czwartek, 22 marca 2012

Prosta prawda o Roczniaku.

Mamy dobry czas. Nacio stał się fajnym, strasznie pogodnym chłopcem. To znaczy zawsze był, ale... Jak by to ująć. Nie zawsze mu się chciało ;-P
Nie zadręcza już swojej mamy permanentnym jęczeniem tudzież wyciem. Ręce mamine też wróciły już do swej zwykłej długości, nie trenowane stałym maleństwa noszeniem. I nerwy jakieś takie ukojone. I nastrój radosny, nawet o 6 rano, kiedy to ptaszyna nasza witać dzień postanawia...

Jest dobrze. A do tego wszystkiego coś mnie ostatnio tknęło i sięgnęłam po poradnik. . . Nigdy nie sięgam, całkowicie oddawszy filozofię wychowywania Synka mego, swej intuicji.
No, ale dostałam od siostry, więc jak można nie zajrzeć.
"Tak tylko zerknę, czy coś ciekawego w ogóle tam słychać. Wkręcać się nie będę, co by lektura znów frustracji lawiną się nie skończyła". Otworzyłam. Poczytałam. I się dowiedziałam, o kilku oczywistościach oczywistych, przez mą intuicję jednak jakoś do końca nie odkrytych, na temat "Jak sobie życie przy Roczniaku ułatwić".

Od wymądrzania i radzenia daleka jestem bardzo, ale skoro mnie się przydało to może i jakaś inna, czasem zbłąkana mama owe patenty przetestuje:

1. Roczniaki uwielbiają wkładać, przekładać, wyciągać i chować.
Idąc za tym tropem, zamiast "pięknych", kolorowych, grających i nudnych okrutnie zabawek plastikowych, na które Syn mój patrzeć nawet nie chce, dostał do zabawy na kuchennej podłodze:
miska x 2, łyżka plastikowa x 1, smoczek do butelki x 2, pudełko po smoczkach x 1.
Efek? -Mały chłopiec ze śliną zwisająca z brody, pochłonięty przez 20 minut owym "wkładaniem i przekładaniem"; duża matka mogąca kawę swobodnie sobie zaserwować; średni, przyprawiony kurak ; ogromna sterta umytych naczyń.

2. Roczniaki nie znoszą, kiedy ogranicza im się przestrzeń.
No i wyjaśniło się dlaczego tak strasznie ciężko Nacia naszego w foteliku do karmienia utrzymać, nie mówiąc już nawet o kojcu...brrrrrr (2 razy w karierze swej użytym). Przestałam Syna i siebie fotelikiem do karmienia maltretować. Nie chce siedzieć? To nie będzie. Na stojąco zje  całą bułę, zamiast wyjąc w foteliku - 2 kęsy? No i świetnie! Etykiety uczyć się będziemy z czasem. Nic na siłę. Wyluzować trzeba, bo inaczej - pokój bez klamek grozi. Matce.

3.W pierwszym roku wprowadzanie dyscypliny nie ma sensu.
Ufffffff. Roczniaki rozumieją proste "nie" i tyle. Jakieś inne próby tresowania/trenowania, wymuszania pewnych zachowań są bez sensu. Maluszka trzeba kochać, kochać i kochać, a nie stresować się, że oto chodujemy małego chuligana. Dyscyplinować będziemy za chwilę.

4. Ulubione zabawy dla roczniaka to gonienie, łapanie, wyliczanie, tulenie w ramionach i łaskotanie.
A ja już w głowę zachodziłam, że może takowe nasze zabawy, które stosowałam czysto intuicyjnie, może za mało ambitne są. Edukacyjne za mało. I mało rozwojowe.A tu znów ta sama reguła - nic na siłę.

5. Większość dzieci zaczyna chodzić między 10 a18 miesiącem życia.
Jezuuuu a ja już szaleć zaczynałam, po wysłuchaniu opowieści "otoczenia", jak to siedmiomiesięczne dzieci chodzić zaczynają, a na roczek to już raczej norma. I to wypytywanie - "Chodzi już?" .
No a nasz Nacio nic. To znaczy nie nic, tylko na czworaka zasuwa jak szalony, no i przy meblach, z asekuracją mamy też, ale sam - ni w ząb.
I znowu to samo - zamiast słuchać bzdur - wyluzuj Matko. Masz cuuuudnego Syna, który chodzić kiedyś na bank zacznie. A kiedy? Po prostu - gdy mu się zachce ;-P


Tak tylko dla ciekawych bibliografię podaję. Nie wiem zupełnie kim jest autorka i czy to autorytet jakiś, ale sensownie babka pisze i po mojemu. Tyle.

8 komentarzy:

  1. sama prawda :-) noooo może z ta dyscypliną ;-) delikatnie wyznacza się pewne granice zwłaszcza gdy taki roczniak czepia się niebezpiecznych rzeczy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie dlatego napisałam, że takie maluchy rozumieją słowo NIE i możemy wprowadzić tyle dyscypliny, ile możemy przekazać przez to słowo.

      Usuń
  2. Ze wszystkim się zgadzam, prócz dyscypliny. Po Synu widzę, że doskonale rozumie słowo "nie wolno" a nawet ostrzejsze spojrzenie na Niego działa. Nie robiliśmy żadnych zabezpieczeń w mieszkaniu, tylko konsekwentnie WSZYSCY mówiliśmy, że nie wolno otwierać szuflad itd. i Syn tego nie robi. Uważam, że trzeba dyscyplinować. Kuzynka, która ma dwóch Synów (2 lata i rok) ma powyrywane wszystkie listwy w domu, zmasakrowane ściany i dużo więcej zniszczeń, bo twierdzi, że Chłopcy nie rozumieją, że nie wolno tego robić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak napisałam Karlicie...Dyscyplina za pośrednictwem słowa NIE. Natomiast jakieś wykwintne tłumaczenia tudzież nakazy nie wchodzą jeszcze w grę.Przynajmniej tak zrozumiałam z poradnika. Trzeba wyznaczać granice i tyle.
      A tak od siebie dodam, że ja z kolei ćwiczę już też konsekwencję. Kiedy przyniesie skutki-nie wiem, ale przyniesie na pewno.

      Usuń
  3. Zgadzam się z wszystkim :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dobrze wiedzieć takie rzeczy.
    tego typu książki to skarbnica wiedzy młodej mamy.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja też ufam swemu instynktowi, ale czasem lubię poczytać że, mam racje z tym ufaniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja nie czytam poradników bo mnie to stresuje. A najszczęśliwsza jestem gdy luzuję ze wszystkim. Synek nie chce jeść - nie je, nie chce spać - nie śpi, chce rozlewać wodę z butelki - rozlewa, a gdy skończy przetrę ściereczką i po krzyku. Oboje jesteśmy uśmiechnięci. Precz z zasadami ;)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.