W trzydziestym piątym tygodniu dopadło mnie zdziadzienie.
Byłam dzisiaj w naszym małym sklepiku tuż obok domu. Pani ekspedientka zapytała mnie, czy coś się stało.
Tak, stało się. Za tydzień zaczynam dziewiąty miesiąc ciąży i moje ciało postanowiło odmawiać mi współpracy.
Spina mi się brzuch.
To znaczy on się spina od czwartego miesiąca, ale do tej pory udawało mi się skutecznie wyciszać skurcze. Aktualnie pomaga tylko leżenie.
Tak więc od tygodnia leżę.
Bo gdy tylko wstaję - SKURCZ.
Jak leżę - cisza.
Dzieciątko uciska mi na pęcherz. Czasami też na cewkę moczową.
Wtedy mam wrażenie, że posiuram się w majty.
Gdy kicham, a kicham często bo mam przesuszoną śluzówkę, to nawet nie pytajcie jak się to kichanie kończy.
Zaczęłam też puchnąć. Na razie może i nie mocno, ale jednak.
Wszystkie buty za małe. Na długość!
Kupiłam sobie wygodne, złote balerinki na tę okazję, to się kurna zimno zrobiło.
Bolą mnie biodra od tego leżenia. I żebra. I w kroczu mię uwiera. I w ogóle gównianą matką jestem.
Matką hipopotamicą. Leżę i za nic w świecie nie potrafię się zmusić, aby wymyślić cokolwiek bardziej kreatywnego, niż kreskówki, ewentualnie domino z pingwinami, na które Nacio już patrzeć nie może.
W aktualnej sytuacji ugotowanie obiadu, to wyczyn w moim mniemaniu godny alpinisty. Nie mówiąc nawet o innych obowiązkach domowych. Ubranka dzidziusia prasuję na raty, a i tak końca nie ma. Syn mnie wkurza, bo opieszały jest we wszystkim - w jedzeniu, ubieraniu, myciu zębów. We wszystkim! Szału dostaję, gdy siódmy raz powtarzam. I wiedźmą jestem. Krzyczę coraz częściej na niego, a potem umieram z wyrzutów sumienia.
Schylać się nie mogę do tego.
Czy Wy wiecie ile razy w ciąg dnia człowiek musi się schylić? Normalnie człowiek robi to odruchowo i się nie zastanawia. Ja ostatnio zaczynam słownictwem nieeleganckim operować za każdym razem, gdy wspomnianą ewolucję wykonać muszę.
Albo obrażam się na to, co spadło i nie podnoszę wcale. A potem wkurzam się, ilekroć koło tego przechodzę, na przykład. żeby zrobić siku. A te cholery specjalnie spadają jak szalone. Na złość po prostu.
Wszystko z rąk mi leci. Rozsypuje się lub rozlewa.
Albo pies.
Jestem dzisiaj z Naciem sama, bo nasza głowa rodziny wyjechała.
A ten zrzygał się.
SPECJALNIE!
Wiecie co znaczy psi paw dla kobiety w dziewiątym miesiącu ciąży!? Nie napiszę Wam, jak brzmiał mój monolog podczas sprzątania TEGO, bo był mocno nieelegancki.
No co za cham, no!
Chciałabym już być normalna.
Mieć sprawne ciało, które znów będzie nadążać za moją głową. Chcę ćwiczyć skalpel! Schylać się, swobodnie zakładać buty, robić pompki i myć podłogi. Na kolanach! I okna! Chcę wymyślać stylówki i robić zdjęcia. Chcę, żeby mi się chciało. Chcę być laską i fikać z mężem w sypialni. Chcę być dobrą, miłą mamą z całą górą cierpliwości. Chcę znów być pełnosprawna!
Dzisiaj nawet się nie umalowałam. Nie założyłam kolczyków.Warkocza zaplotłam. I poszłam do tego sklepu.
A pani - czy coś się stało?
No stało się!
Zdziadziałam.
Skąd ja to znam...
OdpowiedzUsuńŻywy 2-latek, a ja nie widzę własnych stóp. Ciało żyje własnym życiem, chodzenie z gracją nie ma nic wspólnego, zamiast tego toczenie jak olbrzymia piłka. Ale od 4 tygodni jestem prawie sobą.
Już niedługo i Pani będzie miała 2 Maluchy przy boku.
Powodzenia życzę i szybkiego upływu czasu:-)
Prawie sobą... Czasami myślę, że z bobasem na zewnątrz to dopiero będzie jazda. No bo będzie :-(
UsuńJak już kiefyś pisałam nie należę do super szczupłych kobiet i.chyba dlatego los mi zaoszczędził tego wszystkiego o czym Ty i wiele kobiet pisze...brzuch mi się stawiał ale opuchnięcia,trudności w schylaniu i dziadowania(braku ochoty na cokolwiek i chęć leżenia);)mnie ominęła:)trzymaj się,już niedługo:)
OdpowiedzUsuńW pierwszej ciąży przytyłam 22kg i powiem Ci, że było jeszcze gorzej. Zdziadzienie dopadło mnie znacznie szybciej.
Usuńboże.....czytam to to jakbym o końcówce swojej ciąży z niespełna dwuletnim starszakiem paletającym się u stóp czytała.....tylko że bez psa bo zwierzaka nie mamy;)
OdpowiedzUsuńNom. Miodu nie ma. Choć mój synciu i tak nader dzielny i pomocny.
Usuń'Chcę znów być pełnosprawna!'. Rozumiem doskonale! Jeszcze pięć tygodni temu marzyłam jak Ty o 'pełnosprawności'. Ale nic, zaciskaj zęby, jeszcze tylko trochę ;) A o bycie wiedźmą się nie martw, wszyscy Ci wybaczą! :)
OdpowiedzUsuńBrzmi pocieszająco;-)
UsuńJuż nie długo będziesz robić to wszystko co byś chciała ;) Do końca już coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńAż trudno w to uwierzyć :-)
UsuńJuż nie długo Martuśku! Blisko, coraz bliżej.. :) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńU mnie w drugiej ciąży to samo było - wszystko mnie bolało a dotarcie do łazienki to masakra jakaś! Już chciałam mężowi mówić, żeby mi wiadro jakieś koło łóżka postawił, ale na szczęście się powstrzymałam. Nie wspominając nawet, że synu mój dwu latek prawie pałętał się w tę i we w tę i na złość wszystko robił. Ahhh te uroki ciąży.. :)
No nic! Trzymam mocno kciuki, dasz radę!
Julka.
Trzymam kciuki za "szybką końcówkę" i życzę ogromu sił i cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńP.S. Jakoś nie sądzę byś akurat Ty mogła wyglądać "zdziadziało" ;)
O matko, jakbym o sobie czytała! Tyle, że ja leżałam cały 3 trymestr przez skurcze właśnie, córka oglądała tv a mnie serce pękało i miałam już serdecznie dość wszystkich bóli, straszących po nocach skurczy, ledwo się kulałam z olbrzymim brzuchem a koniec końców jak na złość młoda wychodzić nie miała ochoty i musieli ją wykurzyć oxytocyną, tym sposobem leży obok i śpi moja druga, już miesięczna kruszynka. Zleci szybciutko zobaczysz, jeszcze zatęsknisz za brzuszkiem ;) Choć nie powiem, wrócenie do normalności i najprostszych codziennych ruchów bez brzucha to ogromna ulga! Już za chwileczkę ten stan zostanie już tylko wspomnieniem, wszystkiego dobrego! P.S. Pytałaś o imię to ja strzelam .. hmm Emanuel może? R.
OdpowiedzUsuńCzuję się już znacznie lepiej. Za moment 36 tydzień, więc już coraz bezpieczniej. Teraz za to chciałabym się brzuszkiem na zapas nacieszyć. A na dobicie, właśnie się przeziebilam.
Usuń