środa, 30 lipca 2014

Umarły był, a wrócił do żywych.

Przyjaźń między kobieta a mężczyzną nie istnieje.

Bzdura!
Miałam w swoim życiu niewiele przyjaciółek.
W zasadzie dwie.

Choć kobiety uwielbiam.
Oglądać.
Słuchać.
Często odwracam się za pięknymi kobietami na ulicy.
Uwielbiam podpatrywać.
Ale...
Powiem szczerze, że raczej słaby to gatunek na przyjaźń.
Taką prawdziwą. Bez zazdrości. Zawiści. Hormonalnych fochów i emocjonalnych niuansów.
A faceci...

No właśnie.
Miałam w swoim życiu dwie przyjaciółki i dwóch przyjaciół - jakkolwiek dziwnie i niepoprawnie to brzmi;-)
Moi przyjaciele - obydwaj geje.
Cudowni.
Wrażliwi.
Wspierający.
Uwielbiałam ich towarzystwo.
Trochę kobiece, ale jednak zupełnie inne.
Miłe.
Szczere.
Bez żadnych podtekstów.

Jeden z nich miał na imię Adaś.
Poznałam go w jednym z dużych salonów fryzjerskich, w którym - uwaga - pracowałam zaraz po studiach polonistycznych.
Tak, tak. Choć na studiach wydawało mi się, że "Pana Boga za nogi złapałam", pracy w zwodzie nie było.
Ale nie ważne.
Ważne jest to, że miałam wówczas dwadzieścia cztery lata, jędrny biust i poznałam uroczego chłopaka o miodowych, wielkich oczach, który omawiał właśnie z menadżerem salonu zorganizowanie tam wystawy swoich grafik.
Grafiki przedstawiały maszyny. Czujące. A do każdej maszyny dołączona była literacka, strasznie abstrakcyjna opowieść.
Dla mnie - wyposzczonej artystycznie humanistki wśród fryzjerów... Był to absolutny czad.
Tak samo kontrowersyjny, jak i  miejsce na takowąż imprezę.
Z czasem okazało się, że Adaś wrócił z Krakowa, gdzie porzucił studia i niestabilna pracę w dużym teatrze jako scenograf. Był biedny jak mysz kościelna i cudowny. Uczepił się tego salonu i aby przetrwać zaczął uczyć się tam fryzjerstwa. Jak na geja przystało.
Wynajął mieszkanie, które urządził w zjawiskowy sposób. Miał fantastyczne wyczucie.
Do swojej sypialni przytargał na przykład łóżko. Metalowe. Z siennikiem. Opowiadał z dumą, że to z domu wariatów. Ile było w tym prawdy, wie tylko on sam, ale wszyscy jak jeden to łyknęli i zachwycali się odrapaną ramą łóżka.
W kuchni na ścianie wisiało stare, wiejskie okno z okiennicami, wygrzebane z jakiejś jeszcze starszej szopy, w nim wisiały wiekowe zdjęcia jego przodków.
W pokoju stara kołyska dziecięca. I tak dalej i tak dalej.
Całość wyglądała jak ze snu.
Trochę jak scenografia w teatrze do bardzo abstrakcyjnej sztuki.
Z Adasiem jaraliśmy fajki na przerwach w pracy. Uciekaliśmy czasami z nudów i buszowaliśmy po lumpeksach. Tachając później ze sobą pękate foliówy dziwnych ciuchów.
Raz strasznie spodobała mu się malusia sukieneczka do komunii. Ale strasznie drogo wychodziła. Wzięliśmy ją do przymierzalni...
Bo tak cudownie by mu pasowała do dużego pokoju.
To były czasy, kiedy mnie na cały dzień przeżycia czasami musiało wystarczyć dziesięć złotych. Adaś nie raz nie miał nawet na bułkę.
Nie chodziliśmy do knajp.
Szkoda nam było kasy.
Adaś zapraszał mnie do siebie. Parzył herbatę w wiekowym imbryku. Siadaliśmy w kuchni. Wypalaliśmy mnóstwo fajek i gadaliśmy bez końca.
W pracy też. Ja wspierałam go i podnosiłam na duchu, bo akurat przechodził sercowy zawód. On wysłuchiwał moich żali na temat mojego chłopaka.
Dzieliliśmy się ostatnia złotówką.
Takie kółko wzajemnej adoracji. Papużki nierozłączki.
W jednej z piekarni kupowaliśmy zawsze ten sam mały serniczek za trzy pięćdziesiąt, robiliśmy kawkę z mleczkiem i gadaliśmy na zapleczu.
Cała reszta wziętych stylistów nie nawidziła nas szczerze... Za to, że my rozumieliśmy się bez słów, a oni nie rozumieli o czym my rozmawiamy.Nie rozumieli tego, o czym on pisał i wkurzało ich to.

Po pewnym czasie Adaś zatęsknił za tworzeniem, za artystycznym światem, za Krakowem.
Wyjechał.
Kontakt nam się urwał.
Już nigdy potem nie miałam takiego zjawiskowego kumpla.
Na początku zdarzało mi się uronić łzę, gdy przypominały mi się nasze wspólne chwile.
A wspominałam często.
I bardzo tęskniłam.
Za tym wariatem.
Za wsparciem.
Za tą niezwykłą relacją.
Jego numer nie odpowiadał.
Kraków na drugim krańcu Polski.
W internecie ani widu ani słychu.
Nic.
Przepadł jak kamień w wodę.
Z czasem pogodziłam się z tym, że już nigdy więcej...



Od rana miałam dziś bardzo dobry nastrój. Jakoś tak wyjątkowo. Aż sama zaczęłam się siebie obawiać ;-) I tak naśmiałam się. Z siostrą i z przyjaciółką przez telefon i z mężem. No cudnie.
Wieczorem wybraliśmy się na przedwyjazdowe zakupy. Właśnie zapakowaliśmy dwie zgrzewki wody mineralnej do koszyka, szczebioczemy sobie z moim ukochanym co i jak na ten wyjazd jeszcze, aż miedzy alejkami mignął mi On.
ON!
Najpierw wbiło mnie w podłoże. Po sekundzie synapsy zatrybiły i bez zastanowienia ruszyłam.
Porzucając koszyk, męża i syna.
Od tyłu chwyciłam za ramię...
W euforii. Wyściskałam. Powtarzając co najmniej milion razy, że tyle myślałam, wspominałam, tęskniłam. Tak bardzo tęskniłam. Z trylion razy powtórzyłam, że Pan Bóg mi go tutaj oto przy tych herbatach, na mojej drodze postawił!
Boże! Jak ja Ci dziękuję!
Po chwili otrzeźwienia przypomniałam sobie i przedstawiam, że to mąż mój, a to syn. Wpisałam podyktowany numer w telefon, bo przecież musimy koniecznie się spotkać, KONIECZNIE,  aż w końcu pożegnałam ze wzruszeniem.
I... ryknęłam sobie jeszcze z tego oto spotkania, z tego cudu na Wisłą obficie, ku zmieszaniu współkupujących i pani kasjerki.
I do teraz nie mogę w to uwierzyć, że "umarły był, a wrócił do żywych".
W tesco.



9 komentarzy:

  1. Taki przyjaciel to skarb!
    Teraz tylko Go pod ramie wziac, po serniczka skoczyc, dobra kawe zaparzyc i rozmawiac, a sporo bdziecie miec zapewne tematow :) Przyjemnosci!
    PS. Zgadzam sie z Twoim zdaniem na temat kobiet... dziwny z nas gatunek, zawistny przeokrutnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No..tak...i miast do zus-u z pismem biec, siedzę czytam kolejny akapit...
    No wielbię!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. A więc takie sytuacje są możliwe... To i dla mnie jest jeszcze nadzieja, że kiedyś, gdzieś spotkam tego mojego przyjaciela, z którym kontakt urwał się tak dziwnie i tak dawno.
    A Twoja historia niezwykła ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Marto, Twoja historia niezwykle wzruszająca. Czytam i serce się raduje. Tak pięknie napisałaś o swoich wspomnieniach i spotkaniu. Takie spotkanie jak perełka :) Js też uważam ze przyjaźnie miedzy kobieta a mężczyzna moga istnieć. Bez podtekstów. Mam starszego brata ciotecznego. Przyjaźnimy się, mimo, ze dzieła nas kilometry. Ale to on uczył mnie tańczyć walca i pic piwo ;)wysłuchiwał opowieści i podtrzymywał na duchu, byl, gdy pisałam egzaminy, rozmawialiśmy o jego wyborach życiowych, dziewczynach, oczekiwaniach etc... Teraz został telefon i Skype, ale przyjazn została... Pozdrawiam Cię serdecznie i zycze Ci pięknych momentów w Twoim życiu.
    Ula

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ zrządzenie losu :) Czasem mieszkasz lata w jednym mieście i nigdy na siebie przypadkiem nie wpadniesz. A tu taka niespodzianka. Super niespodzianka...no i oczywiście, jak zawsze, prześlicznie opisana :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna historia!

    Sama podobną przeżyłam, choć niestety nie z happy endem.
    Więc pielęgnuj taką znajomość, jak najdłużej.

    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  7. fajna relacja;) chyba najlepiej rozumeiją nas kobiety mężczyźni którzy są gejami. u mnie w kwestii przyjaźć zawiodłam się i na kobietach i na mężczyznach. kobiety bo wiaodmo jak jest, zaś z mężczyzną p jakimś czasie zaczynały robić się podtekstyco wyraźnier przeszkadzałó mi w relacji i spodowało zerwanie kontaktu - dla mnie jakno okreslone granice owy przyjaciel odbierał zupełnie odbierał zupełnie odwrotnie. zaś z gejem było by i wzajemne zrozumienie i zero podtekstów które psują przyjaźń damsmo-męska.

    ostatnio przekonałam isę ze czasem korzystniej nie mieć przyjaciół niż zostać prze kogoś wykorzystanym oszukanym i skrzywdzonym. u mnie przyjaźnie raczej nigdy nie były udane. albo ja nie jestem materiałem na przyjaciela albo trafiałam na niewłaąciwych ludzi

    OdpowiedzUsuń
  8. View other Seattle Free Stuff articles or visit Cindy's blog at for frugal tips, free stuff and advice on saving money.
    But what if you could get better grades with less study time.
    Students will pick an issue within their community.



    My web page - digital photography for beginners
    magazine (http://www.youtube.com)

    OdpowiedzUsuń
  9. Make this whole process part of the photographer's grade.
    Whitehill, Karen Jacobs, Iwaski and Michael
    Khandros. Of course, there are plenty of professionals
    who never attended a single class, so it's up to you
    to decide what works best for your career.

    Feel free to visit my web-site - photography online degrees

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.