czwartek, 16 października 2014

Nie lubię przedszkoli.

Nie lubię przedszkoli.
Nigdy nie lubiłam.
Sama nie chodziłam.
Tata w domu uczył mnie czytać, pisać, liczyć i grać na instrumentach.

Żłobków nie lubię jeszcze bardziej.
Wiem.
Są mamy, które zmuszone są wrócić do pracy zaraz po urlopie macierzyńskim i wówczas nie mają wyjścia.
Wiem.
Mam OGROMNE SZCZĘŚCIE, że nie musiałam wracać i oddawać swojego roczniaka na dziewięć godzin dziennie do żłobka.
Wiem.
Ale nie rozumiem dlaczego, gdy już te mamy oddają swoje maluszki do żłobka, najczęściej z musu, to nie potrafią przyjąć do wiadomości, że ja mogę nie mieć tego musu.

NIE CIERPIAŁAM tego niewinnego pytania: a chodzi do żłobka?
I tego uprzejmego zdziwienia, gdy wyjaśniałam, że nie wróciłam do pracy po urlopie macierzyńskim i nie musimy oddawać tam naszego dziecka.
Wielokrotnie czułam się, jakbym krzywdziła swojego synka skazując go na siedzenie w domu.
Z NAMI - rodzicami.

Przedszkoli nie cierpię mniej, niż żłobków, ale również nie podchodzę doń entuzjastycznie.
I chociaż wiem, że dziecko rozwija się tam społecznie, że uczy się samodzielności, wierszyków i piosenek na dzień mamy, to cały czas nie mogę wyzbyć się poczucia, że przedszkole to placówka do zbiorowego przechowywania dzieci, podczas gdy ich matki MUSZĄ a czasami rzeczywiście chcą pracować. I tyle.

Gdyby nie fakt, że zaobserwowałam u swojego dziecka silną potrzebę kontaktów z dziećmi, pewnie do dziś by go tam nie zapisała.
Założyłam sobie, że jeśli Nacio będzie nadmiernie przeżywał nasze rozstanie, czytaj - płakała, płakał, płakał, wymiotował, siusiał w nocy - jak przecież się zdarza, to bezwzględnie nie będę go do niczego zmuszać i wróci do domu.

Zdarzyło się jednak tak, że znalazłam przedszkole, do którego Nacio wędruje ZAWSZE z radością. Ani razu nie zapłakał. Ani razu się nie sprzeciwił. Bardzo dużo za to się uczy.
Czy polubiłam przedszkole?
Ciut.
Dlaczego?
Bo wkurza mnie, że oddałam tam swego ułożonego, sympatycznego chłopca, a dostałam w zamian rozkrzyczanego, chłopaka z wystawionym językiem, niewybrednymi cytatami i poważnym glutem po sam pas.
Wkurza mnie, że przeszliśmy przez kilkutygodniowe choróbsko, gile, gorączkę, gile co nie chcą wyjść, ból gardła, gile we wszystkich kolorach tęczy, kaszel, zapalenie spojówek, pokrzywkę, gile co nie chcą się wynieść, do tego stopnia, że jutro mamy wizytę u laryngologa.
Wkurza mnie, że nasza pani doktor z przychodni kazała mi oddać zagilonego syna do przedszkola i się nie przejmować, bo się musi przecież uodpornić.
Wkurza mnie, że większość rodziców tak właśnie robi i ma w nosie.
Wkurza mnie, że i ja poddałam się w końcu temu trendowi, bo z przykrością stwierdzam, że brak jednego zagilonego delikwenta w grupie, w zasadzie nic nie zmieni.
Wkurzają mnie w końcu wysmarowane gilami rękawy bluzek mojego syna od nadgarstków po same łokcie, gdy odbieram go z przedszkola.

Ale wiecie, co Wam powiem - on naprawdę uwielbia tam być i nie wyobrażam sobie opcji, aby miał znów siedzieć w domu...






Nacio w całości, z wyjątkiem butów, został ubrany w moim ulubionym S.H.

18 komentarzy:

  1. A ja lubię przedszkole ;) Zawsze zazdrościłam rówieśnikom, którzy do niego chodzili bo się świetnie bawili z dużą ilością dzieci a ja miałam tylko młodszego brata do zabaw na podwórku... ;)
    Co do chorób to faktycznie łatwo nie jest. Chociaż Emila już 3 rok chodzi do przedszkola i choruje dużo mniej. Najgorsze były 2 pierwsze lata w przedszkolu - chorowała ona a razem z nią młodszy brat, który do przedszkola jeszcze nie chodził... Miałam wtedy chwile zwątpienia ale jakoś się udało przetrwać. Teraz mam dwójkę przedszkolaków - odporność już mają dużo lepszą co mnie bardzo cieszy ;) Liczę na to, że gdy zacznie się etap szkoły to nie będzie już tyle chorób co w przedszkolu bo organizm będzie umiał sobie lepiej radzić )
    Trzymam kciuki za to abyś i Ty polubiła przedszkole ;) Gratuluję też podejścia - zdecydowałaś się na przedszkole chociaż go nie lubisz ale wiesz, że synkowi się tam podoba więc się przełamałaś :) Na pewno nie jest łatwo robić coś wbrew sobie nawet dla przyjemności dziecka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać, ze Nacio już po wakacjach, włoski zdecydowanie ciemniejsze, a i mamusię prosimy o więcej zdjęć. Miłego weekendu! dla niemiłych "ciotek' z przedszkoli również, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej wyluzuj :-) Dziecko musi przechorować pierwszy rok czy dwa lata pobytu w placówce, jeśli nie teraz to czekałoby Was to w szkole, a to już gorsza sprawa, bo nawarstwiaja się zaleglosci.
    Ja uważam, ze przedszkole jest super, dzieci potrzebują uczyć sie funkcjonowac na co dzień w grupie rówieśniczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do przedszkoli to mi wcale nie przeszkadzają, ba jestem nawet za i ja już mojego zapisałam (w grudniu mamy mieć odpowiedź i mam nadzieję, że się dostanie), ale nie wierzę w te bajki, że pierwsze dwa czy rok dziecko musi odchorować. Mój siostrzeniec miał nie całe trzy latka jak poszedł do przedszkola i nie chorował, moje rodzeństwo i ja również chodziliśmy do przedszkola i mama nie miała z chorobami problemów. Jestem zdania, że jak dziecko ma być chore i ma słabą odporność to będąc przy mamie (bo przecież nie siedzą cały czas w izolatce) też będzie chorowało.

      Usuń
    2. Ale ja jestem baaardzo wyluzowana:-) I wszystko to wiem, jednak nie zmienia to mojego wkurzenia, gdy synu siódmy tydzień męczy się z glutem po pas.

      Usuń
    3. W naszym przypadku Twoja teoria niestety sie nie sprawdza. Przed przedszkolem Nacio chorował bardzo rzadko...I nigdy tak intensywnie.

      Usuń
    4. Mój syn przez trzy lata w domu nie chorował praktycznie w ogóle, poszedł do przedszkola i się zaczęlo. jest odporny i zahartowany, więc to nie jest na zasadzie, ze tydzień w domu tydzień w przedszkolu, ale w pierwszym roku była angina, zapalenie oskrzeli im płuc. Jego młodszy brat niestey choruje od urodzenia, bio się zaraża od przedszkolaka, ale mam nadzieję, że swoje przechoruje zanimm pójdzie do przedszkola. Konsultowałam się z immunologiem i wiem, że jedna infekcja na miesiac w tym okresie życia jest zreczą normalną i na tej zasadzie dziecko buduje odpornośc.

      Usuń
    5. I tak jest ze wszystkim dziećmi, które znam. Bratanek mojego męża tez przez trzy lata w ogóle nie chorował, jakies dwa katary, zero antybiotyków. Półtora miesiaca temu poszedł do przedszkola, piatego dnia zachorował i teraz przechodzi już trzecią infekcję. Ja chorowałam w przedszkolu, ale póxniej przez całą podstawówkę jedyną moją nieobecnością były dwa tygodnie z powodu ospy. To jest norma, Małgorzato jesteś wyjatekim potwierdzającym regułę. Dziecko nie musi miec słabej dporności by łapaćm infekcje w przedszkolu, a kontakt z rówieśnikami na placu zabaw czy na spacerach to nie to samo co codzienna interakcja w ofraniczonej przestrzeni.

      Usuń
  4. Zgadzam się w zupełności, choć temat przedszkoli jest Nam jeszcze odległy, ale jednak przed Nami więc i zdanie na ten temat mam wyrobione, aczkolwiek, tak jak piszesz wszystko zależy od dziecka i od tego czego potrzebuje :-) pozdrawiam, piękni Wy :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znam to. Moja córka poszła do przedszkola mając lat 3. Chciałam, żeby to nie było przedszkole przechowalnia i takie znalazłam. Różnorodność zajęć i wspaniałe Panie. Oczywiście przedszkole prywatne. Pokochałam to przedszkole tak jak moja córeczka:) Tez chorowała i też wpadłam w panikę. Teraz jest w 1 klasie i od roku nie chorowała. Oczywiście zdarzają się katarki, ale teraz potrafi je zwalczyć, a nie jak w 1 i 2 roku przedszkola po 2 tygodniach kataru mieliśmy zapalenie oskrzeli. Ja nie wróciłam do pacy po urodzeniu dziecka. Nie potrafiłam jej zostawić. Postanowiłam otworzyć własną firmę, żeby móc pracować w domu i nie tracić niezależności. W czasie przedszkolnym, spotykałam się z ciągłym zdziwieniem, że mam czas na różne uroczystości, odbieram dziecko o 15. co było niewyobrażalne dla " zapracowanych" matek, które swoje dzieci odbierały o 17 - 18. A ja byłam szczęśliwa, że mogę wspierać swoje dziecko w różnych bardzo ważnych dla niego chwilach. Mam dużo zdjęć z tamtego czasu i filmów. Gdy było zakończenie przedszkola wszyscy płakaliśmy :) Dzięki tak dobremu przedszkolu, bardzo fajnie zaadaptowała się w szkole. Jest odważniejsza i wiele potrafi. Wiem, że to właśnie po części dlatego, że chodziła do przedszkola.
    A zachowaniem się nie przejmuj. Tak właśnie jest. Dzieci zawsze przynoszą różne zachowania do domu, bo przecież różne są dzieci. Przejdzie mu jeżeli będziesz mądrze z nim rozmawiać i dalej wychowywać w wielkiej miłości. Tak jak to robisz cały czas.

    Pozdrawiam

    Maja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buractwo syna powoli przechodzi:-) Szkoda, że czasami musimy tłumaczyć się ze swojego szczęścia...

      Usuń
  6. Och mam tak samo jak Pani. Gdyby nie to, że muszę i syn tego chce w życiu bym nie puściła do przedszkola mojego szkraba. Te gile to zmora wszystkich przedszkolaków niestety...

    PS. Jestem zachwycona jaka Pani jest piękna! Już teraz wiem po kim Nacio jest taki śliczny.

    Pozdrawiam, Ania

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszę - mój Junior chce średnio, mam nadzieję, że to się zmieni. Świetny blog:). Pozdrawiam (i zapraszam "do mnie").

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam Twojego bloga, uwielbiam Twoje pisanie..myślę bardzo podobnie :) Moja córcia poszła do przedszkola w wieku niecałych 4 lat .. Nie potrafiłam wcześniej się od niej oderwać, no nie i koniec ;) Pierwszy rok był dla mnie koszmarem..to ja płakałam gdy ona z chęcią szła, że jej nie brakowało mnie, że zawsze gdy odbierałam był płacz bo za szybko. Bardzo to przeżywałam. Zdecydowałam się tylko dlatego że bałam się że przyjdzie czas na zerówkę i będzie płacz, więc zapisałam ją żeby się oswoiła.
    Na szczeście nas choroby omineły, owszem był katar bardzo często i raz zapalenie krtani ale nic poza tym.. Nasze przedszkole jest prywatne i są grupy tylko 12 osobowe do tego 2 panie więc jestem baardzo zadowolona, córka się super rozwija chodzi z dziećmi rok straszymi, uwielbia się uczyć nawet usłyszałam że przewyższa starsze dzieci rozwojem. Teraz wiem że to był trafny wybór, aczkolwiek drugiego również bym nie oddała za szybko..chyba że nie mialabym wyboru.. Pozdrawiam Mama Majkii

    OdpowiedzUsuń
  9. Przedszkola na przestrzeni lat bardzo się zmieniły, nie brakuje w nich dodatkowych zajęć. Home schooling jest dobrą opcją, jednak dziecku może brakować kontaktu z rówieśnikami - a na to w przedszkolu na pewno nie będzie narzekał ;)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.