Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć pewną historię, którą usłyszałam już jakiś czas temu, ale która ilekroć mi się przypomni, powoduje uśmiech w sercu.
Pewnego dnia, wybrałam się do koleżanki na kawkę.
Uwielbiam takie "kawki" koleżeńskie.
Zawsze dodają energii. Tym większej, im bardziej pozytywna jest kawkowa kompanka:-)
Ta, z którą piłam ową kawkę pozytywna jest bardzo.
W każdym razie, jak to podczas babskich kawek bywa, prędzej czy później tok rozmowy musiał zboczyć ku tematyce damsko - męskiej.
Nadmienię tylko, że koleżanka wyzwolona jest wysoce ze wszelkich stereotypów, niezależna całkowicie, po przebytym kursie zołzowatości według "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy".
Ja akurat w okresie hormonalnie trudniejszym, życiowym kotle, nie nadążając zupełnie za tym, co niesie kolejny dzień i związane z tym własne stany emocjonalne ;-)
Wówczas koleżanka, intensywnie instruując mnie, jak ową "zołzą" zostać, opowiedziała mi historię...
Olcia, jeśli dojdzie za chwilę, do delikatnych przekłamań, to wiedz, że zupełnie nie są one zamierzone, a wynikają jedynie z zawodności mego maminego umysłu, który czasami od nadmiaru bodźców po prostu szwankuje, ewentualnie ze skłonności mej do literackiego ubarwiania...
Otóż...
Mama mej koleżanki, w czasach swej młodości, gdy również była mamą, miała także koleżankę.
Z koleżanką tą piła kawkę, zupełnie podobnie, jak my swoją.
Zupełnie podobnie także rozmawiały na temat jakże od pokoleń utarty: jak sprawić, aby mąż docenił, zaangażował się, w domu pomógł i kochał przy tym dozgonnie.
Mama mej koleżanki, bardzo pracowita, dzisiaj można by rzec "perfekcyjna pani domu", żaliła się, że mąż nigdy nie widzi ile ona trudu, energii i zaangażowania wkłada w pielęgnowanie domowego ogniska...
- Bo Ty to źle robisz... - usłyszała. - Słuchaj, dobrze Ci radzę, kiedy Twój mąż jest w pracy, zrelaksuj się. Ułóż sobie włosy. Zrób makijaż. Pomaluj paznokcie. Poczytaj gazetkę...
Ale, kiedy wróci, rzuć się w wir pracy: odkurzaj, pozmywaj naczynia, głośno przy tym trzaskając, zrób pranie, wywieś pranie, posap przy tym trochę i powzdychaj, na koniec umyj podłogę, i potargana padnij na kanapę ledwo żywa. Ja tak robię.
I dzięki temu, mój mąż wie, że podłoga nie jest czysta sama z siebie, a porządek utrzymuję ja, a nie krasnoludki... ;-)
Fajny wpis i jaki prawdziwy.Poznałam kobietę i ona właśnie tak samo robiła.Patrzeć na mnie nie mogła ja sprzątanie gotowanie itp dwójka dzieci jeszcze mąż przychodzi z pracy a tu błysk obiad podany.I on właśnie się dziwi czym ja jestem taka zmęczona i ze nawet mam czas posiedzieć przy kompie i ile ja mam czasu dla siebie.A on biedny zmęczony bo w pracy bo usiał znów wcześnie wstać itp. I ta moja koleżanka też przychodząc do mnie mówiła kobieto odpocznij niech mąż widzi co robisz ona właśnie tak robi relax a jak mąż ma przyjść z pracy to zaczyna wszystko robić no bo niby kiedy miała to robić a dziećmi kto się zajmnie obiad ugotuje.I ona jest doceniana. A ja w domu siedzę i co mam do roboty!!!!!
OdpowiedzUsuńCzyli wiemy o co chodzi...;-)
UsuńHahaha:D ale się uśmiałam! To wróży dobry początek dnia! Choć nie mam co narzekać na swojego męża, wypróbuję ten sposób ;)Pozdrawiam.Miłego dnia!
OdpowiedzUsuńJa też nie narzekam...Ale czasami warto tak profilaktycznie...;-P
UsuńDo zapamiętania! :)
OdpowiedzUsuńhaha, dobry pomysł. do zastosowania od jutra, bo mąż dopiero w nocy z trasy wraca, więc nie zamierzam o tej porze ze ścierą latać, ale pomysł świetny. Prosty, a jak widać skuteczny :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak poszło;-P
UsuńI to jest myśl!!!!
OdpowiedzUsuńHahaha:D
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/photo.php?v=1397183993828048
Eeee...dobre!:D
OdpowiedzUsuńPomysł super, a ja mam jeszcze jedną-myślę, że dla kobiety przyjemniejszą-propozycję. Zabrać dziecko/dzieci jeśli posiadamy i wyjechać. Na tak długo, żeby poprasowane koszule zdążyły się wyczerpać, podobnie z wałówką w lodówce. I jeszcze wspaniałomyślnie podpowiedzieć mężowi, żeby podczas naszej nieobecności zaprosił kolegów na piwo. Jak nic narobią chlewu, podobnego do tego, który robią dzieci przy obiedzie... Sukces murowany, a trwoga na twarzy męża, kiedy za rok również wspomni się o wyjeździe bez Niego-bezcenna. Gorąco polecam.
OdpowiedzUsuńOj taaaaaaaaaaaak. Też przetestowane;-)Super sprawa!Dla obu stron z resztą;-)
UsuńHeheh :) Dobre! Ja tam bym delikwenta do roboty zagoniła i bez takich sztuczek ;)
OdpowiedzUsuńKażdy ma swoje metody. Zależy od przypadku, jak sądzę.
UsuńBoże, moja mama mówi identycznie! :D Aż z wrażenia dodaję do obserwowanych Twój blog i zapraszam do siebie :) http://zyciewpakiecie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńuśmiałam się ;-) ale sposób fajny i myślę że zadziała ;-)
OdpowiedzUsuńMiło Cię powitać na moim blogu;-p
UsuńDziękuję ;-) Bardzo mi się tu u Ciebie podoba więc będę częstym gościem ;-)
Usuńja tak zawsze robię:)
OdpowiedzUsuńMądra kobita!Mnie wcześniej nawet do głowy by nie przyszło;-)
Usuńto jest myśl :) pora wprowadzić to w życie !!!:))))))
OdpowiedzUsuńwww.miszka-fashion.blogspot.com
Miło mi widzieć nowe "twarze" wśród swoich czytaczy;-)
UsuńKurcze bardzo dużo w tym prawdy :) Chyba muszę wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńJest to pomysł!
OdpowiedzUsuńI could not refrain from commenting. Exceptionally
OdpowiedzUsuńwell written!
Also visit my blog post: ekspresy do kawy