Kiedyś to kobita siedziała w jaskini, rodziła dzieci, ważyła zupę, chyba że w jaskini to jeszcze zup nie znali, to pilnowała po prostu domowego ogniska i czekała na chłopa, żeby jak wróci, upiec mu stejk.
Chłop wyłaził na łowy, przynosił kawał mięcha, a reszta czasu mijała mu na uwielbianiu siebie samego, za to że jest taki dzielny.
Dziś żyjemy w cywilizowanym świecie, a mam wrażenie, że niewiele się zmieniło.Ciągle faceci rozumują jak jaskiniowcy.
Ostatnio pożaliła mi się kumpelka, że czuje się jakby była samotną matką... Doskwiera jej tak silna samotność, że snuje się po domu i szlocha całymi dniami z bezsilności. Niby ma męża, niby razem mieszkają, niby tworzą rodzinę, bo na świat przyszły dzieci, ale ona tak naprawdę te dzieci chowa sama.
Mąż wychodzi o świcie i wraca wieczorem. Często załatwia rożne sprawy także w weekendy.
A ona... Ma dość. Bo nie tak sobie wyobrażała wspólne życie. No właśnie, ona wyobrażała sobie, że będzie wspólne...
Mąż totalnie zatracił się w pracy i pogoni za kasą. Dużą kasą.
Inna moja koleżanka żyje w Wielkiej Brytanii. Podobnie jak ta pierwsza sama chowa dzieci... Zwierzyła mi się kiedyś, że po narodzinach kolejnego dziecka musiała sięgnąć po antydepresanty... Depresja poporodowa? Któż z nas nie dostałby depresji, gdyby zupełnie w pojedynkę musiał dźwigać ciężar wychowywania dzieci z noworodkiem na ręku. Bez niczyjej pomocy. Bez wytchnienia. Całą dobę. Dzień za dniem...
Takich znajomych mam jeszcze co najmniej kilka.
I każda powie to samo - że nie chce tych pieniędzy. Z chęcią zrezygnowałyby z wielu wygód, tylko po to, aby mieć męża choć przez krótką chwilę w domu. I nawet nie tak bardzo chodzi im o odciążenie przy dzieciach. Te babki marzą, żeby zjeść z mężem obiad, żeby pogadać, żeby ów mąż poklepał po ramieniu i pochwalił, te mielone, które były na obiad. Żeby cokolwiek! Żeby żyć razem.
Żyć.
Niestety, mam wrażenie, że większość mężczyzn wcale nie widzi problemu, a prośby swoich żon, często prośby o litość, mają za fochy i wymyślanie. I zawsze, jako ostateczne zamknięcie babskiej gęby, pojawia się ten tekst - świetnie! mogę nie pracować wcale! Będę siedział w domu z dziećmi, a ty zarobisz na wszystko.
Ręce opadają.
I wiecie co, aż mi ich żal czasami. Bo w tym biegu za kasą, z tą swoją bezwzględnością, bardzo naiwnie nie spodziewają się, że baba to w jaskini do usranej śmierci czekać nie będzie, niepielęgnowana miłość z czasem wygaśnie, a razem z nią ta najwyższa wartość - domowe ognisko. I wtedy tą całą kasę, to będą mogli sobie w dupę wsadzić.
Bardzo fajny tekst, w wielu przypadkach bardzo prawdziwy! Ja mam to szczęście, że mam kochającego męża, który uwielbia spędzać ze mną czas i nie może się już doczekać, aż będzie mógł zajmować się naszą córeczką która w maju przyjdzie na świat :) Martusia, a Ciebie czemu tak mało na blogu ostatnio, jest szansa, że się to zmieni i tekstów bedzie więcej? są najlepsze! :) Ostatnio czytałam książkę, którą polecałaś " Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy", czy w Waszym przypadku opisane rady się sprawdziły? Pozdrawiam, Monia
OdpowiedzUsuńJesteś zatem prawdziwą szczęściarą 😊 Mało piszę, bo trudno mi ostatnio ze wszystkim nadążyć, zwłaszcza gdy dzieci chorują, ząbkują. Nacio ostatnio trzy tygodnie nie był w przedszkolu... Mam nadzieję, że w końcu wszystko się unormuje. Uściski i trzymam kciuki!
UsuńNo tak.narazie tak jest bo jestescie sami
UsuńKtóry z tych facetów opisanych przez Marte nie był taki przed dziećmi.KAZDY!!!dlatego kobiety chca miec z nimi dzieci.Jednak pozniej facetom sie odmienia.Zaczynaja nagle wiecej pracowac BO RODZINE TRZEBA UTRZYMAC.kobieta wytrzymuje do czasu.i konczy się to rozpadem rodziny.Taka rzeczywistosc niestety.
Tez Marta.
Martuś - mój mąż przy pierwszej ciąży i pierwszym dziecku tak postępował, w dodatku mieszkaliśmy u teściowej która uważała, że skoro on pracuje to ma prawo wypoczywać a mi się do sklepu nie należy wyjść na zakupy w sobotę - to była fanaberia z mojej strony, żeby dziecko zostawić tacie i pójść sobie do sklepu po chleb... Smutne ale prawdziwe, otarłam się o depresję poporodową, prawie się rozstaliśmy. W między czasie się wyprowadziliśmy na swoje i żyliśmy prawdę mówiąc obok siebie. Coś się stało rok temu (sama nie wiem co) i mąż się zmienił - sama w to nie wierzę. Teraz jestem w drugiej ciąży, on wydoroślał - zajmuje się dzieckiem, sam mnie wysyła na kawę z koleżankami żebym sobie odpoczęła, rozumie że się kiepsko czuje więc praktycznie nosi mnie na rękach i już planuje urlop tak aby po porodzie być jak najdłużej ze mną. Może to powinno być normalne - ale bardzo często niestety nie jest i wymaga wielu lat tłumaczenia i walki, naprawdę ciężkiej.
OdpowiedzUsuńCudownie, że dołączyłaś ten komentarz... Z pewnością dla wielu kobiet będzie on źródłem sily do walki i nadziei...Pozdrawiam cieplutko!
UsuńMuszę troszeczkę stanąć w obronie tych naszych mężów.Wydaje się,że my nowoczesne kobiety mamy trochę za duże oczekiwania.Chcemy byc silne i niezależne jednocześnie pragnąc byc traktowane jak małe kobietki.Nasi mężczyźni muszą być dobrymi synami,mężami,ojcami braćmi,kolegami itd.Sprostac tym wszystkim wymaganiom to nie mały wyczyn,tym bardziej że zaczynamy im suszyć głowę jak tylko przejdą próg domu.Chcemy by rozumieli,kedy nie mamy ochoty na seks,oglądali z nami te wszystkie głupawe seriale,bawili się z dziećmi,zapomnieli że mają kolegów czy jakieś hobby,biegali z nami po sklepach i dziękowali za każdego zjedzonego mielonego.Pewnie,że wtedy byłoby idealnie,ale znając nas kobiety,to i tak okazało by się,że robią za mało.Kochajmy tych naszych facetów,okazujemy im czułošć i to ,że i ich potrzeby są dla nas ważne,a myślę że odwdzięczą sie nam tym samym.Jestem ze swoim mężem 21 lat i robię wszystko by chciało mu sie wracać po pracy do domu,wychowujemy dwóch synków,mieszkamy w UK.Pozdrowienia dla Was dziewczyny i wszystkich mężów!buziaki
OdpowiedzUsuńDobrze to określiłaś Marta. Ja również miałam etap ,że czułam się jak słomiana wdowa. Mąż kochany i potrafił wynagrodzić te moje trudy jednak dopiero gdy poszłam do pracy , w której siedziałam od 8 do 17tej zobaczył jak wiele robiłam dla domu. Nagle pranie nie zrobione, niewyprasowane ubrania, braki w lodówce, brak obiadów, 5 cm kurze na meblach, niedopilnowane jego sprawy księgowe ( no bo przecież w pracy miałam papierologii jak stąd na ksieżyc) o świętach myślałam dopiero w dniu ,w którym to one właśnie wypadały więc i klimat Świąt nie był już taki odczuwalny. Wiele rzeczy by wymieniać ile my to robimy "siedząc" w tych jaskiniach. A jeszcze weź tu wyglądaj zawsze nienagannie, seksownie, umalowana i gotowa na "wszystko".I jeszcze nie możemy ponarzekać bo przecież "siedzimy" w domu. Jak tu nie narzekać , jak tu się nie wygadać skoro cały dzień spędzasz z dzieciakami, którym nie wygadasz się bo jeszcze bardziej tego wszystkiego nie zrozumieją. A facet często gęsto rozumie to jako nasze kolejne syndromy przed, po miesiączkowe albo ,że mamy focha albo ,żę wyolbrzymiamy sytuacje. I tak właśnie, usłyszysz ,że jak nie chcesz siedzieć w domu to idź do pracy ...zarób ! no i poszłam...i ma to co chciał ....niechciał
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia - były jaskiniowiec
Miłości nie wystarczy mieć- trzeba ją skrupulatnie pielęgnować. Święta prawda? I niestety również prawda o wielu zamężnych, ale mimo to, bardzo samotnych kobietach. Duża część z nich niestety świadomie się na to godzi i wpaja w przyszłości swoim córkom, że taka jest właśnie rola kobiety..:/
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda. Jakbym moją mamę widziała.
Usuńludzie gonią za tymi pieniędzmi żeby.....nie pokazać innym co to oni nie mają i jacy oni nie sa. bo przecież na pokaz trzeba się wozić drogim samochodem pojechac na drogie wczasy i na pokaz drogie modne ciuchy, drogie rozrywki, drogi ekologiczny ( modny) styl życia. a tak naprawdę nic nie są warci. tylko puści.
OdpowiedzUsuńciekawy temat poruszyłaś, ty akurat przytoczyłaś przypadki negatywnego odźwięku takiego życia. ja natomiast znam dużo par tak żyjących i w tych przypadkach co znam tym żonom to pasuje. mało tego ciąfną jeszcze i doją tych meżowi żeby więcej kasy przynosili, one mają z tego korzystać natomiast oni mają na nie robić. takie mają podejście. a dzieci to "po najmniejszej linii oporu" w sensie - sadzane przez tv, laptopami tabletami i innymi drogimi zabawkami kupowanymi w sklepie dla św spokoju ( no i oczywiście lans musi byc) a one zadbane pachnące prosto od fryzjera kosmetyczki - i dalej doją tych męzów co by im kasę przynosili. nie ważne ze dalego byle kasa była. a one sobie jakoś ogranizują czas kawa koleżaneczki. jakoś nie widzę by ich ogniska dogasały chyba przez ich podejście że pieniądz w tym przypadku jest paliwem.
AMEN... !
OdpowiedzUsuńRyczę po tym poście. Tak bardzo rozumiem.
OdpowiedzUsuńZa bardzo.
Co robię źle? Walczę o Niego, o Nas i fiasko za fiaskiem.
Staram sie za mało?
Dlaczego on po pracy ma czas na mecz z kolegami, basen, bieganie. Wraca zmęczony idzie spać. Dom stał się dla niego hotelem. Tylko tu nocuje. Relacji z dziećmi nie ma żadnej. Boli mnie to. Kocham Go mimo wszystko ale nie wiem jak długo to jeszcze wytrzymam. A wszelkie próby rozmów kończą się nieśmiertelnym "o co ci w zasadzie chodzi"
Dbam o siebie, o dom i dzieci. Staram się mocno i przegrywam z pracą...nawet gdy jestem chora kolejny raz nie Mogę się doprosić by wrócił wcześniej bo czuję ze potrzebuje do lekarza bo opadam z sił. I nie ma...czekam kolejną godzinę aż zasypiam.
Poradzcie jak odzyskać Męża?
Za rady "zostaw go"itp dziękuję.nigdy tego nie zrobię.
Jejku... Bardzo Ci współczuję. Bardzo! Ale najważniejsze, że nie tracisz nadziei. Wydaje mi się, że bardzo ważna jest szczera rozmowa. I cierpliwość...Powodzenia kochana! Trzymam kciuki!
Usuń