czwartek, 13 stycznia 2011

SNZW czyli Syndrom Niezdążenia Ze Wszystkim

Śniło Wam się kiedyś, że okazało się, że zapomnieliście o terminie matury i nie zdążyliście się nauczyć? Albo, że okazało się, że Wasz ślub jest szybciej i nie zdążyliście kupić sukni ślubnej...?

Mnie męczyły takie koszmarki dość często. Teraz jednak doszedł taki strach na żywo. Prześladuje mnie dziwny lęk, że urodzę wcześniej, za wcześnie, a jeszcze przecież nic nie gotowe - ubranka nie poprane, kosmetyki nie kupione, torba do szpitala niekompletna, szkoła rodzenia nie ukończona, pokoik nie wymalowany, łóżeczko nie złożone, nowe łóżko dla nas nie wybrane i nie kupione, nawet firanka kurna chata jeszcze nie kupiona. Nie mówiąc nawet o wózku. Dużo już mamy - to prawda, ale czytając coraz to nowsze "listy rzeczy dla dzidziusia" mam wrażenie, że ciągle stoimy u podnóża góry lodowej... Nie lubię tego uczucia, nie cierpię! Ogólnie jestem osobą zorganizowaną, zaplanowaną. Wówczas czuję się bezpiecznie. A tutaj? Czuję, że cały mój plan w łeb za chwile weźmie, chociaż mam przed sobą jeszcze 10 tygodni - to tak jak wakacje letnie i jeszcze trochę. Sporo - by się wydawało...

Lęk mój nasila się, kiedy gorzej się poczuję. Tak jak wczoraj. Od rana czułam, że coś jest nie tak. I za chwilę miałam odpowiedź. Brzunio znów zaczął się mocno spinać. Zadziałało to na mnie paraliżującym strachem, co pewnie nasiliło jeszcze skurcze. Wieczorem już tylko leżałam. Zwiększyłam nieco ilość magnezu i liczyłam te spinania. Powoli zaczęły się zmniejszać, a kiedy wrócił mój Maciuś i zaczął głaskać mnie po pleckach, to już w ogóle zaczęło wracać do normy. Pocieszające były też turlanki mojego synka ;-) Dzisiaj jest już znacznie lepiej, ale postanowiłam jeszcze zostać w łóżku. Takim sposobem leżę i myślę. Myślę i martwię się, że nie dążę, bo na bank poród nastąpi wcześniej . I tak dalej...

Aaaaa i jeszcze jedno, ciągle żal mi, że skoro na bank urodzę wcześniej, to właściwie już koniec mojej przygody z ciążą. Straaaaaaaasznie szkoda mi rozstawać się z moim brzuniem, z tym cudownym uczuciem oczekiwania, ruchami dzidziusia w brzuszku, kiedy czuję, że cały czas jesteśmy razem i to tylko ja mam zaszczyt głównego kontaktu z maleństwem moim... Ach...Szkoda...

Nie dziwcie mi się tylko proszę, takie już jest ze mnie dziwadło. Ja nawet auto me pierwsze służbowe opłakać musiałam łzami rzewnymi, gdy na wymianę szło... :-)

11 komentarzy:

  1. Z tym "nie zdążę" to ja mam tak samo. To mój mąż mnie prędzej namawia na pakowanie torby, pranie ubranek, prasowanie itd. itd. a po tej akcji z szyjką to już zupełnie zbzikowałam, że zaraz urodzę i nie wyrobię się z niczym. Dziś w nocy np. śniło mi się, że już urodziłam i to w domu bo do szpitala nie zdążyłam. Jak się obudziłam to zrozumiałam, że to Młody mi pęcherz molestował i stąd te bóle przez sen ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dziewczyny to chyba już ten moment, że wszystkie tak samo mamy :)
    mnie M. uspokaja, że ze wszystkim się wyrobimy ale i tak niezbyt to działa... same wiecie... niby dużo rzeczy już ogarniętych ale zasadniczo to poczucie braku kontroli jest nieznośne :) pewnie wszystkie dociągniemy do końca i jeszcze będziemy się nudzić na finiszu i przekładać ubranka z kąta w kąt.
    a pożegnanie brzuszka faktycznie mimo wielu niedogodności końcówki tego stanu będzie smutne...

    OdpowiedzUsuń
  3. to bardzo normalne uczucia.
    a zobaczysz co jak dziwnie bedziesz czula sie jak bedzie naprawde blisko, np: 2 tydonie przed, bedziesz chciala zeby juz urodzic, a z drugiej strony tak fajnie miec dzidzie pod serduszkiem...
    tak samo czulam sie z 1 ciaza, ta tez jest ekscytujaca ale z innych powodow:)
    bedzie pieknie, zobaczysz, i ze wszystkim zdarzysz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeny! Dziekuję Wam strasznie babki :-)Troszkę lżej. Ale to nie zmienia faktu, że użyję tajnego planu, który dzisiaj w tym myśleniu leżącym wymyśliłam. Plan pod kryptonimem SIOSTRA. Przekażę siostrze mej wszystko, co sobie zaplanowałam, a jeszcze nie zrobiłam. Z BARDZO DOKŁADNYMI szczegółami:-)Będę się czuła bezpieczniej...

    OdpowiedzUsuń
  5. ja za tydzień najprawdopodobniej rodzę, a nie mogę się zebrać, żeby dopakować do dawno już spakowanej torby jeden ręcznik dla siebie i dla Malutkiej oraz rzeczy dla mnie na wyjście ze szpitala, ciągle albo zmęczona, albo buszuję po internecie... dziś nie pojechałam z mężem na zakupy, bo boję się, że z galerii handlowej mogę pojechać na porodówkę - lekko fiksuję

    także jak masz jeszcze trochę więcej czasu, to rób teraz co masz zrobić, bo jak widzisz na moim przykładzie, pod koniec może być małe fiksowanie...

    pozdrowienia, hejka!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam dla Ciebie zadanie! Codziennie rano, gdy tylko otworzysz oczy powiedz sobie...mam wszystko przygotowane na czas i urodzę w terminie. Zobaczysz sama w końcu w to uwierzysz. A teraz zamiast tracić czas na zastanawianie się, po prostu zacznij zwiększać listę załatwionych spraw...chociaż jedna rzecz na dzień! Głowa do góry!

    OdpowiedzUsuń
  7. Rok temu mialam te same obawy ze nie zdarze :) Termin (mialam na 15 marca) byl coraz blizej a ja nie wszystko mialam przygotowane.
    Kiedy sie urodzila moja coreczka nic nie bylo wazne tylko ona :)
    Reszta sie sama "zrobila" :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej Marta,super ten Twój blog...:)
    Ja byłam w ciązy dokładnie rok temu, mój Borys urodził się 22 marca..miło powspominać te chwile, choć końcówka ciężka była oj ciężka..z tym spinaniem brzucha to uwazaj - nie forsuj sie bo zaraz Cie gin wsadzi na patologię i bedziesz tam kwitnąc tak jak ja. mialam identyczne spinanie- po prostu takie mocne przepowidajace- były bardzo męczące i bolesne, ale dzięku tym intensywnym treningom mięśni macicy miałam bardzo szybki poród.szybko rozwarcie itd..fakt ze skonczyło sie cc- bo Młody się nie tak ułożył i był duży dośc- ale nie namęczyłm sie chociaż za bardzo.
    Jeśli chodzi o położną...ja nie mialam. mój poród był tak błyskawiczny, ze nawet nie pamiętam w sumie położnej która mnie "obsługiwała".ale chyba na drugi poród bym brała...byłabym bezpieczniejsza.
    Zyczę dużo zdrowia, w miarę bezbolesnego porodu...a potem szczesliwych chwil z synkiem- i oby jak najmniej nieprzespanych nocy...a teraz śpij i leń sie jak tylko mozesz- bo juz nigdy tez błogi stan nicnierobienia nie powróci!!!;)
    pozdrawiam Ola - Apteka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzięki Ola za mnóstwo cennych wskazówek :-)Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja oczywiście tez życzę wiele razy pieknych brzuszków- ile tylko ich zapragniesz:)Tyle tylko ze już nigdy nie będzie stanu błogiego lenistwa i nicnierobienia- no bo zawsze będzie już ten starszy brzdąc, który to lenic sie nie pozwoli- chyba ze bedzie juz baaardzo duży...pozdrawiam:)Ola.

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.