wtorek, 9 czerwca 2015

Wygodna matka.

Mam uraz na psychice.
Niemowlęcy płacz wywołuje u mnie głęboką depresję.
Od razu.
Jedno "aaaaaaaaa" i już.
Depresja gotowa.
Głęboka.
I odruch ucieczki włączony.
To niesamowite jak kilkudziesięciodniowy brak snu, zmęczenie i permanentny, niemowlęcy krzyk są w stanie uszkodzić ludzką psychikę.
Frycuś płacze niewiele.
I na całe szczęście.
Łaskawy jest. W nocy je co dwie - trzy godziny i zasypia.
Na całe szczęście.
W dzień podobnie.
Kochany, mały, najgrzeczniejszy na świecie chłopczyk.

A ja umieram z wyrzutów sumienia.
W zasadzie na drugie powinnam mieć "wyrzut".
Karmię tego małego, kochanego człowieka i tak mi go żal.
Bo nie dość, że grzeczny taki i  łaskawy, tak mało wymagający... To jeszcze tak mało dostaje.
Gdy ył jeszcze w brzuszku nie potrafiłam jakoś ogarnąć umysłem, że to dziecko nasze. Nie czułam więzi tak silnej, jak z Naciem.
Gdy się urodził, przeprosiłam go za to. Całowałam maleńkie paluszki, ryczałam i przepraszałam.
Że był mi obcy.
Teraz mam wrażenie, że moja cierpliwość, troskliwość i oddanie wyczerpały się przy Naciu.
Nacio jadł i wył.
Fryniu je i śpi.
Nacio przez cztery miesiące cierpiał okrutnie, a my razem z nim.
Dlatego nosiliśmy, tuliliśmy, lulaliśmy. Na zmianę. Całą dobę. W dzień i w nocy. Przez cztery bite miesiące.
A Frycuś...
Ach! Jestem okropną matką!
Najgorszą!
Nakarmię i odkładam.
Przewinę i tylko patrzę, żeby już zasnął.
Wymyję. Oczyszczę nosek. Podam kropelki i już mnie nie ma.
Gdzie tamta matka?! Pełną gębą taka?
Wygodna jestem. Pożyć chcę. Obiad ugotować. O Natanka zadbać. Chwilę choć mu poświecić. Głowę umyć. W komputer zajrzeć.
Robię wszystko, żeby nie dać się wpakować w kapcie tamtej "matki polki"
Zombi matki!
Co nosem się podpierała, ale dumna mogła być, że dzielna.
Teraz próżna jestem, bo gdy tylko słyszę płacz, mam ochotę wiać.

Dzisiaj opowiedziałam o tym koleżance.
Pocieszyła, tak jak oczekiwałam.
Podobno przy drugim tak już jest, że nie ma czasu na ochy, achy i rozczulanie.
Jest zadanie do wykonania - oporządzić i tyle.
Mam wrażenie, że gdyby przy narodzinach dostawało się wycieczkę na Teneryfę i włoską "mammę" do malucha, to KAŻDA podwójna matka, z chęcią i wypiekami na twarzy wykorzystałaby ten cudowny prezent.
Ja raczej na pewno.
Przerąbane mają te maluchy.
Kocham tego małego, łaskawego krasnala, ale moja pierwotna euforia zaginęła gdzieś, a magia macierzyństwa rozprysła się jak mydlana bańka.
Kocham i nie oddałabym za nic w świecie.
Całuję małe stópeczki, paluszki. Gładzę uszko kochane. cmokam szyjkę...
Ale nie kocham tak, jak Natanka.
Przeraża mnie to.
Wyrodna jestem,
Pytam męża, czy to normalne, czy on też tak ma.
Czy jednak kocha ich obu tak samo?
Czy to aby mnie bejbi blus nie dopadł.
Nie.
Mąż ma podobnie.
Pocieszające.

I koleżanka wspomniana miała podobnie, więc wyrzut lekko ukojony.
A ja czekam.
Czekam aż uczucie moje matczyne rozkwitnie na dobre.

35 komentarzy:

  1. Moje rozkwitło z czasem. Najpierw większa miłość do starszaka, później do młodszaka (i wyrzuty, że to może źle?!:>), później do obojga po równi. Zostało to ostatnie. A przy drugim dziecku rzeczywiście inaczej. Drugiemu więcej wolno, z drugim się człowiek tak nie cacka. I czasu się nie ma dla niego tyle. Aaa i jeszcze czegoś nie ma, co też przychodzi z czasem :) Czasu, by się nad tym wszystkim zastanawiać, bo jedno chce w planszówki pograć, a drugie w tym czasie wyżera ziemię z kwiatów! (nasz dzisiejszy dzień!) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ...to tylko początek... :-) Noworodek w rzeczywistości ma małe wymagania, które my na własne życzenie wyolbrzymiamy będąc po raz pierwszy mamami... Ten początek dobrze jest jest jak najbardziej poświęcić w miarę możliwości Starszakowi, podczas gdy Malutek słodko śpi. ...ale potem...potem Frycio już na zawsze będzie tym Maluciem, ukochanym Okruszkiem, którego do upadłego będzie będziesz nosić na rąsiach i przytulać... Nie miej wyrzutów i korzystaj ze spokoju młodszej progenitury, dopieszczając Starszego... Każda chwila jest ulotna i mało wiele a Nacio będzie samodzielnym dużym chłopczykiem już nie potrzebującym tak bardzo Twojej troski. Teraz doinwestowany emocjonalnie - będzie wiedział jak bardzo jest dla Ciebie ważny. Ja zawsze kiedy mój starszy synek troszkę zazdrosny o swoją młodszą siostrę mówił: Mamo kochasz Ją bardziej! - odpowiadałam: Synku, ale Ciebie kocham dłużej...przez pięć lat byłeś całym moim światem a Twoja siostra musi się mną dzielić! Działało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za prawdziwie mądre słowa. Bardzo mnie pocieszyłaś<3

      Usuń
  3. Ja miałam odwrotnie. Pierwsza córcia była traktowana "mechanicznie", bo jadła i spała. A teraz szał-ciał. Prawie roczek, a dalej budzi się w nocy:/

    OdpowiedzUsuń
  4. Daj sobie czas Marta,jesteśmy na szczęście tylko ludźmi,a nie zaprogramowanymi robotami.Czasem tak jest,że sie kocha od razu bezwarunkowo,a innych uczymy sie kochać stopniowo.Daj czas tej matczynej miłości ,a to że już sie nie natrząsasz nad młodszym to normalne.Spokojnie, jesteś jak najbardziej normalna!:))pozdrawiam ciepło Ola

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutne strasznie to co napisalas i oby Fyrdus nigdy tego nie przeczytal a najlepiej nie odczul . W ogole mi takie uczucia do Ciebie nie pasuja bo zawsze sledzac Twoje Wasze losy , historie mialam Cie za wzor matki , takiej matki wymarzonej ktora powinno miec kazde dziecko na swiecie!!! Zycze duzooo milosci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że mnie nie rozumiesz.Łatwo jest oceniać.

      Usuń
  6. U mnie było totalnie na odwrót. Mieliśmy poważne problemy zdrowotne z Elizą i przyszedł taki moment, że traktowałam Ją trochę jak trudny przypadek medyczny. Do dziś mi wstyd, ale... tak właśnie było. Byłam jak robot- nastawiony na dowiedzenie się, co Jej jest (mieliśmy problem, żeby to rozszyfrować, a kiedy już lekarze doszli do tego, to wcale nie było lepiej...), wynajdywanie badań, nowych lekarzy i tak dalej i tak dalej. Była w tym wszystkim miłość i olbrzymia troska, ale nie było macierzyństwa- takiego jakie sobie wyobrażałam, jakiego doświadczały moje koleżanki.
    I nagle- ponad 6lat później jest Lilka- idealnie zdrowa, pięknie ssąca pierś, która rosła w oczach (Eliza nie była na piersi, miała olbrzymie problemy z przyrostem wagi). uśmiechała się... BEZPROBLEMOWA. Odkryłam wtedy jak wiele znaczy móc tylko kochać, nie mieć tego bagażu, który mnie wtedy zabijał.

    Czy da się kochać dzieci jednakowo? Według mnie nie...
    Głowa do góry, dziękuj Bogu za takiego Frycia- dzięki Niemu masz czas dla Nacia i na wiele innych spraw :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj dziękuję Martuś. Inaczej zwariowałabym. To pewne;-)

      Usuń
  7. Mylisz pojęcia... drugiego dziecka nie kocha się mniej czy więcej niż pierwszego. Kocha się zupełnie inaczej, bo ono jest inne niż pierwsze i my jako matki też w jakiś sposób zmieniłyśmy się... Widzę po sobie. Nie mam poczucia, że któreś z moich dzieci kocham mniej. Inaczej kocha się dziecko trzyletnie,z którym masz dialog, a inaczej niemowlę, które się co najwyżej do ciebie uśmiechnie jak już się tego nauczy. Poza tym widzę też, że z konieczności znieczuliłam się trochę na płacz. Przy Tosi każde zakwilenie to już leciałam. Antek czasem musi kilka lub kilkanaście minut poczekać na swoją kolej, bo jest jeszcze Tosia i prace domowe. Nie mogę sobie już pozwolić na siedzenie cały dzień na kanapie w piżamie z dzieckiem przy cycku. Fajnie by było, ale no nie da się. i tak mam poczucie, że poświęcam małemu więcej uwagi niż starszej. I mam dla niego dużo czasu sam na sam kiedy T jest w przedszkolu, a dla Tosi już tego czasu sam na sam nie mam prawie wcale... I widzę, jak po trzech miesiącach zaczynają z niej wychodzić emocje. skończyła się ekscytacja nowością, zakochanie w słodkiej żywej lalce, a zaczęło trawienie faktów - jest dzidziuś więc mama nie ma dla mnie tyle czasu co kiedyś, jeszcze mnie do przedszkola wysyła (mamy od kilku dni bunt przedszkolny i udawane bóle brzucha....)... Ostatnio długo z przedszkolną psycholożką o tym rozmawiałam. Nie jest łatwo takiem malcowi z tak dużymi emocjami sobie poradzić. Czasem jej współczuję, że jej taki kołowrót zafundowaliśmy... Kocha brata bardzo, ale nie radzi sobie z koniecznością dzielenia się mną z nim...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 Nacia też mi żal bardzo. Dzielny mój, kochany królewicz. Pocieszam się, że wszystko w końcu minie:-)

      Usuń
    2. A pamiętasz jeszcze Morgana? One też będzie miał brata na początku listopada :) byłam absolutnie pewna, że dopiero teraz dam radę, nie wcześniej. I jestem absolutnie pewna że miłość przyjdzie z czasem, tak jak zmieniała się miłość do innego dziecka. Nie da się porównać miłości do malutkiej istotki, takiej raczej miłości "biologicznej") do więzi ze starszakiem który patrzy Ci w oczy z takim oddaniem i mówi że jesteś najpiękniejsza na świecie itd...
      Ściskam i gratuluję. :)

      Usuń
    3. Jasne, że pamiętam! Uwielbiałam Was! Ale fajnie, że znów łączą nas...pieluchy!:-D Trzymam kciuki za pozytywne rozwiązanie i dziękuję za jak zwykle miłe słowo ;-)<3

      Usuń
  8. No ja akurat miałam odwrotnie - ciągły stres, niepewność, permanentne zmęczenie,, depresja, bo jak płakał, to nie wiedziałam już w końcu, czego mu jeszcze brakuje :przy pierwszym synku i bezgraniczna euforia, czułość za 2 i absolutna cierpliwość: przy drugim. Ale wiem, że jak matka zmęczona i niewyspana, to różnie bywa z emocjami. Tak jak piszą dziewczyny wyżej - spokojnie, daj sobie czas, ta miłość i matka Polka nadejdą, zobaczysz. Jeszcze będziesz tak jak ja,leżała na kanapie i tesknila za synkiem śpiącym w pokoju obok. Albo nawet i tak ;-): http://www.asta79.blogspot.com/2015/06/blog-post.html

    OdpowiedzUsuń
  9. traumy są straszne - jak ja Ci zazdroszczę że znalazłaś siłę aby zdecydować się na drugą ciążę - ja od 1,5 roku o niej jednocześnie marzę (nawet imiona już wybrałam :D) i się boję. Boję się znowu płaczu przez 2h na 0,5h spania... tych nocnych pobudek i wstawania o 5.30, tego że wracają z zakupów do domu uświadamiam sobie że zasypiam pchając wózek :D a mam w domu niespełna 4 latka i boję się że czekając zbyt długo będę miała przepaść emocjonalną pomiędzy dziećmi..
    A tak zbaczając z tematu - jaka jest różnica w wieku pomiędzy Naciem a Fryderykiem?
    Pozdrawiam,
    Asia - mama Filipa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się bałam, ale pragnienie było silniejsze. Pocieszalam sieci, zewnętrzne jak jedno dało w kość, to drugie musi być aniołem :-) Często tak jest. A różnica wynosi 4 lata i jest bardzo wygodna. Gdyby Nacio był młodszy, to nie udźwignełabym tego.

      Usuń
    2. Kurcze ten słownik w tel. mnie dobija.

      Usuń
    3. Gdyby udało mi się zajść w przyszłym miesiącu - tak tak wiem nie da się tak zaplanować :D (jak po cichu planuje z cichą akceptacją męża :D i latorośli która wszem i wobec ogłasza w przedszkolu że będzie miał siostrzyczkę bo tak uzgodnił z tatą ale na razie tylko mama nic o tym nie wie... :D) to różnica byłaby około 4 lata i 5 miesięcy. Mi też się wydaje że rok temu nie dałabym rady udźwignąć tej różnicy wieku - Filip był baaaardzo wymagającym dzieckiem do jeszcze nie dawna. Teraz sam już się pobawi, sam śpi całą noc bez pobudek a jeszcze nie dawno chciał spać z nami - czego mu nie zabraniałam. Chyba dorósł emocjonalnie teraz do własnego pokoju i łóżka - na pewno będzie wygodniej :). Dzięki Martuś - A Ty jesteś cudowną mamą - daj czas sobie i mężowi na podocieranie się z nową sytuacją :)

      Usuń
    4. Mi też mówili, że nie da się zaplanować, a udało się :-) Z Naciem za pierwszym, a z Fryniem za drugim razem;-) Trzymam zatem kciuki:-) Ciąża -piękny czas przed Tobą:-)

      Usuń
    5. Dziękuję :) obym tylko czuła się tak dobrze jak przy pierwszej :) Filip - też za pierwszym, więc może i drugie się uda :P Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

      Usuń
  10. Ale ja już tęsknię! Gdy za długo śpi ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam rozne podobne obawy...i poczucie,ze ta ciaze troche olewam...nawet o witaminach nie pamietam codziennie... Ja rozmawialam o tych watpliwosciach z mama i troche mnie uspokoila...pewnie Ty ze swoja tez gadalas. Pytalam tez kolezanki,ktora w lutym urodzila druga corke (1,5 roku roznicy), twierdzi ze dalej to starsza jest absorbujaca,a druga malowymagajaca jak Twoj Fryderyk...wiec sila rzeczy tez poswieca sie jej mniej czasu.
    Kurcze no nie da sie chyba podzielic na pol...ja mysle,ze to wszystko dogra sie z czasem. Jak zaczynalam z DJ'owaniem,to tez winyle mi sie "rozjezdzaly" i potrzebowalam paru miesiecy na wyczucie jak ten mechanizm ustawic,by sie zgralo... banalne porownanie,ale chyba ogolnie w zyciu tak wlasnie sie dzieje. I wiesz co...moze to tak tez troche z natury jest...moze podczas tej nauki nowego zycia,to jednak starsze dziecko,ktore ma juz emocje i pamiec dlugotrwala,ma tez prawo by jeszcze byc bardziej "dopieszczonym". Jednak dla niego taki okres przejsciowy pewnie jest trudniejszy niz dla noworodka,ktory jest zaspokojony gdy zje i moze sie wyspac :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aha...i miej litosc dla samej siebie i burzy hormonalnej! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martuś ze wszystkim się zgadzam. Ty to potrafisz prawdziwie pocieszyć <3

      Usuń
  13. Ja rodziłam bliźnięta i też uważam, że zła matką byłam, bo po cesarce na sali ogólnej poprosiłam o jedno dziecko drugie zostało na noworodkach, a jak drugiego dnia otrzymałam córkę to stwierdziłam że to nie moje dziecko.
    Pozdrawiam będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bliźnięta... Brrrr. Jesteś moją idolką. Ja strzeliłabym sobie w łeb.

      Usuń
  14. Uwierz mi przy dwójce tak potrafisz się zorganizować, że jeszcze miałam czas dla siebie jak dzieci spały.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana ja urodziłam jakis czas przed Tobą chyba z 4 tygodnie. I to moje 3 dziecko, moja 3 córka. Już ma miesiąc z hakiem. Nasz mały Pająk, nasza Czarna Mamba, dużo czarnych włosów, stąd te określenia.
    Każda ciąża inna, każdy poród inny i każde dzieciątko inne.
    Myślę, że nie powinnaś mieć wyrzutów, masz cudnego męża co wspiera i jest i czuwa, więc głowa do góry. Miłość to jest miłość, nie obejmują jej ramy czasowe i ilościowe, kochasz i koniec. Tylko otoczenie do kochania jest inne niż za pierwszym razem, a w moim przypadku także i za drugim.
    Kocham Jucię, już niezależną pannice, pierwszoklasistkę, modelinkę i damulkę, zwolenniczkę krótkich sukienek i różowych bolerek a także mocno strojnych butów, najlepiej z obcasami, dobrze się uczącą, upartą i wyniosłą.
    Kocham Magdę, przedszkolaka od września, wiecznie uśmiechniętą, czasem miałczącą w nadmiarze, upartą, królową cesarzową, lubiącą mieć ostatnie zdanie, ostatnie słowo, kochającą lemury.
    I kocham naszego małego pająka, Tosię, czarnowłosą, dojącą mleko mamusine po nocach co godzinę, lubiącą się kiwać na rączkach, bujać w wózku i nie lubiącą samotności.
    I kocham męża...
    tyle miłości... tyle osób do kochania...
    czas i mamine możliwści ograniczają okazywanie tej miłości ale ona jest, niezmienna i trwała!
    pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki o szybką stabilizację :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mnie wydaje się, ze pierwsza ciąża to ta nad którą kobieta "skupia się" , sledzi jej rozwój, każdy moment, wizytę u lekarza. Czas biegnie przy niej wolniej zdecydowanie.To cos nowego nieznanego i ten mały człowiek, który jest pierwszy i ten szał na jego punkcie, delektowanie się nim, godzinami siedzenie, potem idealna matka w wychowaniu sie odzywa, na wszystko jest dla niego czas bo on jeden. Przy drugim podchodzę do pewnych rzeczy inaczej, na luzie, wiem co mnie moze czekać, już nie mam czasu godzinami się delektować(choć róznica 7 lat), wszystko jakby bardziej mechanicznie. I ten mój drugi synuś szybciej jakoś wydroślał, choć wydaje mi się że na więcej mu pozwalam niż przy starszej córce. Czasem się zastanawiam czy wyluzowałam i dlatego jestem bardziej pobłażliwa, nie wszystko musi byc u niego idealne, czy po prostu to syn i może jakiś sterreotyp mną rządzi. Wiem jedno na pewno- obydwoje kocham bardzo mocno. Małego więcej całuję , przytulam bo teraz mamy taki moment, bo przychodzi, bo sam tego potrzebuje niż 1 0 latka. Za pierwszym razem tez był ten "jej moment"( TRWAŁ DO 2 PORODU) bo była jedyna, cała uwaga skupiona na niej. Teraz muszę podzieclić to na 2. Staram się czasem wygospodarować chwilę aby pobyć i z jednym i z drugim dzieckiem w pojedynkę, by poczuły że jestem tylko dla nich, dla nich samych. Fajne to memomenty. Jestem wtedy mamą prawie nastolatki i małego 3 latka. Szczerze, to pewne chwile z 1 macierzynstwa mi umknęły, chyba przy tak dużej różnicy wieku to możliwe........Delektuję się tym swoim maluchem i przeraża mnie że za moment, urośnie tak jak "Ona". Tak bym chciała czasem zatrzymać te cudne chwile... Trzymam kciuki, wszystko się uloży

    OdpowiedzUsuń
  17. KUrcze, tak czytam to i mam wrazenie ze czytam o sobie...
    Miałam tak samo z pierwszym synem, 4 miesiace ciągłego płaczu noszenie, bujanie, spiewanie kołysanie, nic nie pomagalo. W dzien praktycznie wogole nie spał. Drugi Synek istny aniołek, tylko jadl i spał..
    Mialam identycze odczucia, kropka w kropke, no jakbym czytała o sobie, nawet oodczucia z ciązy, ze nie bylo tej więzi...
    Teraz synek ma 8 miesiecy i wszystko sie wyrównalo i kocham ich obydwu tak samo. Jest to milosc inna ale jednak o tej samej "mocy"

    OdpowiedzUsuń
  18. Pozdrawiam i trzymam kciuki!! U Ciebie tez sie wszystko wyrówna z czasem!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.