No i dał ! ...
Większość blogowych (i nie tylko) mam chwali się nadnormową zwinnością i ruchliwością swoich pociech. A ten to siedzi już w czwartym miesiącu, tamta się turla, inny przemierza pokój w piątym, a inny w szóstym chodzić zaczyna ...
Mój Szuszuń nadprzyrodzonych umiejętności nie posiada, rozwija się zgodnie z normami książkowymi, zatem chwalić się czym nie było, bo na tle tych wszystkich supermenów, wypadłby leniuszkowo raczej. Ale dzisiaj Syn mój zaskoczył mnie wielce.
Wrócił właśnie z wycieczki z babcią i dziadkiem. Tatuś-Maciuś wjechał wózeczkiem do domu, a Nataszek krzyczy, że głodny. Podeszłam do Niuńka, z pasów oswobadzać dziecię poczęłam, a tu Dzieć mój rączki wyciąga. To już zauważyliśmy od dni paru, ale kiedy wzięłam go na ręce, Szuszek za poliki mnie złapał rączkami obydwoma i wyślinił nos mój z całą nieskrywaną radością i śliny zawartością. Łał - pomyślałam. Ale przecież... Nieeeeee...No to jest niemożliwe, żeby dziecię sześciomiesięczne...Nieeeee.
Zupkę przygotowałam. Delikwent siedzi w strój swój strażaka uzbrojony w fotelu do karmienia niedawno zakupionym (dzięki Aga!). Zupki pojadł. Beknął siarczyście. Ja go na ręce, a on mnie za uszy oburącz i ciach buzią rozdziawioną, od zupy uklejoną polik mamy swej wycmokał. Ooookej - pomyślałam.
Facio cycem dokarmiony, do odbicia podniesiony czynność swą soczystą dwa razy powtórzył jeszcze, raz z przyssaniem do nosa mamowego łącznie.
"Popatrz co on robi" - mówię do Tatusia - Maciusia. A Szuszuniu znów mnie chlas, w polik, pysiem ruszając lewo-prawo. I się cieszy, że my sie cieszymy. Aż zażartowałam sobie - "Natek daj buziaka", a on pysiem rozdziawionym po brodzie mnie cmoka. Szok!Jeszcze jedna próba i znów! Szok po raz kolejny!
Nigdy nie sądziłam, że sześciomiesięczniaki mogą być tak rozwinięte buziowo. Co prawda od dni jego najmłodszych, całujemy go w pysia otwartego, ku uciesze jego wielkiej, ale żeby aż tak?!Żeby kumał, co zbitek "daj buziaka" znaczy?!
Wygląda na to, że Syn nasz bardziej cwany, niż przypuszczaliśmy... A teraz idąc za ciosem Tatuś Maciuś uczy go mówić ;-)"Ta-ta, powiedz ta-ta" dobiega z pokoju dzieciowego ;-)
Buziak się należy, a jakże!! :) Gratulujemy bo to przydatna umiejętność jest - jeden buziak i już każdy wymięka :)
OdpowiedzUsuńcuuudo! strasznie fajnie! uśmiechnięta cała czytałam :)))) a foty młodego ukazują nadzwyczajnie cudnego chłopca (i to nie jest komplement z cyklu tych zastępczych bo on mi się podoba przeokrutnie) ale mnie to nie dziwi bo wdzięk ewidentnie ma po Tobie :)
OdpowiedzUsuńno i ta buziakowa historia mniam mniam mniam :)))
:) Taką umiejętnością też bym się chwaliła :) Co tam siadanie, co tam chodzenie, w końcu to buziakami zdobywa się serca :)
OdpowiedzUsuńja tez chce buziaka od swojego Natka! :)
OdpowiedzUsuńgratulujemy! śliczny i zdolny wasz Natanek, ale i z ciebie piękna babka Martuśko!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam moje kochane baby za przemiłe słowa;-)
OdpowiedzUsuńBOSKO!:-) ja również uwielbiam te całusne obślinianie polików, nosa i brody. I ten cudowny oddech z buzi Synka:-) (i pomyśleś, że jeszcze rok temu zachwycałam się zapachem tylnych łap mojego kota:-))) ). I witam w świecie "leniuszków"...hihi. Trochę mi ulżyło:-) Wyglądacie pięknie!
OdpowiedzUsuńI jak możesz mówić/pisać,że syn Twój nie ma nadprzyrodzonych umiejętności! Przecież ma i to jaką cudowną! ;-D Gratuluję całuśnego syna! ;-D
OdpowiedzUsuńGratuluję buziaków, ale jak zawsze lubie czytać Ciebie to tym razem zrobiło mi się jakoś przykro. Na swoim blogu też piszę o osiągnięciach mego synka nie po to by się chwalić ale po to by pamietać bo to takie chwile są ulotne. Ni cóż - pozdrawiam
OdpowiedzUsuńambiguity-przykro mi, że Ci przykro...
OdpowiedzUsuńA ja się zastanawiam, jak technicznie to wygląda: całować w otwartego pysia??? ;)
OdpowiedzUsuń