Jak mi dobrze.
Jak mi dobrze na samą myśl, że jest On.
Jak mi dobrze na każde przypomnienie o Nim, gdy jestem bez Niego.
Jak mi dobrze, gdy zmęczona wsuwam się do ciepłego łóżka.
I pierwsze co robię, to przykrywam nieletnie stópki.
Jak mi dobrze było tylko być z Nim.
Mamą i tylko mamą jest mi najlepiej na świecie.
Jak mi straszni dobrze, gdy w domu witają mnie otwarte, malutkie ramionka.
Jak mi dobrze, gdy słyszę - Nacio tesknił mamom...
Jak mi dobrze mieć Go w ramionach, tak mocno wtulonego i bujać się w takt muzyki.
Zwyczajnie.
Jak mi dobrze, gdy rano budzi mnie zachrypnięte, dziecięce: - Siasiam mamo... - pomylone z dzień dobry.
Jak mi dobrze z tym rozczuleniem w sercu, gdy ten mały chłopiec z radości cmoka mnie w rękę...
Tak mi z tym dobrze...
Tak mi z tym dobrze, że gdy w życiową kałużę wdeptuję...
Gdy problemy, jak kula u nogi ciążą...
A kolejne na plecy włażą, pchają się jeden na drugiego i walczą, który ma być najwyżej...
I na głowę mą siadłszy, wzrok zasłaniają, umysł uciskając...
Wtedy, gdy w końcu przez ich palce coś dojrzę...
Przejrzę...
Zrzucam tę kulę i ostatkiem sił rzucam daleko!
Tych kilku z pleców zrywam w pośpiechu i z głowy!
I boję się.
Bo znów się dałam zawładnąć.
A przecież było mi tak dobrze...
Tak prosto i łatwo.
Szczerze i prawdziwie.
Tak dobrze...
Tak dobrze, że aż strach...
Bo skoro otrzymało się od Boga tak strasznie duże szczęście...
Tak duże, że aż z zachwytu ciężko je udźwignąć...
To kiedyś trzeba będzie za to zapłacić...
Zapłacić? Kochana Moja...a może to jest właśnie nagroda piękna za dotychczasowe cierpienia???
OdpowiedzUsuńTego będę się trzymać kochana:-)
UsuńJa czasami sie boje, ze na to nie zasluzylam, na ten Dar wielki, by go miec , by moc kochac miloscia której wcześniej nie Znałam ... Ale potem sie karce , tak myślec nie wolno, nie trzeba...i Tobie mądra Mamo podpowiadam tak samo... Nie wolno, nie trzeba....
OdpowiedzUsuńDziękuję za podpowiedź:-)
UsuńPięknie napisane :)
OdpowiedzUsuńPiękny komentarz:-)
Usuńpięknie jest być Mamą
OdpowiedzUsuńNajpiękniej na świecie :-D
UsuńNo właśnie. Trafiłaś w sedno. Ja się też boję: że nie zasłużyłam, że będę płacić, że będzie źle. Generalnie wszystko czarno widzę ;-(. A najbardziej się boję rozdzielenia ;-(. Codziennie zmagam się z obawami i czasem nie mam już sił ;-(. Ale przecież wszystko będzie dobrze... musi być. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo Ty trafiłaś w sedno, bo u ja najbardziej boję się rozłączenia...:-(
UsuńDasz radę....masz najlepszego ładowacza siły na świecie :) Czasem potrzeba po prostu czasu, żeby przywyknąć. I cierpliwości :)
OdpowiedzUsuńAch, mamą być... A ja tak sobie myślę, że skoro Twoja miłość rodzicielska niczego w zamian nie oczekuje, to trzeba wierzyć, że i za szczęście jakie Dziecko ze swym pojawieniem się przynosi, płacić nie będzie konieczności... Choć wiadomo, że nie jest tylko kolorowo (a ja po ponad dwóch latach zmagania się ze zdrowotnymi problemami Dziecięcia coś o tym wiem)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy ;)
Ja tak jak Evelio uważam że to nagroda. I że nie ma co czekać na karę, nieuniknioną zapłatę. Wystarczająco już wycierpiałaś. Kłody pod nogi zawsze będą spadać, ale nie takie których nie dałoby się przeskoczyć lub chociaż obejść. Będzie dobrze!!! Uszy do góry!!!!
OdpowiedzUsuńHeej... pięknie napisane, ale nie wierzę żeby to życiowe szczęście oczekiwało zadośćuczynienia :) Czasem bywa szaro, ba czarno nawet! Ale to uśmiechnięte światełko to własnie nagroda za cały bagaż szarości...
OdpowiedzUsuńtakie małe, rozkopane stópki :) bezcenne...
OdpowiedzUsuńp.s. zapraszam na konkurs http://www.zwyczajnamama.blogspot.com/2013/11/my-safetysmyk-bezpieczenstwo-dla.html