piątek, 29 lipca 2011

Wygrała. . .

Wszystkim zaangażowanym w BRZUCHOLE Babkom dziękuję i ściskam ciepło !!!

A teraz iniejszym ogłaszam, że na drodze tajnego losowania o poranku spośród mam kamuflujących wyłoniłam zwycięzcę!

Jest nią anieska, autorka bloga Anna z Zielonego Wzgórza ;-)
(proszę o adres na maila)

Jako, że jestem maniaczką szalikową, szaliki kocham, ubóstwiam, miłuję i kolekcjonuję postanowiłam, że tym razem nagrodą niespodzianką będzie jedwabno-bawełniany, włoski szalik! Mam nadzieję, że się spodoba ;-) A można go zobaczyć na zdjęciu powyżej na szyjce synka mego;-) Na oślinienie i wyciapanie nie pozwoliłam - obiecuję;-)

A teraz na urlop znikam. Tydzień mnie nie będzie cały i szczerze mówiąc, nie wiem jak dam radę, bo blogowanie to nałóg już chyba . . . Póki co see you later alligator ;-)

czwartek, 28 lipca 2011

Galeria mam co brzuchole swe schowały - szczęśliwa trzynastka

Jakże i ja mogłabym nie dołączyć do akcji swej brzuchatej. Przy tylu płaskich brzuchach, nie bardzo mam się czym pochwalić, ale strarałam się ogromnie. A nawet jak coś (fałd w sensie) się gdzieś wyślizgnie, wypłynie, wylezie niepostrzeżenie, to panicznie już nie reaguję. Staram się (podkreślam STARAM) go polubić i akceptować, do póki mi towarzyszy.

Ostatnio na przykład pomagałm pewnej ciężarówce dobrać sukienkę na wesele. Wychwalałam ten jej brzuszek i nogi zgrabne i biust nie za wielki, aż przysłuchująca się ekspedienka z usmiechem zapytała :
 "A Pani też będzie miała dzidziusia, prawda?".
"Nie proszę Pani, ja już mam na zewnątrz" - odparłam z równie miłym uśmiechem co ona.
I śmiać się zaczęłam, widząc jak pani miła płonie ze wstydu. Bo nie ma co się załamywać. Kamuflować trzeba tylko lepiej i tyle ;-)
No i bardzo podoba mi się ostatnio powiedzenie mojej przyjaciółki "Jak nie masz na coś wpływu, to przeżyj to najpiękniej, jak potrafisz. . ."









I jeszcze moje obiecane rzęsy, które polecam każdemu;-)
A wkrótce losuję nagrodę niespodziankę dla mamy z spośród tego zacnego grona . . .

Jako pierwsza zgłosiła się autorka bloga Be Happy, moja serdeczna koleżanka z bloga obok, mama pięciomiesiecznej przeuroczej Klaudusi, Róży ;-)


Brawo kochana i serdecznie dziękuję za solidarność!!!

Zaraz za nią zgłosiła się  Agakry, autorka bloga http://niemamconasiebie.blogspot.com/, która od czasu przyjścia na świat swojego synka, zaserwowała na swoim blogu jakieś 23 tysiace różnych pociążowych stylizacji ;-) Pozwoliła mi sobie wybrać, z czym miałam oczywiście ogromny problem....Bo jakoś kurza noga żadna fotka nie chciała być gorsza od innej;-)




Zatem jak widać na załączonych obrazkach MOŻNA :-)

Czekam na kolejne odważne mamy, dzięki którym  wspólnie udowodnimy, że nawet mając jeszcze pewne mankamenty pobrzuchowe:-), możemy świetnie wyglądać!!!

Uwaga dołączyła do nas trzecia mamcia -autorka bloga  Mamcia nieidealna czyli Mama Julisiaczka.
Mnie osobiście kopara opadła i z jej powrotem na miejsce miałam poważne problemy. Zobaczcie oto jak można swój brzuchol schować skrzętnie ;-)


Brzuchola płaskiego gratulujemy!!!





Kolejną działaczką naszego Ruchu Samopocy Babskiej stała się moja kochana koleżanka Evelio, która jest mamą nie byle kogo, bo samego Astronauty i autorką bloga Z Astronautą Przez Świat. To, że jest autorką bloga, to od razu widać, ale że mamą?!Hmmmmm, przykro mi Evelio, ale nie bardzo:-)Farciara albo sprytna chowaczka;-)


Tak bardzo się cieszę, że do  nas dołączyłaś kochana ;-)Strasznie budująca jest ta babska solidarność...

Uwaga, uwaga! Właśnie dołączyła do nas - ku mojej ogromnej radości, że akcja nie zmarła jedna śmiercią naturalną, kolejna uczestniczka - autorka bloga annazzielonegowzgrza, która jest mamą od siedmiu tygodni, zatem brzuchol swój schowała nader szybko. Świetny to przykład, że da się kochane i że brzuchole poporodowe nie zostają z nami do końca dni naszych, chociaż czasem tak by się mogło wydawać;-)


Anię z Zielonego Wzgórza, jako babę typową - sympatią wielką darzę i gorąco pozdrawiam!!!


A jest i z nami kolejna mamuśka nie-brzuchata. Do akcji dołączyła BigMomma, autorka bloga Big Momma's House, mama zawodowa od 2 miesięcy z 10-cioma, jak pisze jeszcze kilogramami nadwyżki pobrzuchowej. Ale to ściema musi być jakaś, bo nie wiem gdzie te 10 kilo mogło się ukryć . . .No chyba, że Big Momma kamuflażu we wojsku samym się nauczyła;-)Cała reszta zdjęć z pięknymi stylizacjami na blogu autorki. Ja wklejam próbki :


  

No i okazuje się, że jednak kobietki troszkę się ośmieliły, bo w końcu nasza galeria cuuuudnych mam rośnie. Z dnia na dzień - chciałoby się powiedzieć.
Właśnie dołącza do nas Maya, dzielna mama dwóch cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudownych dziewczynek, która na swoim blogu W domowym zaciszu również opisała  kilka sposobów na brzuchol pociążowy. Maya również do sprytnych kamuflatorek należy, co widać na załączonym obrazku ;-)



                     A swoją drogą, już dawno nie widziałam tak wdzięcznego zdjęcia z maluchem ;-)
A koszule takowe uwielbiam i ja ;-)

Ze względów technicznych związanych z naszym pobytem w szpitalu, ale również dlatego, że potrzebowałyście baby trochę czasu na ośmielenie postanowiłam przedłużyć akcję do 29 lipca. Kochana Zezullo robię to również ze względu na Ciebie kochana :-), dlatego proszę mi się ładnie z porodem szybciutko uwinąć i fik-mik to galerii zapraszamy ;-)
A Happy Power Mama niech się nie zastanawia, tylko zdjęcie pstryka i wkleja. Jak jajników solidarność to solidarność ;-)

Właśnie dołącza do nas ósma mama bez brzuchola. Mianowicie Mama Lemurka, autorka bloga Mój Cały Świat. Niby od niechcenia, niby w ogóle nie przywiązuje wagi, niby "zaakceptować trzeba", a tu proszę bardzo - po brzuchu ani śladu ;-) I o to właśnie chodzi ;-)



Jest i ona najbardziej odważna i harda mama z naszego grona,  autorka bloga Z Głębi Duszy czyli witaaminkaa ;-) Wahała się wahała, aż wahać przestała i się odważyła. Czego się bała? Podobno (powtarzam podobno) brzuchol ma ogromny, 120-to centymetrowy, ale powiem szczerze, że na prawdę oczy moje wytężałam i wyobraźnię uruchamiałam, żeby dojrzeć. Nic z tego. Albo autorka z foto szopa skorzystała, albo ściemnia najzwyczajniej. O ściemę trudno witaaminkę posądzić, zatem jest jeszcze jedna opcja - sprytnie  brzuchol swój schowała.



Witaamince gratulujemy;-)

Ale z pomocą przybyły jeszcze dwie baby, co by dycha naszemu gronu zacnemu strzeliła i uwaga - takim sposobem jest nas już 11!!! Zatem może tak do piętnastki dobijemy?Hę?

Wracając jednak do BAB naszych przedstawiam oto brzuchatą - niebrzuchatą  autorkę bloga Chwile trudne ale wspaniałe, mamę co trojpak się zowie. Nie bez powodu z resztą, gdyż mama ta tróję dzieciąt powiła i to na raz prawie;-) Tym bardziej mamusi prze-dzielnej kamuflarzu świetnego gratulujemy;-) Bo jeden brzuchol ukryć to sztuka, ale taki jakby potrójny, to już w ogóle mistrzostwo świata. Zobaczcie z resztą same . . .




I choć mama to trójki całej, też brzuchol swój zakamuflowała wzorowo!!!

No i w końcu trzecia już dzisiaj mama tym razem podwójna - oaza, autorka bloga Zwyczajne Życie. I uwaga baby oaza zdradziła na swym blogu, że nie tylko kamufluje, ona poszła o krok dalej - ONA ĆWICZY!!!I smaruje. Tym bardziej dumne jesteśmy. Bo efekty widoczne na załączonym obrazku kuszą, aby równie dziarsko do pracy się zabrać ...



Do grona naszego zacnego mam brzuchatych zakamuflowanych, w odpowiedzi na mój apel dołączyła nurka, autorka bloga mamaglamour, posiadaczka brzuszka pociążowego 4 i pół letniego ;-). Sama prowadzi blog, gdzie trwa jedna niekończąca sie akcja zupełnie odwrotna do mojej - jak brzuszki ciążowe eksponować:-) Ehhh, o niebo przyjemniejsze to zadanie ;-)
A nasza dwunasta uczestniczka prezentuje się tak . . .




Akcja trwa! Jeszcze i Ty możesz zostać właścicielką nagrody - niespodzianki!

środa, 27 lipca 2011

Martuśka w Krainie Czarów

Już dawno miałam napisać coś takiego w wyrazie egzystencjonalnego ... Bo od zgoła roku to wszystko, co dzieje się dookoła mnie jest absolutnie dziwne, nienormalne i do ogarnięcia ciężkie.

Najpierw wiadomość o ciąży. Kurcze jak to, ja w ciąży?!
Potem małe żyjątko na usg pokazane. Ruszające w dodatku. I że to niby we mnie żyje ten pędrak mały?! Potem brzuszysko ooooooooooooogromne. Jak to możliwe, że kobieta może mieć taki brzuch wielgachny i nie popęka w szwach?!
No a największy nieogar to chyba poród był . . . I tutaj już nic nie powiem więcej, bo każda kobieta, która to przeszła wie doskonale, o jakie dziwności mnie się rozchodzi ...
Następnie DZIECKO. Że w brzuchu się takie zmieściło. Że to ono ze mną przez tyle czasu tam było. Że to właśnie ono pluskało i od drugiej strony pukało. I że nasze jest. I że z Maciusia klon stworzony. I że wyje ciągle,  a ciągle to spać miało itd itp.
Aż wreszcie JA - MATKA. Jak to?! Ja?! Taka prawdziwa Macierz?! Cycem karmiąca?! I taka zmieniona, sponiewierana taka, gruba, brzydka, kobiecości pozbawiona, z dupskiem pociętym, bezbronna, skrzywdzona. Ja?! To ja na prawdę?!

Z czasem do tej Krainy Czarów zaczęłam przywykać. Akceptować. Ogarniać. I rozkochiwać się. A wszystko za sprawą największego cudaka jakiego udało mi się w życiu całem mojem poznać, pewnego bezzębnego Kapelusznika ;-) 


PS. BABY CZEEEEEEEEKAM! Na dwie odważne jeszcze!Dycha musi być i koniec. Pokażcie, że potrafimy! W piątek losowanie NIESPODZIANKI!



poniedziałek, 25 lipca 2011

Randka

W piątek spontanicznie zaplanowaliśmy sobie z rodzonym mężem moim randkę. Pierwszą od czasu narodzin dziecięcia.
Miał być klimatowy film, najlepsza pizza z najlepszej pizzerii, świece... Spokojny wieczór we dwoje.

Nasz Kapelusznik zasypia zwykle o 20.30, więc po 20 zamówiliśmy pizzę. Film gotowy leżał na stole, wypożyczony wcześniej. Zabraliśmy się do kąpieli. Nie, nie moi drodzy pikanterii tu nie będzie ;-)Do młodego kąpieli sie zabraliśmy. Wszystko przebiegało sprawnie i zgodnie z planem

Godz. 20.30 - usypiamy młodego. 
I tu zaczęły się schody. Bo pisklak oczy jak 5 złoty i dyda dydola swego z prędkością światła. Zupełnie jakby czegoś się najadł przez przypadek białego i wcale nie było to mleko mamy.

 20.45 - sytuacja nie ulega zmianie. Tatuś Maciuś opada z sił.
20.50 przyjeżdża Pan z pizzą, powodując dzwonkiem do drzwi ogólny aplauz zagrody domowej czyli Dolara i Kaprysa. Do tych Nicponi dwóch Syn szybko dołącza, bijąc ich na łeb jeśli chodzi o skalę głosu.

Pizza poleciała do piekarnika, co by wychłodzeniu nie uległa. Mnie - żołądek do kręgosłupa zaczął przyrastać, a zapach pizzy po mieszkaniu się wijący nęcił. Oj nęcił. A młody jak dydał, tak dydał.

21.20 sytuacja bez zmian prawie. Prawie bo Mamuśce para zaczęła z uszu dymić.
Bo tak. Bo tak już mam, że jakżem głodna, to wściekła straszliwie (mąż - potwierdzi).
Ale byłam twarda. Pizza na randkę zamówiona była i tak pozostanie!!!Choćbym skonać miała!

21.30 dzięcię litościwym się okazuje i łaskawie oko przymyka. Ciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii. Jeszcze na chwilę uchyla. Oko ;-) Zerka. Mama jest. Zaaaaaamyka. Wreszcie dydol przestaje pracować. Bejbi śpi.

No to rozpoczynamy randkę. Włączamy film. Wyjmujemy pizzę i zapalamy świece. Tatuś Maciuś nalewa sobie drina (farciarz, że mu cyce nie urosły, bo inaczej i w tym bym mu nie odpuściła). Mnie piwko bezalkoholowe. Pełna kulturka.

Najlepsza pizza z najlepszej pizzerii po 40 minutach w piekarniku domowym okazuje się podeszwą zwykłą od prawego buta. Ale i tak pochłaniamy ją w tempie ekspresowym. Chwytamy za szklaneczki, przytulamy się na kanapie. Jest dooooooooooobrze.

23.05 - jakaś 90 - ta minuta filmu. Kanapa. Na niej Tatuś Maciuś. Chrapie. W niego wtulona, pod pachą gdzieś, Mamuśka Martuśka. Pewnie nie chrapie, bo jest damą, ale też komara tnie na całego. Świeca przygasa.

A wszystko dlatego, że ten wychwalany film, na który miałam ochotę odkąd w kinie leciał, a ja jeszcze z brzucholem już ogromnym wybrać się odwagi nie miałam, okazał się nudny trochu, a że o 5.30 wstaliśmy, to i ciężko było powieki w rozwarciu utrzymać tak w środku nocy . . .

Przypominam, że do piątku trwa jeszcze moja akcja z cylku Samopomoc Babska. Jeszcze dwie babki do 10 okragłej brakuje. . . Sprawi mi ktoś tę przyjemność?

sobota, 23 lipca 2011

Pomoc dla samotnej mamy


Kochani wystarczy kliknąć banerek Hafiji, aby poznać historię mamy, dla której proszę Was o pomoc . . .

Pokażmy, że nie jesteśmy samolubami i potrafimy wesprzeć mamę w bardzo trudnej sytuacji. Ziarnko do ziarnka a zbierze się miarka :-)

piątek, 22 lipca 2011

Krzesełko będzie bezpłatnie

Jeszcze tylko w jednej kwestii chciałam wrócić do tematu szpitala i oddziału dziecięcego.
Chciałam Wam opowiedzieć krótką scenkę, której byłam świadkiem.

Jednego z ostatnich dni rano leciałam przez dłuuugi korytarz szpitalny do kawiarenki na parterze po coś do picia, tygrysa naszego pod opieką tatusia zostawiwszy.
Idę tak i odruchowo przed oczami migają mi kolejne sale szpitalne, bo drzwi wszędzie przeszklone. Dzieci bardzo mało, większość pusta. Wreszcie w jednej z nich przez otwarte drzwi zauważyłam pielęgniarkę, a przed nią stojącą kobietę z przytulonym do piersi, widać że bardzo chorym dzieckiem około ośmioletnim, które ledwo stoi na nogach. Pewnie dopiero co przyszli, biedaki - pomyślałam. A do moich uszu dobiegły "baaaardzo uprzejme" słowa pielęgniary: "No za łóżko musiałaby Pani zapłacić..." A po chwili ciszy radośnie, jakby co najmniej proponowała zająca z czekolady :"Ale krzesełko będzie bezpłatnie".

Wtedy chyba nie bardzo pokojarzyłam fakty, jednak kiedy wieczorem ok. 21 wracałam tamtędy tym razem z łazienki, w tym samym pokoju zobaczyłam biednie ubraną kobietę, wyprostowaną,  siedzącą przy łóżku, w którym spał jej syn. Czuwała. Obok stały dwa puste łóżka. . .

Kiedy już dotarłam do naszej sali łzy kapały mi po policzku.

środa, 20 lipca 2011

Ciemne strony macierzyństwa

Moje pisklę wykąpane, najedzone, ululane, śpi błogo w naszej sypialni. Uffffff. Tego mi trzeba było. Spokoju.

Sama nie wiem co się dzisiaj ze mną działo, odkąd wróciliśmy ze szpitala. W ogóle nie mogłam się odnaleźć w naszym domu. Zaczęłam od mycia dziecięcia i przebrania go w świeże, niezbrukane szpitalem ubranka.

A potem zajęłam się zacieraniem śladów. Tak, tak z tym mi się właśnie to moje zachowanie kojarzyło. Zupełnie jakbym chciała tak wszystko wymyć, poprać, wyszorować, pochować, żeby ani śladu nie zostało po szpitalu. Nic, co przypomni ten okropny tydzień.
Zapomnieć. Chcę zapomnieć - krążyło po głowie. Ale i to nie dawało mi spokoju. Czułam strach. Okropny lęk, że coś jest nie tak. Tak strasznie bałam się o moje dziecię. Ale właśnie najbardziej dzisiaj, już po wszystkim. Chciałam go gdzieś schować, sama nie wiem. Męczyły mnie jakieś zupełnie irracjonalne uczucia. I  ten nasz dom nie jest już taki sam. Dziwny jakiś. Nic nie jest takie samo. . .

Bo przecież skrzywdzili mi dziecię. Sponiewierali igłami, wenflonami, cewnikami. A było takie czyste, nowe, idealne. Nienaruszone.
I trzymali nas tam na siłę, torturując mnie lękiem o synka mego. Lękiem permanentnym. Ja również czuję się strasznie skrzywdzona.
Mam wrażenie, jakbym ten cały tydzień przeżyła, oglądając tylko wszystko przez grube denko od słoika. Połowa tego wszystkiego chyba nie docierała do mnie. A raczej to ja tego nie dopuszczałam, żyjąc w półświadomości. Bo gdybym dopuściła to wszystko do siebie, to chyba bym tego nie uniosła. I dopiero dzisiaj, kiedy jest już po wszystkim, wszystko zaczyna powoli do mnie docierać. Coś pękło. Chyba ta zasłona dymna. I to, co się wyłoniło JEST STRASZNE. Dlatego chcę to zmyć, wyprać, wymrozić i zapomnieć.

I to są właśnie te czarne strony macierzyństwa - STRACH o małe swoje pisklę. A najgorsze, że mam wrażenie, że ten lęk okropny dostałyśmy w pakiecie w momencie, kiedy dziecię w brzusiu się pojawiło, a towarzyszyć będzie nam już do końca dni naszych.

Ale jest jeszcze coś. Coś jeszcze chyba czarniejszego.
Kiedy nasza pediatra obejrzała wyniki i powiedziała, że kieruje nas do szpitala - łzy popłynęły błyskawicznie. Opanować nie mogłam ich wcale. Szłam z przychodni do domu i płakałam. Ludzie patrzyli, a mnie było wszystko jedno. Płakałam również, kiedy nas pakowałam. Byłam totalnie załamana. Ale przyszedł w końcu taki moment, kiedy otarłam ostatnią łzę. Wydmuchałam nos. Opanowałam się. I przywdziałam  skorupę. Skorupę twardzielki. Muszę być twarda dla mojego syna - powtarzałam sobie.
 I byłam. Lekarka, która nas przyjmowała, po zbadaniu malca, odwróciła się plecami i mrucząc coś pod nosem zaczęła coś notować. A ja z uporem maniaka zaczęłam zadawać jej szczegółowe pytania odnośnie choroby, leczenia, leków itd itp.
 Potem pielęgniarka, która przyszła do sali i oznajmiła, że "zabiera dziecko na kłucie". Nie zgodziłam się. A babsko, usiłujące wyjąć mi dziecię z ramion, podziałało na mnie jak płachta na byka. Nie zgadzam się. Dziecka nie dam. Albo idę z nim, albo nie idzie w ogóle. I trzymać do kłucia też nie dam. Nie dam i koniec. Brzmiały moje odpowiedzi na polecenia pielęgniarki.
I dało się. Tak samo, jak pobieranie krwi z żyły obok już zaaplikowanego wenflonu. Debilizm!Postawiłam się i dało się. Z wenflonu. Bez kłucia. Albo zabieranie dziecka na zastrzyk. Pielęgniarka najpierw odmówiła wykonania zastrzyku w mojej obecności. A potem zmiękła, kiedy zorientowała się, że nie ma do czynienia z byle truśką.

Na oddziale zyskałam miano "mamy, która nie wyraziła zgody" i "mamy, która robi problemy" czego pielęgniary wyjątkowo nie lubią. A ja po prostu walczyłam w obronie mojego dziecka. Jak typowa samica. Zgodnie ze swoim instynktem. Obudziły się we mnie takie pokłady agresji, że uświadomiłam sobie, że byłabym w stanie ZABIĆ W OBRONIE MOJEGO DZIECKA. Zabić! Gołymi rękoma. Całkowicie poważnie.Jestem tego wręcz pewna. I to jest chyba ta jeszcze ciemniejsza strona macierzyństwa . . .

Baby in the house;-)

Jesteśmy. Wróciliśmy. Wyzdrowieliśmy. Wyniki wyszły super. Bakterii nie ma. USG też wzorowo. Miejmy nadzieję, że to już koniec szpitalnego horroru.

A teraz baby w swoim łóżeczku z biedroną znów gada. Mamuśka kawkę zaparzyła i do roboty się zabiera. Bo trzeba poprać szpitalne rzeczy, pozamrażać, podezynfekować a na koniec się wyszorować.
Jesteśmy wymęczeni, pokłóci, strasi o tydzień i "bogatsi" o doświadczenia szpitalne (więcej takowych sobie nie życzymy) i mnóstwo nowych umiejętności. Baby przez ten tydzień zmieniło się diametralnie, dorosło, stało się już poważnym  kumatym BOBASEM. Zupełnie jakby to  nie ten roztropny chłopczyk poszedł tydzień temu do szpitala . . .

W związku z tym postanowiłam oficjalnie przekształcić tytuł mego bloga, na bardziej jeszcze adekwatny

                                                                BABY IN THE HOUSE :-)

Kocham Cię synku nad życie i nikomu nie pozwolę skrzywdzić - zawsze o tym pamiętaj!

wtorek, 19 lipca 2011

Poszukiwane cztery brzuchate mamy!

 Kochane BABY przed nami ostatni dzień akcji z cyklu Samopomoc Babska. Podniosłam poprzeczkę, chcę, pragnę, muszę mieć tutaj 15 sztuk mam co brzuchole swe schowały!!! Wierzę, że damy radę, bo w zgranym teamie siła. Zatem pokażcie Baby, że jaja macie!!!


Zapraszam do obejrzenia na dole nowych brzuchatych człońkiń naszego babskiego ruchu.

Tak oto zaczyna się post, do którego dodawać będę zdjęcia Mam, które postanowiły "schować swe brzuchole", wziąć udział w mojej akcji z cyklu Samopomoc Babska i udostępnić mi zdjęcia, które to dokumentują. Dziewczyny, które się tu znajdą, automatycznie biorą udział  w losowaniu niespodzianki ;-) Post będzie na bieżąco aktualizowany o nowe (mam nadzieję) zdjęcia  uczestniczek akcji)

Jako pierwsza zgłosiła się autorka bloga Be Happy, moja serdeczna koleżanka z bloga obok, mama pięciomiesiecznej przeuroczej Klaudusi, Róży ;-)


Brawo kochana i serdecznie dziękuję za solidarność!!!

Zaraz za nią zgłosiła się  Agakry, autorka bloga http://niemamconasiebie.blogspot.com/, która od czasu przyjścia na świat swojego synka, zaserwowała na swoim blogu jakieś 23 tysiace różnych pociążowych stylizacji ;-) Pozwoliła mi sobie wybrać, z czym miałam oczywiście ogromny problem....Bo jakoś kurza noga żadna fotka nie chciała być gorsza od innej;-)




Zatem jak widać na załączonych obrazkach MOŻNA :-)

Czekam na kolejne odważne mamy, dzięki którym  wspólnie udowodnimy, że nawet mając jeszcze pewne mankamenty pobrzuchowe:-), możemy świetnie wyglądać!!!

Uwaga dołączyła do nas trzecia mamcia -autorka bloga  Mamcia nieidealna czyli Mama Julisiaczka.
Mnie osobiście kopara opadła i z jej powrotem na miejsce miałam poważne problemy. Zobaczcie oto jak można swój brzuchol schować skrzętnie ;-)


Brzuchola płaskiego gratulujemy!!!





Kolejną działaczką naszego Ruchu Samopocy Babskiej stała się moja kochana koleżanka Evelio, która jest mamą nie byle kogo, bo samego Astronauty i autorką bloga Z Astronautą Przez Świat. To, że jest autorką bloga, to od razu widać, ale że mamą?!Hmmmmm, przykro mi Evelio, ale nie bardzo:-)Farciara albo sprytna chowaczka;-)


Tak bardzo się cieszę, że do  nas dołączyłaś kochana ;-)Strasznie budująca jest ta babska solidarność...

Uwaga, uwaga! Właśnie dołączyła do nas - ku mojej ogromnej radości, że akcja nie zmarła jedna śmiercią naturalną, kolejna uczestniczka - autorka bloga annazzielonegowzgrza, która jest mamą od siedmiu tygodni, zatem brzuchol swój schowała nader szybko. Świetny to przykład, że da się kochane i że brzuchole poporodowe nie zostają z nami do końca dni naszych, chociaż czasem tak by się mogło wydawać;-)


Anię z Zielonego Wzgórza, jako babę typową - sympatią wielką darzę i gorąco pozdrawiam!!!


A jest i z nami kolejna mamuśka nie-brzuchata. Do akcji dołączyła BigMomma, autorka bloga Big Momma's House, mama zawodowa od 2 miesięcy z 10-cioma, jak pisze jeszcze kilogramami nadwyżki pobrzuchowej. Ale to ściema musi być jakaś, bo nie wiem gdzie te 10 kilo mogło się ukryć . . .No chyba, że Big Momma kamuflażu we wojsku samym się nauczyła;-)Cała reszta zdjęć z pięknymi stylizacjami na blogu autorki. Ja wklejam próbki :


  

No i okazuje się, że jednak kobietki troszkę się ośmieliły, bo w końcu nasza galeria cuuuudnych mam rośnie. Z dnia na dzień - chciałoby się powiedzieć.
Właśnie dołącza do nas Maya, dzielna mama dwóch cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudownych dziewczynek, która na swoim blogu W domowym zaciszu również opisała  kilka sposobów na brzuchol pociążowy. Maya również do sprytnych kamuflatorek należy, co widać na załączonym obrazku ;-)



                     A swoją drogą, już dawno nie widziałam tak wdzięcznego zdjęcia z maluchem ;-)
A koszule takowe uwielbiam i ja ;-)

Ze względów technicznych związanych z naszym pobytem w szpitalu, ale również dlatego, że potrzebowałyście baby trochę czasu na ośmielenie postanowiłam przedłużyć akcję do 29 lipca. Kochana Zezullo robię to również ze względu na Ciebie kochana :-), dlatego proszę mi się ładnie z porodem szybciutko uwinąć i fik-mik to galerii zapraszamy ;-)
A Happy Power Mama niech się nie zastanawia, tylko zdjęcie pstryka i wkleja. Jak jajników solidarność to solidarność ;-)

Właśnie dołącza do nas ósma mama bez brzuchola. Mianowicie Mama Lemurka, autorka bloga Mój Cały Świat. Niby od niechcenia, niby w ogóle nie przywiązuje wagi, niby "zaakceptować trzeba", a tu proszę bardzo - po brzuchu ani śladu ;-) I o to właśnie chodzi ;-)



Jest i ona najbardziej odważna i harda mama z naszego grona,  autorka bloga Z Głębi Duszy czyli witaaminkaa ;-) Wahała się wahała, aż wahać przestała i się odważyła. Czego się bała? Podobno (powtarzam podobno) brzuchol ma ogromny, 120-to centymetrowy, ale powiem szczerze, że na prawdę oczy moje wytężałam i wyobraźnię uruchamiałam, żeby dojrzeć. Nic z tego. Albo autorka z foto szopa skorzystała, albo ściemnia najzwyczajniej. O ściemę trudno witaaminkę posądzić, zatem jest jeszcze jedna opcja - sprytnie  brzuchol swój schowała.



Witaamince gratulujemy;-)

Ale z pomocą przybyły jeszcze dwie baby, co by dycha naszemu gronu zacnemu strzeliła i uwaga - takim sposobem jest nas już 11!!! Zatem może tak do piętnastki dobijemy?Hę?

Wracając jednak do BAB naszych przedstawiam oto brzuchatą - niebrzuchatą  autorkę bloga Chwile trudne ale wspaniałe, mamę co trojpak się zowie. Nie bez powodu z resztą, gdyż mama ta tróję dzieciąt powiła i to na raz prawie;-) Tym bardziej mamusi prze-dzielnej kamuflarzu świetnego gratulujemy;-) Bo jeden brzuchol ukryć to sztuka, ale taki jakby potrójny, to już w ogóle mistrzostwo świata. Zobaczcie z resztą same . . .




I choć mama to trójki całej, też brzuchol swój zakamuflowała wzorowo!!!

No i w końcu trzecia już dzisiaj mama tym razem podwójna - oaza, autorka bloga Zwyczajne Życie. I uwaga baby oaza zdradziła na swym blogu, że nie tylko kamufluje, ona poszła o krok dalej - ONA ĆWICZY!!!I smaruje. Tym bardziej dumne jesteśmy. Bo efekty widoczne na załączonym obrazku kuszą, aby równie dziarsko do pracy się zabrać ...



Akcja trwa! Jeszcze i Ty możesz zostać właścicielką nagrody - niespodzianki!