"Martuśko Droga!
Może zauważyłaś, że zostawiłam komentarze gdzieniegdzie na Twoim blogu. Teraz muszę zostawić Ci coś większego. Otóż od zeszłego tygodnia, każdego dnia, czytałam Twoje zapiski. Przeczytałam od samego początku do końca. Zaglądnęłam tu przez przypadek - ktoś z moich znajomych opublikował linka na FB. Zajrzałam i utonęłam. Przyznaję się, że podczytuję ukradkiem w pracy i to godzinami! Z żalem dotarłam do najnowszych wpisów, będę za tym czytaniem tęsknić, jak za dobrą książką kiedy się skończy. Tyle bym Ci chciała powiedzieć, co sobie myślałam i co czułam czytając. I podziw i zazdrość i wspólnotę taką duchową. Czasami wydawało mi się, że wyrywasz myśli i emocje prosto z mojego serca! Mam w głowie Twój obraz - naprawdę dobrej pisarki (uwielbiam Twój styl i język), super babki, wspaniałej żony, uroczej córki i siostry,a przede wszystkim przecudnej mamy. Wrażliwej, ciepłej, troskliwej... Kurczę chciałabym mieć własne wydawnictwo i drukować takie blogi jak Twój, żeby trafiały do innych mam i nie-mam :)
Być może kiedyś się przypadkiem spotkamy, bo jesteśmy z jednego miasta. Naoglądałam się Waszych pięknych zdjęć, więc na pewno Cię rozpoznam i przysięgam, że podejdę i osobiście Ci tego bloga pogratuluję :)
Ściskam i pozdrawiam - Również Mamuśka, również Martuśka, też z ZG i także po filologii polskiej ;)"
Może zauważyłaś, że zostawiłam komentarze gdzieniegdzie na Twoim blogu. Teraz muszę zostawić Ci coś większego. Otóż od zeszłego tygodnia, każdego dnia, czytałam Twoje zapiski. Przeczytałam od samego początku do końca. Zaglądnęłam tu przez przypadek - ktoś z moich znajomych opublikował linka na FB. Zajrzałam i utonęłam. Przyznaję się, że podczytuję ukradkiem w pracy i to godzinami! Z żalem dotarłam do najnowszych wpisów, będę za tym czytaniem tęsknić, jak za dobrą książką kiedy się skończy. Tyle bym Ci chciała powiedzieć, co sobie myślałam i co czułam czytając. I podziw i zazdrość i wspólnotę taką duchową. Czasami wydawało mi się, że wyrywasz myśli i emocje prosto z mojego serca! Mam w głowie Twój obraz - naprawdę dobrej pisarki (uwielbiam Twój styl i język), super babki, wspaniałej żony, uroczej córki i siostry,a przede wszystkim przecudnej mamy. Wrażliwej, ciepłej, troskliwej... Kurczę chciałabym mieć własne wydawnictwo i drukować takie blogi jak Twój, żeby trafiały do innych mam i nie-mam :)
Być może kiedyś się przypadkiem spotkamy, bo jesteśmy z jednego miasta. Naoglądałam się Waszych pięknych zdjęć, więc na pewno Cię rozpoznam i przysięgam, że podejdę i osobiście Ci tego bloga pogratuluję :)
Ściskam i pozdrawiam - Również Mamuśka, również Martuśka, też z ZG i także po filologii polskiej ;)"
Takie słowa przelały się na
mnie wczoraj z ekranu mojego telefonu, gdy sprawdzałam pocztę...
Przelały się na mnie, oblały
mnie całą swoim ciepłem, serdecznością i szczerością...
Gdy skończyłam czytać,
wzięłam głęboki oddech, a po głowie kołatała się tylko jedna myśl - co z tym
zrobić? Co ze sobą zrobić? Usiąść? Przecież siedzę. Wstać? Pójść gdzieś? Gdzie? Zrobić salto?
Co zrobić z tą lawina emocji,
wywołanych przez te słowa?
Po chwili oswoiłam się nieco
i pojawiła się radość.
Radość, że dla kogoś jestem
fajna.
Tak bardzo fajna jestem dla
kogoś! Ja i moje pisanie, że sam, bez żadnego przymusu przeszedł ze mną całą
moją drogę przez moje macierzyństwo do dziś...
Czuję się zaszczycona.
Z resztą wielokrotnie tak się czuję, bo przecież cudownych, ciepłych komentarzy nie brakuje pod żadnym
wpisem. Zawsze jestem za nie bardzo wdzięczna. Zawsze lejecie wówczas miód na
moje serce i przez moment czuję, że chyba daję radę, że komuś się chce
zatrzymać chwilę i kilka ciepłych słów zostawić.
I proszę, nie miejcie do mnie
żalu, że Waszych komentarzy nie zmieściłam tutaj, w osobnym wpisie. Cenię je
sobie wszystkie baaardzo. Naprawdę!
Ten komentarz chciałam
pokazać osobno, po to aby podzielić się z Wami moimi emocjami.
I ogromną radością,
że jednak jestem coś warta.
Radością z faktu, iż ilość
ciepłych słów, komplementów i schlebiania powaliła mnie swoją ilością i
zbombardowała totalnie.
Sama-mamo...
Strasznie Ci dziękuję...
Nie wiem, czy Ty sama sobie
zdajesz sprawę ile dla takiej postrzelonej trzpiotki - kwoki, jak mnie
większość postrzeg,a znaczą TAKIE słowa. Sądzę, że nie sobie zdajesz ;-P
Mam nadzieję, że kiedyś
będzie nam dane się spotkać i pogadać przy latte z ogromną pianką...
Z
pewnością będziemy miały o czym ;-P
Gratulacje! Chyba dla blogującej Mamy nie ma nic przyjemniejszego niż przeczytać taki komentarz :) Zresztą ja zawsze mówiłam,że wszystkie Marty to fajne babki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę więcej takich wiernych Czytelniczek/Czytelników!
Piękny komentarz!!!! Ale nie można się dziwić...przecież tyle serca, uczuć i szczerości wkładasz w ten świat! P.S. aż zazdroszczę:-)
OdpowiedzUsuńMilutko. Fajnie jest widzieć, że Twoje słowa znajdują tak sympatycznych czytelników. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńNie znam drugiej blogującej mamy która by tak celnie i ciepło pisała o macierzyństwie :)
OdpowiedzUsuńO raaany... Zaczerwieniłam się teraz po same uszyska. W zasadzie, to byłam przekonana, że takich komentarzy dostajesz dziesiątki (Akurat komentarzy jeszcze nie zdążyłam wszystkich przeczytać, ale to kwestia czasu ;p) Cieszę się, że sprawiłam Ci przyjemność. Jakiś czas temu obiecałam sobie, że zawsze będę mówić ludziom to ,co myślę o nich dobrego. Bo o dobrym tak często się milczy, za to "hejtowanie" jest na topie. A przecież o ile Świat byłby lepszy, gdyby było zupełnie odwrotnie.
OdpowiedzUsuńLatte z wielką pianką z przyjemnością z Tobą wypiję, bo też jestem zdania, że miałybyśmy o czym gadać :) A chłopaki nasze też mogłyby coś wspólnie porozrabiać ;) Do zobaczenia zatem! :)
:) Czerp radość i inspirację z tych (i nie tylko tych) słów! :)
OdpowiedzUsuńooo... no miodzio!
OdpowiedzUsuńSama prawda! Ot co!
OdpowiedzUsuńJa zaczelam zagladac jak bylam w ciazy i robie to nalogowo od tamtej pory codziennie wieczorem...hehe;)a moj Synek juz ma 16m-cy!Takze pomysl sobie...ale jestes tego warta!I Twoj cudownie, odzwierciedlajacy moje uczucia blog rowniez:)Tak trzymaj.
OdpowiedzUsuń