wtorek, 27 stycznia 2015

Bańka wstańka czyli o kobiecości w ciąży.

Fakty.
Koniec piątego miesiąca.
Trzy kilo na plusie.
Biust.
Hmmmm.
Powiedzmy dyplomatycznie - bujny.
Talia.
W zaniku.
Brzuch.
W fazie poważnego przerostu.

Czy w ciąży można poczuć się kobieco?
Czy ów bujny acz - nie okłamujmy się - mleczny biust może sprawić, że poczujemy się seksownie?
Czy w ogóle może być mowa o seksualności w tym stanie?
Ciało poważnie - powiedzmy delikatnie - odmienione...
Ulubione figury akrobatyczne w strefie łóżkowej - poważnie utrudnione.
Ukochane kostiumy...
No te o których, zwykle się nie opowiada ;-) zaczynają na wspomnianych krągłościach wyglądać tragikomicznie...
Jak zatem w tym wszystkim odnaleźć w sobie kobiecy pierwiastek?
Jak nie zdziadzieć hormonalnie?
Czy szminką, szpilką i rajstopką da się coś wskórać?

Rozmawiałam na ten temat z wieloma kobietami.
Kiedyś jedna z nich powiedziała mi, że nie lubi być w ciąży.
I to wcale nie ze względu na dolegliwości.
Nie lubi, bo nie cierpi wówczas swojego ciała.
Dodam, że przytyła tyle co zawartość brzucha...

Strasznie jestem ciekawa, jakie są Wasze odczucia na ten temat drogie mamy...

A poniżej moje nieudolne próby zachowania kobiecości ;-p















Ściskam Was ciepło!



czwartek, 22 stycznia 2015

Dziadek to osoba ze srebrnymi włosami...

"Dziadek
 to osoba ze srebrnymi włosami
i złotym sercem"...

Zobaczyłam to zdanie tutaj i bardzo mi się spodobało.
Tylko, że ja nie mam dziadka...
Mój nazywa się DZIADZIUŚ.
Zawsze się tak nazywał.
Jest to człowiek, o którym mogłabym napisać powieść całą i gwarantuję Wam, że siedzielibyście do rana z rozdziawionymi buziami i podkrążonymi oczami, czytając kolejne strony...
Dzisiaj tego nie zrobię ;-)
Dzisiaj mam krótką refleksję;-)

Byłam bardzo chorowitym dzieckiem.
Pamiętam szpital, kotlety schabowe, trzymane na zewnętrznym parapecie, aby się nie popsuły, panią w białym fartuchu, która myła mi moje długie włosy,  zastrzyki pamiętam, rozmowy mamy z kolejnymi lekarzami.
Najbardziej wystraszyłam się, gdy pani doktor powiedziała, że od tych leków to moja wątroba za długo nie wytrzyma. Ale się bałam!
Pamiętam, też zapalenie ucha, ospę, świnkę, katar i kaszel, kaszel, kaszel. Tłusty syrop z NRD na odporność.
Pamiętam jak traciłam przytomność.
Raz w trakcie omdlenia spadłam ze schodów i wszystko bardzo mnie bolało, a zwłaszcza buzia.
Kiedy byłam chora mama kazała mi leżeć w łóżku.
Gdy już bardzo się nudziłam, kładła mi na kolanach dużą książkę w twardej oprawie, dawała kartkę i kredki i rysowałam.
Zawsze wtedy odwiedzał mnie mój dziadziuś.
To znaczy nie wiem dokładnie, czy zawsze ale na pewno na tyle często, że zdążyłam przyzwyczaić się do tej zależności, że gdy jesteś chora, to ktoś powinien cię odwiedzić.
Dziadziuś odwiedzał i zawsze przynosił coś dobrego. Owoce jakieś albo słodycze.
Bardzo lubiłam, gdy wtedy przychodził.
Czułam się dla kogoś ważna.
Dziadziuś przyjeżdżał TYLKO DLA MNIE.
Zawsze przyjeżdżał także w dniu urodzin, imienin, w dniu dziecka, w dniu kobiet też.. Przez te wszystkie lata nigdy nie zapomniał.
Przyjeżdżał choćby nie wiem co.
Zawsze z prezentem...
I teraz to wiem już na pewno, że to On właśnie mnie tego nauczył. Zaszczepił mi tę myśl, to poczucie, że takie okazje, chwile takie, są bardzo ważne.
A jeszcze ważniejsze jest, aby w tym dniu po prostu być...

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Kiedy zaczyna się kochać?

Kiedy zaczyna się kochać swoje dziecko mamo?
Czy to normalne, że ja jeszcze... Nie, nie to że nie kocham, bo przecież kocha się od razu.
Te dwie kreski się kocha.
I brzuch płaski a jaki już pełny.
A najbardziej tę kropkę na monitorze, przy badaniu usg.
Potem kocha się małego robaczka, co fika.
Oj jak fika i nóżkami przebiera, tak że nie sposób łzę pohamować.
Następnie brzucha gładzenie się kocha i ten ruch pierwszy i milion następnych też bardzo.
I buzię na szarym, niewyraźnym zdjęciu oglądanym dziesięć razy.
Skarpetki maluśkie, co się wiesza po praniu i czapeczkę tycią...
No kocha się przecież...

Ale w porównaniu z miłością do tego maleństwa starszego, co już język potrafi wytknąć i stopkę, choć co dzień całowaną, bardziej szorstką ma już niż kiedyś.
W porównaniu z uczuciem, które zalewa cię, gdy mały chłopiec całuję się w rękę, a potem w brzuch...
I puka w niego niezdarnie, wpatrując się w ciebie wielkimi oczyma, zapewniając "zie baldzio lekko puka do dzidziusia, baldzio lekko"...
W porównaniu z tą miłością prawie czteroletnią, zbudowaną na zachwytach, wzruszeniach, nieprzespanych nocach, paznokciach zgryzionych ze strachu, gdy gorączka, na rozmowach szeptem pod kołdrą, na wygłupach, całuskach, przytulasach i tysiąc razy wypowiedzianych słowach: kocham cie mamusiu...
W porównaniu z tym wszystkim uczucie do mieszkańca brzucha, takie przezroczyste się zdaje...
Lekkie, eteryczne. Niby jest a jakby go nie było...
Aż żal ściska...
Gdy człowiek pomyśli o tych paluszkach maleńkich...

wtorek, 13 stycznia 2015

Będziemy mieli...

Nadal pozostanę jedyną księżniczką w naszej, za chwilę czteroosobowej, rodzinie;-)
Tylko tych złotych baletek mi żal...
I tiulowych spódniczek...
I chochołka niedbałego na głowie...

Odkąd dowiedziałam się, że udało się nam zajść w ciążę, wiedziałam że to będzie chłopczyk.
Tak czułam.
Wszystkich z resztą lojalnie uprzedzałam, żeby nie robili sobie nadziei.

Cieszę się.
Chciałam, żeby Nacio miał właśnie braciszka, kompana do chłopięcych zabaw, "swojego" w rodzinie.
My będziemy mieli drugiego słodziakowego synka.
Jeżeli jego charakter choć w części będzie podobny do Naciowego, to będzie cudnie.
Wierzę, że młodsze rodzeństwo w dużym stopniu naśladuje zachowania tego starszego.
Dlatego jestem spokojna.
Już nawet nie zliczę, ile usłyszałam zawiedzionych reakcji, gdy pytający dowiadywali się, że czekamy na drugiego synka.
Najświeższa brzmiała mniej więcej tak: chłopczyk?!no to będziecie mieli przerąbane...
Nie rozumiem tego.
Bo nasz chłopczyk jest najgrzeczniejszym, najsłodszym i najcudowniejszym chłopcem pod słońcem.
Codziennie na nowo zatapiam się w zachwycie nad nim  i miłości do niego.
A dwóch takich?
Co tu ma być przerąbane?

Jak sobie pościelesz - tak się wyśpisz...

A trzecia to już może być dziewczynka;-)



źródło

niedziela, 11 stycznia 2015

Chłopczyk czy dziewczynka?

Jesteśmy na półmetku;-)

My już wiem kto siedzi w martuśkowym brzucholu, a Wy jak sądzicie?
Chłopczyk czy dziewczynka?;-)






czwartek, 8 stycznia 2015

Jedna na milion.

Tak już mam w ciąży, że odkąd brzuszysko urosło, uwiera mnie wszytko.
Majtki. Biustonosz. Jeansy nawet te z panelem. Spodnie od piżamy. Rajstopy...

Trzeba zatem zdobyć nową garderobę...

Rajstopy...
W mojej ulubionej Calzedonii fasonów ciążowych brak.
W Gattcie - setki  albo czterdziestki; czarne; ewentualnie beżowe.
O legginsach zapomnij.

Wybrałam się więc do jedynego w moim mieście butiku dla przyszłych mam.
Pełna nadziei.
Dowiedziałam się, że legginsy z panelem - tak, takie z wiskozy.
Takie, że gacie przebijają jak nic.
A jak grubsze chciałam, bawełniane i elastyczne, żeby się nie wypychały, to nie, takich nie mają.
Chyba, że takie dżeginsy z poliestru.
Eskę? Nieeee, od emki się zaczynają... Ale wcale nie jest taka duża.
Producent?
Anex P.H.U. Dobra firma. Polska.
Duża była. Ta emka.
A eska? O, jedna para jest. W kratkę. Nie chce pani w kratkę?
Nie chciałam.
Czarne chciałam.

No dobrze, a rajstopy?
Oczywiście, że są. Czarne? Setki są. Albo takie beżowe. Bardzo porządne, bambusowe. Na całą ciążę starczą. Siedem dych. Nie?
Nie. Ja w jakiś wzór bym chciała. W pepitkę. Albo w kropki. Albo inne jakieś fajne, oryginalne. Uwielbiam wzorzyste rajstopy i kolorowe. Zawsze takie nosiłam przed ciążą.
Aaaaa, to nieee. Takich nie mają.
Dlaczego?
Bo panie tylko czarne kupują. Setki. Za pięć dych para. A taka jak ja to jedna na milion...

No i wyszłam z parą za dużych, czarnych dżeginsów. Prawie esek.
I z gorzkim poczuciem żalu.
Że gdy jesteś w ciąży i mieszkasz w małym mieście, to już tylko worek po ziemniakach Ci pozostaje.