wtorek, 29 maja 2012

Kiedy rodzic krzywdzi dziecko.

Oprócz wrażliwca, najpewniej jestem różniej typem obserwatora-analizatora. Syn mój spokojny dość towarzysko, pozwala mi na ten proceder często ;-)

Obserwuję i czasem oczom własnym nie wierzę. I aż samo na język się pcha, żeby tak odezwać się, uwagę zwrócić, a czasem to nawet tak przez kolano rodzica niektórego przełożyć i tyłek ostro przetrzepać.
Temat "niebicia dziecka" wałkowany medialnie ostatnio jest stale. I dobrze, bo mam wrażenie, że nieco zaczyna się zmieniać mentalność wychowawcza. Nie na czasie zaczynają być klapsy po prostu. I jeśliby nawet z mody zjawisko "niebicia" się rodziło, zamiast ze świadomości, to i tak cieszę się bardzo.

Oprócz takiej przemocy wprost widzę jednak i inne rodzicielskie występki. Nawet takie niby niskiej szkodliwości, jak paradowanie z nieosłoniętym noworodkiem o 12 w południe po miejskim targowisku. Widać, że to kluska mała jeszcze taka, ledwo co z brzucha wyjść musiała, bo skórka przeźroczysta i alabastrowa. Leży w nosidle na wpół siedząco, oczęta mruży, a matka w szmatach przebiera. No do jasnej cholery! A gdzie mózg?!

Sama nie raz swojego zapominam. Kiedyś wczesną wiosną mroźną jeszcze z Synkiem mym na spacer się wybrałam. Na to kobieta obok idąca serdecznym (niby) głosem, serdecznie (niby) sugeruje mi tu, że takie zimno, a maluszek całe czoło na wierzchu i że czapeczkę powinnam na czółko mu naciągnąć chyba bardziej, bo zapalenie zatok to w moment można załapać, a cierpienie potem straszne; ona wie, bo sama miała kilkakrotnie i teraz o zasłanianiu zatok pamięta.

Wkurzyła mnie. Baba jedna. Głupio mi się zrobiło. Głupa też chyba udałam i wnerwiona przyspieszyłam kroku.
I idąc tak, po chwili zaczęłam analizować, że rzeczywiście mrozisko jak diabli, wieje jak na uralu, a ja w taką czapkę Syna mego wystroiłam, że ledwo na nasadę włosów naciągnąć ją można . Sama w myślach się w głowę popukałam, dumę urażonej matki, do kieszeni schowałam i czym prędzej do domu z dzieciakiem zwiałam. Na drugi dzień czapę nową zakupiłam. Wiosenną, ale "głęboką". Trochę nawet za, ale lepiej dmuchać na zimne - stwierdziłam. Teraz pamiętam już o zatokach cennych Syna mego, gdy zimnisko nas nawiedza.

Spotkałam tę Panią jeszcze za czas jakiś,  robiąc zakupki osiedlowe. I wiecie co, podziękowałam jej. Że mnie do uruchomienia mózgu wtedy przywołała.Najpierw spojrzała na mnie zdumiona, potem uśmiechnęła się i też podziękowała. Za wyrozumiałość.

Takich sytuacji, jak ta - trywialna, a także nieco mniej przyjemnych, kiedy rodzic dziecko krzywdzi w inny sposób, kiedy w gronie naszej najbliższej rodziny, czy przyjaciół mama, czy tata dziecko swe poniża, ignoruje, kiedy dziecko widzi rodziców swych pijanych, wygłupiających się niby tylko, ale na granicy balansując, obserwuję dookoła mnóstwo. I coraz częściej już prawie wyrywa mi się, na język rzuca nerwowo sprzeciw, ale ciągle odwagi mi braknie. Bo zastanawiam się jaki w tym sent.

 Bo jaki sens ma upominanie rodzica by nie krzywdził, jeśli prawdopodobnie za moment, właśnie na dziecku swym frustracje, za upomnienie owo "wyżyje".

11 komentarzy:

  1. Ano, wyładuje, niestety. I potem wyjdzie na to, że w sumie uwagę zwracasz dla siebie jedynie i swojego "czystego sumienia", ale może warto mimo wszystko. Bo może jak pięć osób powie, to się rodzic drugim razem właśnie zastanowi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie i ta niemoc właśnie momentami mnie dobija.

      Usuń
  2. mnie też zwrocila uwage pewna starsza kobieta, kiedy bylam z Lulkiem na rehabilitacji. Po zajęciach ubieralam go na przewijaku na korytarzu. A Lulek jak to Lulek pelno go wszedzie, obroty, zwroty...I kobieta do mnie (do Lulka) podbiegla, bo wydawalo jej się że mi spadnie. I tłumaczy mi się z tego...ale od razu jej powiedzialam że nie mam jej tego za złe, że ja jestem świadoma mojego wiercipięty i jak bardzo muszę na niego uważać podczas manewrów nadziemnych (przewijak). Podziekowałam powiedzialam że dobrze że i zwrócila mi uwagę i zareagowała...bo mi niekoniecznie pomogla , ale w innej sytuacji może uratować dziecku życie....
    To był plus....a minus jakieś śmierdzące babsko, stara prukwa do mnie z tekstem że za lekko właśnie L. ubralam na pogodę...i dmucha mi papierochem na dziecko. SĻlawilam ją szybko i bardzo boleśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wszystko też zależy od tego, jak się tę uwagę zwraca...

      Usuń
  3. Oj słuszność masz Martusia w tych wywodach. Nawet nie wiesz ile ja "przemocy" wobec dzieci widuję. Nie fizycznej, ale każdej innej: ignorancji, poniżania, szantażowania, głupoty ludzkiej totalnej. Smutne to :(

    OdpowiedzUsuń
  4. sama widzisz jak to wkurza kiedy ktoś się odzywa więc nawet jak widzisz żę jakaś matka źle robi to szkoda słów.... jej życie jej dziecko a ty całego świata nie naprawisz

    ja też mam podobnie jak ty dużo widzę dużo obserwuję ale zdanie i komentarz zostawiam dla siebie. nie będę wychowywać i mędrkować obcym dorosłym kobietom.....w idąc z dzieckiem do piaskownicy, na spacer po niektórych dzieciach widać jakie ich matki są skrzywione psychicznie wypaczone okropne... wtedy tylko żal mi tych dzieci bo one najbardziej cierpią na tym jakiego mają pecha mając takiego rodzica

    ale nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy skomentować czy zwrócić komukolwiek uwagę choćby nie wiem jak ta matka postępowała. ważne żeby mojemu dziecku było dobrze a nie cudze nie obchodzą mnie aż tyle by komuś zwracać uwagę. w myśl zasady nie czyń drugiemu - skoro mnie wkurza jakiś obcy komentarz to po co ja mam komuś komentować

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie obchodzą i cudze. I o ile w błahych sprawach daję sobie na wstrzymanie, o tyle w "drastycznych" aż samo mi się na usta ciśnie. Nie mogę bezczynnie ze znieczulicą taką na krzywdę dziecięcą patrzeć i koniec!

      Usuń
  5. Ja akurat jestem matką pierwszego dziecka, jak zrobiło się ładnie wyszłam najpierw sama, żeby pooglądac jak to inne matki ubierają swoje pociechy...i wrociłam do domu przerazona. 30 stopni, a dzieciaki czapki bynajmniej nie przeciw słońcu, ponaciągane na uszy, długie rękawki z bodu nie mówiąc już o bluzach na tych rękawkach...
    Ubrałam dziecku body, z krótkim rekawem, i skarpety do tego. Czapę załozyłam przewiewną, na glowę a nie na uszy.

    Ja swoje komentarze zachowałam dla siebie, inni też mi nie zwracali uwagi.
    Chyba szkoda zachodu, nie każdy zrozumie rzucona uwagę, większość się obrazi i oleje...

    Dlatego ja nie komentuję, chociaż serce mnie boli jak widzę dzidzię w taki upał ubrana jak na jesień...

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesu Kararelka u mnie to samo jak a pierwszym dzieckiem na spacer wyszłam. urodziłam latem - nawet z racji upałów na na pierwszy spacer musieliśmy trochę dłużej poczekać bo dziecko za malutki na takie gorąco ale jak już wyszłam to co co zobaczyłam mnie po prostu przeraziło;)) nawet nie tyle że w czapeczkach, bodach kutrach...kombinezonach....mało tego dzieci tak naubierane było jeszcze w wózku pozasłanianym i pozapinanym na zamek.... człowiek sam się roztapiał a co dopiero taki dzidziuś, który nie umie się poskarżyć że mu gorąco.... żal dupę ściska patrząc....;/


      ja też miałam body, skapreteczki cienką czapeczkę a tak to goły se leżał, nasmarowany kremem dla maluszków z filtrem i miałam przy wózku parasolkę i zależnie od kąta padania słońca miałam pieluchę tetrową by osłonić


      i tak jest do dziś....kiedy idę już z dużym dzieckiem w spacerówce lub za rączkę to jak widzę że na polu temperatura spada do powiedzmy +15........ to matki....w grube zimowe kurty ubierają, kombinezony zimowe czapy....;/ a potem poczekalnie u pediatry zapełnione po brzegi - narzekają że dzieci im chorują a jak mają nie chorować jak je tak przegrzewają

      zawsze ubierając dziecko sugeruję się sobą. jak jest +20 to nikt normalny dorosły nie naubiera się jak na zimno...a dzieci tak ubierają;)

      Usuń
    2. Dziewczyny widziałam i takie przypadki. Ba, sama nawet na początku bobasa swojego tak urządziłam, że potówek się biedak nabawił, ale mama delikatnie mi uwagę zwróciła i tym samym dzieciaka mi uratowała. A ja na prawdę nie wiedziałam, że to za gorąco po prostu mu było.

      I własnie z tego tez względu sądzę, ze czasem może warto delikatnie i serdecznie podpowiedzieć, kiedy się takie anomalie widzi...

      Usuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.