Strasznie mi żal niektórych kobiet. Żal całym sercem i szczerze bardzo.
Kobiece towarzystwo uwielbiam. Pogaduchy o bzdurach, opowieści co tam u znajomej znajomej się niesłychanego stało. Żarciki babskie lubię też sprośne. I zwierzenia i serca otwieranie. I tłumaczenie sobie wzajemne i do walki zagrzewanie. Czasem pojawiają się łzy...
A wtedy strasznie mi żal. Tak żal, że potem myślę długo, analizuję. Kawę parzę-myślę, ziemniaki obieram-myślę, prysznic biorę-myślę. Najgorzej jest przez zaśnięciem...
Żal mi młodej, pięknej dziewczyny, która w związek z chłopakiem starszym uwikłana, zatraciła siebie. Nie ma już jej samej, jest tylko tamta, którą on stworzył zakazami, nakazami, krytyką, manipulacją. On jest bogiem. Ona nikim. Jednym, wielkim chodzącym nieszczęściem
Żal mi pewnej kobiety, która całe życie mając pod górkę, zmaga się z rzeczywistością i walczy całkiem sama. Pracuje ponad siły trzydzieści lat, w poczuciu wstydu i upokorzenia, chociaż osobowość ma tak magiczną, że w innej sytuacji z jej uporem, samozaparciem i błyskotliwym charakterem na pewno zrobiłaby wielką karierę i zarobiła mnóstwo kasy. Tymczasem pół życia w biedzie, nerwach, dłonie spracowane jak u staruszki. Bo się zakochała, bo nie pomyślała, bo dziecię urodzić jednak postanowiła ...
Żal mi znajomej znajomej co mając lat niespełna trzydzieści, męża rok temu straciła i została sama. Sama i pusta w środku. Bo serce pękło na pół i nie ma już nic, oprócz rozdzierającej tęsknoty i rozpaczy.
Żal mi babcinki starej jak świat, na rynku wielkiego miasta spotkanej zimą. Kiedy powyginanymi od artretyzmu dłońmi robiła na drutach kapcie na sprzedaż. Podeszłam do niej. U stóp na ziemi kupka już zrobionych kapci, czapeczek. Kupka przysypana śniegiem. Zagadałam. Babuszka miała prawie dziewięćdziesiąt lat, wielki grube okulary, syna pijaka i wnuczęta bezrobotne. Na ulicy chce parę złotych dorobić. Dla nich...Żeby obiad ugotować... A mróz trzaskał i śnieg sypał na na jej siwe włosy.
Żal mi świeżo-upieczonej mamusi. Która nie może sobie poradzić z poczuciem winy, że nie ma mleka w piersiach. Że nie potrafi ich zaczarować i dać swemu dziecięciu tego, czego ono pragnie najbardziej. Że musi się spowiadać wszystkim dookoła, dlaczego, chociaż i tak wie, że tłumaczenie jest bezsensu, bo i tak, co by nie powiedziała, w oczach otoczenia będzie wyrodną matką. Pomimo, że morze łez szczerych już wylała.
Żal mi blogerki, która bloga depresyjnego prowadzi, pisząc o tym, co w jej głowie się dzieje i sercu. Prosząc ukrycie o pomoc. Licząc na nią, udaje że niby nie, niby wcale, niby nic. A sama jest samiuteńka z chorobą swoją, cierpi, bo się pogubiła straszliwie... A pisze przepięknie.
Żal mi pewnej kobietki przebojowej wielce, starszej ciut, ale bardzo atrakcyjnej i wesołej. Kobietki, której mąż miał wczoraj tomograf. Bo po kilku bitwach z chorobą jest w grupie ryzyka, a pojawiło się coś dziwnego. Sprawdzić to trzeba. Może to nic, ale Pani ta jest sparaliżowana od strachu. Bo boi się, że zostanie sama. Boi się, bo wie już co to znaczy walczyć o męża, bo czuje że kolejny raz walki tej już nie udźwignie, więc oczy mokre ma od łez i pełne przerażenia od kilku dni.
Żal mi pewnej Pani, która trzydzieści lat temu pochowała swoje sześciomiesięczne dzieciątko... Która musiała pożegnać te ukochane oczęta, nosek, pachnącą główeczkę, rączki co już jej buzi dotykać potrafiły. Do ziemi musiała złożyć i zostawić. Zostawić tam też część siebie, tą umarłą razem z dzieciątkiem. A potem wrócić do życia normalnego i udawać po latach, że się z tym już uporała.
Żal mi tych wszystkich kobiet i jeszcze wielu, wielu innych. I wiem, że zaraz pojawią się głosy, że "każdy kowalem swojego losu", że "ja to bym...", że wszystko leży w głowie i inne takie mądrości. Ja natomiast powiem tylko jedno. Kiedyś pewna mądra Pani psycholog powiedziała mi taką myśl - gdyby któraś z nich potrafiła postąpić inaczej, to z pewnością tak by zrobiła. Bo chyba nikt nie budzi się rano i nie postanawia sobie: "Aaaa, chyba dzisiaj mam ochotę pobyć nieszczęśliwa, może nawet spieprzę sobie całe życie, a co!".
e tam, rozbeczałam się, jak głupia....
OdpowiedzUsuńno i pobeczałam sobie na początek dnia, a co! Pięknie piszesz!
OdpowiedzUsuńA każdej z nich chciało by się pomóc, oddać coś od siebie żeby ich życie było lżejsze - lepsze. Mnie też fala współczucia w takich momentach zalewa i myślę sobie - "Ciesz się kobieto z tego co masz, ciesz się, bo na prawdę może być gorzej" w takich chwilach docenia się to co się ma.
OdpowiedzUsuńKobietko, Ty to potrafisz wzruszać swoimi postami. Widząc/ słysząc takie historie, zapominamy o naszych bolączkach, bo widzimy jak inni mają pod górkę. Żal serce ściska i pytamy: Dlaczego los ich tak doświadcza? Nikt przecież nie chce tak żyć. I gdyby można było im wszystkim pomóc, ulżyć w cierpieniu...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, gdyby można było pomóc...Zrobić coś, cokolwiek. Ale nie da sie uratować całego świata.Niestety...;-(
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszające i prawdziwe słowa. I mnie jest, tak bardzo często żal... Pozostają pytania... dlaczego?
OdpowiedzUsuńTak slicznie piszesz! Dziekuje za chwile wzruszenia:)
OdpowiedzUsuńI jakoś tak się we mnie ostatnio porobiło, że historie o dzieciach i mężach dołują mnie najbardziej...
OdpowiedzUsuńNie powinnaś tak pisać na blogu, który czytają ciężarne. Zdecydowanie nie. To nie fair.
OdpowiedzUsuńCzasem miewam ukłucie żalu wobec takich historii... ale tylko ukłucie. Żal jest mi głupoty jaką ludzie popełniają. Bo za głupotę płaci się najwyższą cenę...
OdpowiedzUsuńMamuśka dziękuję...poryczałam się...
OdpowiedzUsuńJa własciwie po prośbie, czy mogłabyś doradziś jakąś chustę, taką na jesień i chłodniejsze dni? czy w ogóle są takie?
grzegorzowa - nie ma za co;-)
OdpowiedzUsuńpo chustę zapraszam do zakładki baby-gadżety po prawej stronie
niestety strona allegro przeniesiona do archiwum...
OdpowiedzUsuńMarta chwyciłaś mnie za serce tym postem. Sama często czuję podobnie i nie mogę się pogodzić z tym, że tylu ludzi cierpi i nie można im pomóc. Tak jak piszesz - nie da się uratować całego świata,ale tak samo nie da się też przejść obojętnie wobec ludzkich nieszczęść. Dlatego człowiek myśli, myśli...i docenia to co ma, modląc się jednocześnie, by się mu to szczęście nie popsuło.
OdpowiedzUsuńGrzegorzowa - dziękuję za cenną uwagę, już odświeżyłam;-)I na prawdę polecam. a w chuście jest podwójnie cieplutko, bo chusta jest dość gruba, a do tego ciepło od mamusi, tzw. ciałko do ciałka.
OdpowiedzUsuńweź, rozmaśliłam się na smutno na sam koniec dnia :(
OdpowiedzUsuńdziwnie ten świat jest pomyślany:-(
OdpowiedzUsuńGdybym była jedną z kobiet, o których piszesz, nie wiem, czy chciałabym, aby inne baby plotkowały sobie o mnie przy kawce, jaka to jestem biedna i godna współczucia.
OdpowiedzUsuńWiem, że Twój post wziął się z normalnego odruchu człowieka wrażliwego, który ma serce, ale wydaje mi się, że ludziom potrzebującym trzeba pomagać, a jak się tego nie da zrobić to po protu być przy nich. Po cichu.
Proszę, tylko nie odbierz tego jako atak. Ja tak myślę po prostu.
Mamik-Szanuję Twoje zdanie, ale nie należę do osób, które plotkują przy kawce o tragediach kobiet.Chyba coś zrozumiałaś opacznie.
OdpowiedzUsuńO matko i córko ! poryczałam się! :(
OdpowiedzUsuń