poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Mama się uspokoi.

Kiedy chodziliśmy jeszcze do szkoły rodzenia, poznaliśmy tam fantastyczną Panią Pediatrę. Starsza, ale bardzo nowoczesna babka, która prowadziła wykład w taki sposób, że wszyscy siedzieliśmy ze szczękami opadniętymi do pasa. Nawet tatusiowie wdali się w dyskusję.

Drugi raz spotkałam Ją podczas mojego porodu. Wezwano ją do odebrania naszego synka, który miał lada chwila przyjść na świat. Stała w drzwiach i widziała jak bardzo się męczę, aby wypchnąć malucha, bo on ciągle się cofa. W pewnym momencie nie wytrzymała i mówi do mnie tak: "Niech się Pani wkurzy! Musi się Pani tak wkurzyć z całych sił! I przeć strasznie mocno! Z całych sił! Słyszy mnie Pani?!"
No i wypchnęłam mojego dzidziusia. Dzięki niej.

Nasza Pani pediatra w przychodni, która przyjmuje na NFZ powinna mieć na drugie "To minie". Na przykład katar miał minąć. Tylko, że nie mijał! Przez trzy tygodnie! Przez które prawie wykończył się mój dzieciak, i ja sama.Więcej na jej temat nic nie powiem, bo szkoda słów.

Kiedy Pani "To minie" wpędziła nas do szpitala, dotarło do mnie, że potrzebujemy porządnego lekarza dla naszego dziecka. Nie miałam wątpliwości, do kogo się udać.

Nasza genialna pediatra jest także neonatologiem i homeopatą... No właśnie homeopatą.
W homeo nie wierzyłam nigdy. A wręcz mnie wkurzała ta cała ściema. Sama próbowałam w ciąży czegoś na przeziębienie no i d ... a.
Moja mama aplikowała najmłodszej siostrze i też nigdy białe kuleczki nie działały.
Jednak strasznie zależało mi, aby synek nie był leczony antybiotykami, bo wiem po samej sobie, jak bardzo wyniszczają one organizm i jak potem lawinowo choruje się dalej.

Zaufałam. Powiedziałam sobie, że i tak nie mamy nic do stracenia, więc ten jeden raz...
Zadziałało! Przysięgam! Najpierw zapalenie gardła - 2 dni i po temacie. Potem katar, który "miał minąć" a nie minął po trzech tygodniach. Dwudniowa kuracja białymi kulkami i baj baj glucie. Następnie przeziębienie z wysoką gorączką, kaszlem, bólem gardła - grube choróbsko. Jedno popołudnie i dziecko zaczęło stawać na nogi. Trzy dni i po chorobie. Ostatnio - silna pokrzywka, która za nic w świecie nie chciała zejść, a wapno mogłam sobie w nos wsadzić. Pięć granulek i  z sekundy na sekundę bąble się wchłoniły.

Nie chodzi mi o to, żeby kogokolwiek przekonywać. Od tego jestem najdalej. Ale chciałam się z Wami podzielić moją radością, że odnalazłam dla mojego synka taką "magiczną medycynę", która działa! Działa bo Nacio ma młody, silny organizm, nie skażony jeszcze chemią. Działa, bo Pani Doktor na tej magii się zna, a nie świruje pawiana w ciemno, udając specjalistę.

Do tego sama w sobie jest boska. Ma przecudowne podejście do maluszka. Na każdej wizycie powoli go oswaja, zaprzyjaźnia się z nim,  zanim dojdzie do badania. Jest jedynym lekarzem, po naszym pobycie w szpitalu, przy którym Natanek nie płacze. Jest cierpliwa i czuję, że zawsze nam pomoże. Ufam jej niemal bezgranicznie.

Podczas jednej z wizyt zapytałam jej, czy nie ma jakichś granulek na apetyt.
"Ale o co chodzi?" - zapytała.
Chodziło mi o to, że Synu za mało je.
"A co on właściwie je?" zapytała.
Wyliczyłam litanię całą, jak się w trakcie okazało.
" No. To teraz mama się uspokoi, Tak? Syna mama ma dożywionego, radosnego i zdrowego, więc nie rozumiem, czego mama jeszcze chce".
Poradziła jeszcze, żeby nie dokarmiać bobasa "zapychaczami" między posiłkami (chrupki biszkopty, paluszki, gęste soki), wówczas każdy posiłek zje ze smakiem.

Tak też robię. Ku zaskoczeniu "otoczenia". No bo przecież tak fajnie, jak dziecko cały czas coś żuje... Fajnie pod warunkiem, że jest to owoc lub warzywo ;-P
A "otoczenie" się uspokoi ;-)


14 komentarzy:

  1. Nacio jest przeboski!
    Zazdroszczę takiego lekarza. Nasz pediatra nie jest zły, ale... No właśnie to "ale"... Niby nie ma się do czego przyczepic, niby wszystko jest ok... Na szczęscie póki co bardzo mało go odwiedzamuy i oby tak zostało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza jest fajowa, ale sporo kosztuje dlatego też ciesze się, że nie musimy odwiedzać jej często;-P

      Usuń
  2. A jak się nazywają te magiczne białe granulki??
    Świetnie, że trafiłaś na taką lekarkę, rzadko się trafia ktoś kompetentny, a zarazem ciepły i przyjacielsko nastawiony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agula te granulki mają różne nazwy, są ich tysiące, a każde na coś innego i w innej dawce. Dla mnie to czarna magia. Bazuję na rozpisce od Pani doktor.
      Wrzuć w google homeopatia, na bank jest sporo informacji.

      Usuń
  3. ja robiłam podejście do homeopatii z Wiciem - bez oszałamiających rezultatów niestety bo pokładałam w tej metodzie ogromne nadzieje
    Ja też na siłę nie karmię i nie wpycham przekąsek
    Nacio przeuroczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei podeszłam bardzo sceptycznie i tylko z sympatii do lekarza, a kopara opada mi za każdym razem. Ale każde dzieciątko jest inne. No i lekarz też inaczej różne leki stosuje. Może w tym szkopół.

      Usuń
  4. Fajne zdjęcie :) Lekarza zazdroszczę - strasznie bym chciała mieć takiego pediatrę dla dzieciaków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! I powiem nieskromnie, że sama sobie zazdroszczę. Żałuję tylko, że musiałam poszukać kogoś prywatnie, na swój koszt.

      Usuń
  5. No Synulo wygląda wyśmienicie!:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra Pediatra to podstawa! Ja też moją uwielbiam i zaswszee mnie na ziemię sprowadza i motywuje, i dopinguje i jest wielką fanką Małego. Uwielbia gdy do niej przychodzimy, nie może się go nachwalić, a mi serce rośnie :))) Mama spokojna ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja poproszę o nazwisko na prv (carryikurkuma@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jednak nie odwazylabym sie kurowac dziecka homeo. Sklad tych substancji nie jest kontrolowany w przeciwienstwie do lekow.

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.