Słońce bardziej gorące niż słońce, które dotąd znała.
Fragmenty cudzego krajobrazu migały przed oczami...
Cienki dziecięcy głos powtarzał za tatą:
-Jeeedeeen.
-Jeden!
-Dwaaa!
-Da!
-Trzyyyyy!
-Ci!
Czteeeery.
-Ely!...
Nosy pospiekane.
Ramiona gorące.
W tle, z glośników dochodzą jakże lubiane dźwięki...
Cudowne zmęczenie krążyło wraz z krwią po całym ciele.
Zmęczenie inne, niż zwykle. Zmęczenie dające uczucie rozkoszy.
Oparła głowę z rozczochranym kokiem o zagłówek.
Przed oczyma zaczęły pojawiać się sekundowe ujęcia minionych chwil.
Bose dziecięce stópki na ciepłym piasku...
Całowanie miękkich włosów w słońcu...
Nabieranie wody do różowego wiaderka...
Oni na skałkach...
Dziecię wtulone w ramiona taty...
Ciepłe oczy starego Włocha, który podawał kawę...
-Pięęęć.
-Peć!
-Szeeeść!
-Sieś!...
-Sieeeedem.
-Siesiem!
Cudowne, gęste włosy ciemnookiej kobiety...
Promienie słońca przeciskające się przez konary drzewa...
Kolorowe domy, otoczone milionem kwiatów...
Senny spokój na dziecięcej twarzy wtulonej ściankę wózka...
Dziecko biegnące z otwartymi ramionami w Jej kierunku...
Spojrzała w lewo.
On...
Tak bliski.
Choć czasami daleki.
Ale jednak najbliższy.
Oko zaiskrzyło łzą...
Spojrzała do tyłu.
Mała rączka trzymała duży palec opalonej nóżki.
Ciemne oczy przy lekko ozłoconej buzi wydawały się jeszcze bardziej ciemne...
Piękne...
Ścisnęło ją w środku.
To tylko chwila... - pojawiła się maniakalna myśl.
Jesteśmy tu tylko przez moment...
Za chwilę to wszystko się skończy...
Małe dziecko przestanie być małe...
Młoda skóra przestanie być młoda
Wszystko się skończy...
Nieodwracalnie...
Trzeba będzie się pożegnać...
Dlaczego?!
Ja nie chcę!
Ja nie chcę!!!
Zacisnęła zęby.
Odwróciła głowę w prawo.
-Oooosiem.
-Siosiem!
-Dzieeeewięć
-Dzięć!
-Dzieeesięć.
-Dziesieć!!!!
Po policzku popłynęła łza...
A tak w ogóle, to doszłam do wniosku, że powinnam była urodzić się we Włoszech...
Powinnam być włoską Mammą, grubą, cycatą, trajkoczącą emocjonalnie, z całym tuzinem małych dzieci u spódnicy.
Mieszkałabym w ogromnym, rodzinnym domu i gotowała gigantyczne ilości spagetti.
I byłabym w tym wszystkim super szczęśliwa!
Pięknie napisane ....a zdjecia urocze nie wiem czy dobrze widze ale przypominaja mi moja ukochana Krete:)
OdpowiedzUsuńTrochę jednak bliżej...Ale też było fantastycznie;-P
UsuńJak zwykle pięknie napisane, Marto. Piękną pogodę mieliście!!!
OdpowiedzUsuńZ tą pięknością to bym nie szalała;-)
UsuńWhy not? Piękna Mama, piękny Syn... W ogóle życie mi się wydaje piękne, co myślisz?:)
UsuńA wiesz co, myślę tak samo;-)
UsuńEhhhh zazdroszcze! Cudowny opis :)
OdpowiedzUsuńŚwietne fotki i jaka radośc z nich bije!!
OdpowiedzUsuńBo by radosną rodzinką jesteśmy;-)
Usuńświetnie! Jaki on już duży! Chyba i ja się popłaczę
OdpowiedzUsuńEhhhhh, ano duży...
Usuń:))
OdpowiedzUsuń:) Piękni jesteście.
OdpowiedzUsuńA Ty taka... życiowo mądra :)
Dziękuję za ciepłe słowa...
UsuńPiękniście :D
OdpowiedzUsuńNo i puenta zarypista ;)
OdpowiedzUsuńTa o włoskiej mammie;-)?hahahaha;-)
Usuń...ale za nim to się wszystko skończy, to jeszcze wiele udanych wakacji przed Wami(nami)!Cudne zdjęcia, piękni Wy:)
OdpowiedzUsuńTym się pocieszam;-)
UsuńKocham Wlochy i mam kilku przyjaciol Wlochow, piekne zdjecia, Nacio piekny, piekna Ty, lapcie ciepelko i energie stamtad, chwila ulotna ale jakze cudowna jest
OdpowiedzUsuńWłosi to cudny naród. Polacy przy nich są zwykłymi burakami.
UsuńUwielbiam Cię dziewczyno, wiesz ???
OdpowiedzUsuńA ja Ciebie tez również;-D Wiesz?;-P
UsuńŚwietnie napisane :) Marzy mi się kiedyś jechać do Włoch...
OdpowiedzUsuńMnie też się marzyło...Baaardzo długo. Aż w końcu się spełniło, czego i Tobie życzę;-)
UsuńAch! Zapatrzyłam się na Wasze zdjęcia! Ty Marti może grubej cycatej Włoszki nie przypominasz...ale Natanek to rasowy Włoch!!! A chwil pięknych jeszcze wiele przed nami:-) Ciekawe czy w czerwcu też będziesz łzę roniła:-)))))
OdpowiedzUsuńTrochę Wam zazdroszczę tego morza :))) I ładnych zdjęć :)))
OdpowiedzUsuń