"Dziadek
to osoba ze srebrnymi włosami
i złotym sercem"...
Zobaczyłam to zdanie tutaj i bardzo mi się spodobało.
Tylko, że ja nie mam dziadka...
Mój nazywa się DZIADZIUŚ.
Zawsze się tak nazywał.
Jest to człowiek, o którym mogłabym napisać powieść całą i gwarantuję Wam, że siedzielibyście do rana z rozdziawionymi buziami i podkrążonymi oczami, czytając kolejne strony...
Dzisiaj tego nie zrobię ;-)
Dzisiaj mam krótką refleksję;-)
Byłam bardzo chorowitym dzieckiem.
Pamiętam szpital, kotlety schabowe, trzymane na zewnętrznym parapecie, aby się nie popsuły, panią w białym fartuchu, która myła mi moje długie włosy, zastrzyki pamiętam, rozmowy mamy z kolejnymi lekarzami.
Najbardziej wystraszyłam się, gdy pani doktor powiedziała, że od tych leków to moja wątroba za długo nie wytrzyma. Ale się bałam!
Pamiętam, też zapalenie ucha, ospę, świnkę, katar i kaszel, kaszel, kaszel. Tłusty syrop z NRD na odporność.
Pamiętam jak traciłam przytomność.
Raz w trakcie omdlenia spadłam ze schodów i wszystko bardzo mnie bolało, a zwłaszcza buzia.
Kiedy byłam chora mama kazała mi leżeć w łóżku.
Gdy już bardzo się nudziłam, kładła mi na kolanach dużą książkę w twardej oprawie, dawała kartkę i kredki i rysowałam.
Zawsze wtedy odwiedzał mnie mój dziadziuś.
To znaczy nie wiem dokładnie, czy zawsze ale na pewno na tyle często, że zdążyłam przyzwyczaić się do tej zależności, że gdy jesteś chora, to ktoś powinien cię odwiedzić.
Dziadziuś odwiedzał i zawsze przynosił coś dobrego. Owoce jakieś albo słodycze.
Bardzo lubiłam, gdy wtedy przychodził.
Czułam się dla kogoś ważna.
Dziadziuś przyjeżdżał TYLKO DLA MNIE.
Zawsze przyjeżdżał także w dniu urodzin, imienin, w dniu dziecka, w dniu kobiet też.. Przez te wszystkie lata nigdy nie zapomniał.
Przyjeżdżał choćby nie wiem co.
Zawsze z prezentem...
I teraz to wiem już na pewno, że to On właśnie mnie tego nauczył. Zaszczepił mi tę myśl, to poczucie, że takie okazje, chwile takie, są bardzo ważne.
A jeszcze ważniejsze jest, aby w tym dniu po prostu być...
I ja miałam dziadziusia. Ukochanego, cudownego. Pamietam jak pachnial mydłem i wodą kolońską. Pamiętam tez niestety, że gdy umarl a ja sie do niego przytuliłam, on już nie był miękki i ciepły... Ech.. Niektórzy ludzie odchodzą za szybko.... Pozdrawiam Cie ciepło!
OdpowiedzUsuńJa miałam 3,5 roku jak dziadziuś zginął w wypadku.
OdpowiedzUsuńDo dziś pamiętam nasze spacery, hustanie na nodze...ciepło bijące z Jego oczu...
i mimo, że mało pamiętam brakuje mi Go, czuję pustkę, bo tak naprawdę dziadek jest dla mnie dziś jak "bajka"...
Dziadziusiowie sa cudowni. Ja jestem bardzo szczesliwa,ze moj zdazyl zostac tez pradziadkiem. I chociaz teraz wszystko jest juz inaczej niz kiedy to ja bylam mala,ciesze sie,ze Seba bedzie Go pamietal.
OdpowiedzUsuń