Wczoraj Maciuś Tatuś zabrał krzykacza na wycieczkę, dzięki czemu miałam 3 godziny dla siebie. Dokładnie jak to określiła Sylwia, stwierdziłam, że nerwowość moja spowodowana wyczerpaniem akumulatorów jest. Więc zastosowałam złotą zasadę number on czyli - idź spać kobieto! No i poszłam. Tak zaczął się mój reset.
Obudziłam się po 3 godzinach, nie wiedząc nic. Czy to dzień czy noc, kiedy, gdzie i dlaczego. Wkrótce jednak mózg się rozpędził i wskoczył na normalne obroty. I wtedy poczułam, że MUSZĘ WYJŚĆ. Wyjść z tego cholernego domu. Do ludzi chcę! No i ubrałam siebie w minut 3, dziecia w minut 5 i polecieliśmy na podbój "Rzeczywistości Nazewnątrz", czyli do galerii handlowej;-)
Było cudownie! Jak to typowa baba, na poprawę nastroju musiałam wydać troszkę kasiory. Powtarzam troszkę, gdyż bezrobotnam ;-) Zatem dla dobra ludzkości mnie otaczająceji oraz zdrowia psychicznego mego, zakupiliśmy 2 butelki, dwa smoczki, 5 par skarpetek dla Szuszunia, 3 dla mamuśki, 1 lakier do paznokci i nożyczki oraz płytę na dzień chłopaka! A co!
Natek zaczepiał dokładnie wszystkich. W każdej kolejce zdobywał wielbicieli, urzekając swym uśmiechem bezzębnym, oczyma wielkimi czarnymi i urokiem osobistym. Siedział w wózku wyluzowany z powyciąganymi skarpetami, trzymającymi się na połowie stopy i brrrrrrumał ustkami, śliniąc się namiętnie.
A ja łaziłam tak z nim, obserwowałam ludzi i kontaktem ze sprzedawczyniami przy płaceniu za zakupy się napajałam i radowałam. Do ludzi mi się chciało! Taki już ze mnie stwór towarzyski. A tymczasem ostatnio w domu się zamknęłam, żeby nie latać, nie przemęczać się i do sił wrócić.
Dzisiaj nie czuję się bardziej wypoczęta ani wyspana, ale na pewno zresetowana. I postanawiam nerwy na wodzy trzymać.
Strasznie spodobało mi się wczoraj Agi "zawieszanie" hahaha, więc będę chwilę w głąb siebie sobie fundować w sytuacjach skrajnych, bo chyba na prawdę najbardziej z równowagi wyprowadza na wrzasku dzieciowym się skupianie.
No i joga. Joga już dawno za mną chodzi. Nie miałam jednak pojęcia, że i w mamowych zmaganiach przydatną być może ;-)
Cieszę się, że kryzys zażegnany :) Mi też przydałby się taki reset, oj przydałby się... Jednak na chwilę obecną nie mogę na to liczyć, bo mąż zapracowany od rana do wieczora... :( Ale z czasem sobie wszystko odbiję, a co! ;)
OdpowiedzUsuńKażdej mamie ustawowo powinien należeć się taki dzień na reset :)
OdpowiedzUsuńJa mój dzień "reset" mam jutro:D I już przebieram nóżkami na niego:D
OdpowiedzUsuńCo do blogowych znajomości...no błaaaagam, toć my wylewamy wszystkie żale na blogach, więc jak to tak, że niby się nie znamy?!:D
OdpowiedzUsuńmi też chce się do ludzi :( ale ta zaraza co sie do nas przypałętała jeszcze nie odpuściła do końca :(. no i tych gór zazdrościmy i życzymy miłego wypoczynku
OdpowiedzUsuńWow, zazdrościmy wyjazdu w góry. Też planujemy taki mały wypad, ale jeszcze nie teraz, bo dopiero wróciliśmy z dalekich wojaży. (Jechaliśmy 7 godz. w jedną stronę) Cały tydzień poza domem - wśród ludzi!!!!! Mimo, że nie leżałam do góry brzuchem to i tak odpoczęłam. Spotkanie z rodzicami. Wypad "na miasto", zakupy i ploteczki z siostrą!!! Bezcenne. Przyznam, że taka zmiana otoczenia naprawdę działa cuda. Czuję się zdecydowanie lepiej.
OdpowiedzUsuńBoso po górach? Cudowny masaż stóp :))) Ps. Skoro joga chodzi to może dojdzie... do skutku ;)
OdpowiedzUsuńAż miło poczytać :). Wyjazd w góry z taką pogodą z pewnością pomoże nabrać Ci sił. A Maleństwo pewnie na to pozwoli, bo powinno zachłysnąć się powietrzem górskim tak jak nadmorskim i nic tylko spać, spać, spać i pozwalać Ci na resetowanie :). Wszak na zwiedzanie i podziwianie ma jeszcze czas ;). A mnie może uda się jutro na grzyby wybrać :). To też się poresetuję. Buziak
OdpowiedzUsuńSuper! dobrze, że już lepiej się czujesz. najważniejsze, abyś znalazła sposób na siebie:-)
OdpowiedzUsuńZupelnie jakbym czytala o sobie...W pt. mialam dokladnie taka sama sytuacje. Tez sie z Jaskiem zapakowalismy i udalismy na spacer do galerii:) Mimo, ze niczego nam nie bylo trzeba zakupilismy: smoczek, body (bo przeciez byly w promocji)i kubek niekapek. Bede czytala i kibicowala Wam. Zapraszam tez na mojago bloga.
OdpowiedzUsuńhttp://myprettybabyboy.blogspot.com/
Niestety on w porownaniu do Twojego raczkuje jeszcze, ale troche czasu i ogarne wszystko:) Pozdrawiamy