Niestety, albo stety tak to już jest z byciem rodzicem, że od momentu wydania krzykacza na świat, nie zawsze robi się tylko to, co się lubi. Gilów wyjmować z nosa tez nikt nie wielbi, a jednak trzeba...
Nastał ostatnio u nas bardzo nerwowy i napięty czas. Czas przeciekający między palcami. Czas, gdy częściej czuło się wewnętrzną spinkę, niż relaks i błogość. Różne zewnętrzne czynniki sprawiły, że dla mojego Synka było mnie raczej mniej, niż więcej...
Biedak stanowczo za mocno zaprzyjaźnił się z bajkami w laptopie...
Ale gdy w pewnym momencie złapałam się na tym, że w zasadzie jedyne nasze wspólne chwile to sen, ubieranie się i posiłki...
Tak, tak... Ta matka, co taka niby kochająca, co dziecko ponad wszystko ukochała...Ta oddana taka...Gdzieś się pogubiła w całym tym życiowym rozgardiaszu...
Wkrótce popukałam się mocno w czoło.
Stałam się przez moment bowiem hodowcą dziecka, a nie mamą...
Za radą mądrych przyjaciółek z blogosfery w te pędy przewartościowałam obowiązki i priorytety. Jestem najszczęśliwsza wówczas, gdy to mój synek jest na pierwszym miejscu. Daje mi to poczucie spełnienia i wewnętrzny spokój. Tego trzeba się trzymać.
Zaraz po przeplanowaniu obowiązków, wzięłam tyłek w troki i pobiegłam do Empiku po jakiś zbiór pomysłów na zabawę. Wyboru ogromnego nie było. Niestety ;-(
Ale moją uwagę przykuła jedna pozycja...
Szczerze polecam, bo książka ta pełna jest fajnych, prostych pomysłów na zabawę z dzieckiem, dla takich zabawowych ignorantów, jak ja.
Mnie się podobają.
Że już nie wspomnę o Synciu, zwłaszcza gdy jedzie z Matką - lokomotywą przez tunel w Kanionie Wielkiego Fotela.
Pomyślałam sobie, że wrzucę czasami jakąś szybciutka notkę z pomysłem na zabawę, która u nas świetnie się sprawdza.
Dzisiaj niech to będą "Piłki do wody".
Uszykuj średnią miskę i 3-4 dosyć lekkie małe piłeczki, mogą być np. tenisowe. Nalej do miski ciepłą wodę. Około półtora metra od miski połóż złożoną gazetę. To będzie miejsce startowe.
Cała frajda polega na plusku, gdy dzieciaczek trafia do wody. Takie proste? A sprawdź jak cieszy dwulatka ;-) Zwłaszcza gdy mama energicznie skanduje maluchowi ;-)
piłki to chyba do tenisa...ale stołowego?:)
OdpowiedzUsuńEmma
Oj tak, Można się pogubić i dać pochłonąć obowiązkom, których nie brakuje. Ja też muszę się czasami sprowadzać do pionu. Zabawa z dzieckiem jest bardzo ważna. To wtedy poznaje świat. Musimy potrenować rzuty do wody. Z doświadczenia wiem, że woda i dziecko to zawsze równa się dużo śmiechu i zabawy.
OdpowiedzUsuńŚwietne! Czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńMy też ostatnio pomieszkujemy w fotelowym namiocie, do którego, żeby wejść, trzeba przebrnąć przez kanapowo-fotelowy tunel....tzn mama idzie "na skróty", bo by tyłkiem całą misterną konstrukcję rozwaliła zapewne ;)
czasami życie codzienne pożera, fakt. I to nie w całości, ale niezauważalnie, po kawałku. Też mnie to gryzie i z przyjemnością skorzystam z Twoich pomysłów :D
OdpowiedzUsuńMiałam przez pewien czas tą książkę w rękach, kilka zabaw sobie wynotowałam - kopalnia pomysłów.
OdpowiedzUsuńdzięki za cynk
OdpowiedzUsuńto poddałaś mi pozycje do czytania :) super dzięki pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoja córa jeszcze na tą zabawę za mała, ale postaram się ją zapamiętać :D.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Różne zewnętrzne czynniki... hmm... Zastanawiam się co tam się u Ciebie dzieje, ale oczywiście nie naciskam. Mam tylko nadzieję że wszystko w porządku!
OdpowiedzUsuńPamiętaj że skoro masz samoświadomość tego że coś jest nie tak i chcesz to zmienić (ba, już zmieniasz), to nie jest z Tobą wcale tak źle ;) Uszy do góry!
A pomysł na dodawanie różnych zabaw które u Was się sprawdziły jest świetny !!!
Chyba będę musiała pozapisywać te zabawy, bo zanim Stworek podrośnie do odpowiedniego wieku, to na pewno zdążę je zapomnieć...