środa, 12 sierpnia 2015

Nie jestem matką z plastiku.

Nie jestem matką z plastiku.
No nie jestem.
Czasami to nawet bym chciała.
Cyk i manekin stoi.
- Maaaamooo.
Manekin.
- Maaamooo włącz mi bajkę.
Manekin.
- Maaamooo. To jeś niepyśne.
Manekin.
- Maaamoooo. Nie będę tego jeś.
Manekin.
- Mamo chcę kupkę.
Manekin.
- Mamo on płaće.
Manekin.
- Mamoooo kiedy tatuś wróci?
Manekin.
Manekin.
Manekin

Ale nie jestem.
I choćbym się nawet starała - matką z plastiku nigdy nie będę.
Bo nie chcę.

Kiedyś z jedną znajomą miałyśmy dyskusję na temat - czy matce wolno być przy dziecku zmartwioną.
Pamiętam to jak dziś.
Ja - usilnie dążąca to ideału, stanowczo twierdziłam, że nie wolno.
Matka powinna być twarda i nie wolno jej zaprzątać małej, dziecięcej główki swoimi zmartwieniami.
Wtedy znajoma zapytała czy zatem matka powinna udawać. Czy powinna sztucznie się uśmiechać, gdy jest jej smutno? Grać powinna? Jaką matkę będzie znało jej dziecko? Tę udawaną? Sztuczną? Matkę aktorkę?

Dziś uważam dokładnie tak samo, jak ona uważała wtedy.
Bo starałam się oszczędzać synkowi moich zmartwień, jak tylko mogłam.
Zmartwień.
Kobiecych fochów.
Awanturek i awantur.
Ciążowego rozemocjonowania.
Nawet łez wzruszenia na filmach...
Wszelkich trudnych emocji.

Ale ile można?
Rok?
Dwa?
A co potem.
Jak każde kłamstwo i to kiedyś się wyda.
A ja nie chcę okłamywać moich dzieci.
Najbardziej na świecie pragnę ich szczerości, więc jak sama  mogę być nieszczerym posągiem matki?
Nie chcę, aby moi chłopcy mieli w głowie fałszywe wspomnienie kobiety  siłaczki, która nigdy nie pozwala sobie na słabość, na łzę...
Nie chcę, aby tego samego wymagali od swoich wybranek.

Dlatego nie udaję, że nie jestem wkurzona, gdy jestem.
Z całych sił staram się być łagodna, ale nie udaję.
Dlatego płaczę, gdy jest mi smutno.
Rozsądnie tłumaczę dlaczego, ale nie ukrywam każdej łzy.
Dlatego tutaj szczerze piszę o emocjach do moich dzieci, nawet gdy bywają one trudne.
Bo chcę, żeby kiedyś, kiedy to przeczytają - poznali prawdę.

Bo przecież nie jestem matką z plastiku.
Bo jestem matką z krwi i kości.

5 komentarzy:

  1. Przepraszam,ze pytam, ale czytam od dawna Twoj blog i pisalas,ze drugi porod mialas planowe cc. Czy to bylo cc tzw na zimno? Obecnie stoje przed takim wyborem i troche sie boje,jak zniesie to dziecko. Wiem,ze karmisz synka piersia,nie bylo problemow z laktacja? Jesli znajdziesz czas fajnie by bylo jakbys napisala kilka zdan na ten temat tu lub u mnie, dzis napisalam posta o planowanym cc. Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta prawda!bądź sobą,a jak się komuś nie podobają Twoje słowa i przemyślenia na temat macierzyństwa i życia,to niech znajdzie inny blog.Żadna z nas nie jest idealną matką,żoną ani kochanką,ale najważniejsze jest ,to że jesteśmy prawdziwe.Jaki nudny byłby ten świat jakbyśmy byli tacy sami!pozdrawiam Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo do mnie trafiły Twoje słowa, dadzą mi świeżo upieczonej mamie na pewno wiele na przyszłość :)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog. Rozpływam się czytając twoje wpisy. Naprawdę świetny.
    Zapraszam do mnie, może też znajdziesz coś dla Siebie.
    czekam na kolejne wpisy ;)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.