahahahaahahahahahah mina autobusowiczow- bezcenna:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się poprawić komuś humor;-)

      Usuń
  9. ahahahaha :D końcówka powaliła mnie na łopatki :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha ha ha ha ależ się uśmiałam :) rewelacyjnie piszesz;P z przyjemnością się czyta :) miłego wieczorku:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i też dużo przyjemności życzę;-)

      Usuń
  11. Ja tez Was uwielbiam i nawet na wakacjach nie zapominam;)MK+J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjjjj, dziękuję Ci kochana. Bardzo, bardzo mi miło;-)Udanego bajlangowania;-)

      Usuń
  12. Świetne zakończenie:):) Uśmiałam się:)!!!!
    P.S. Mój też lubi tampony:)

    OdpowiedzUsuń
  13. przywykniesz.....ludzie nigdy nie będą życzliwi;) potem już nie będzie płonąć, ludzie zawsze byli i będą intersowanć się nie swoimi sprawami a dziecię..jest normalnym małym człowieczkiem który nie zawsze musi mieć dobry humor i lubić jazdę autobusem. potem nie będziesz zwracać uwagi na gapiących się ludzi

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.