piątek, 25 września 2015

Optyk z tradycjami.

Wybraliśmy się z małżonkiem do optyka zbadać sobie wzrok.
Optyk z tradycjami. Najstarszy chyba w mieście. Super prężnie działający, rodzinny interes. Od lat.
Na badanie pierwszy wszedł mąż. Ja z bobasem na rękach, szumiąc do małego ucha spaceruję od kąta do kąta, oglądając oprawki.
Raz.
Drugi.
Szesnasty.
Fefdziesiąty ósmy.
Ręce mam do ziemi. Co jest?-myślę.
Wtem-wychodzi.
Wychodzą. Małżonek i starszy pan z nazbieraną przez lata nadwagą, znaczną zadyszką i ponadprzeciętnym, najszczerszym na świecie, dobrotliwym uśmiechem.
Bobas z rąk do rąk przekazany.
Sukienka wygładzona.
Czekam. Gotowa do startu.
A teraz oby jak najszybciej temat załatwić, bo do kolejnego karmienia minut pozostało trzydzieści, a mlekożerca taki ostatnio niecierpliwy, że jeśli nie dostanie cycem w paszczę na czas, wyje jak syrena co najmniej policyjna.
Starszy pan nie spiesząc się, podszedł do naszego malucha, poklumkał, pogugał,westchnął głęboko...
I zaprosił mnie do gabinetu.
Weszliśmy. Zamknął drzwi i poprosił, abym usiadła na specjalnym fotelu. Przysunął mi aparat do oczu. Oddychał przy tym bardzo ciężko. Gołym okiem było widać, że trawi go jakieś podłe choróbsko. I starość.
Po chwili odsunął jednak machinę i do mnie rzecze:
- Wie Pani... Ostatnio spotkałem się z moimi kolegami na sporej imprezie, a że grono medyczne, to byłem pod najlepszą opieką...
Wziął głęboki oddech.
- Jeden kolega kardiolog, drugi chirurg... Także pozwolili mi wypić kieliszek.
Siedzieliśmy tak dziadki, można powiedzieć przy wódce, rozmawiając o życiu. I wie pani do jakiego wniosku doszliśmy jednogłośnie?
Przyznam, że nieco zaskoczona całą sytuacją, umierałam z ciekawości.
- W życiu żałujemy tylko jednego...
Oho. Zapowiada się ciekawie.
- Żałujemy, że nie mieliśmy więcej dzieci... Że baliśmy się, czy wykarmimy, utrzymamy, czy wyuczymy w dobrych szkołach. A tymczasem udałoby się i dziesięcioro wychować... Złapał oddech.
- A ile ma Pan dzieci?
- Troje. I każde fantastycznie sobie w życiu radzi.


I z tym Was dzisiaj zostawiam kochani... Niech dla tych, którzy się wahają, boją, anegdota ta będzie dowodem. Pocieszeniem niech będzie i ukojeniem. Tak jak dla mnie...
Obecnie wymęczonej, wyssanej, wyżutej, wyplutej i oplutej.
Niemowlęcym pawiem😉

15 komentarzy:

  1. ... No i tak właśnie kiedy to po raz chyba setny w tym miesiącu myślę sobie , ze "a może tak drugie?," i kiedy tak wlasnie rozmyślona w tym temacie wchodze do Ciebie na bloga i czytam TO ! TO właśnie! :)
    Ale trochę strach mnie oblatuje :) bosze...strach ? Strach przed dzieckiem ? Co może nam zrobić ta niewinna , malutka istota ? Co nie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no jasne, malutka i niewinna... No co może zrobić?😉

      Usuń
  2. Pukaluki biersz sie do roboty����❤��swietny post. Tylko jak 3 cesarke ogarnac? Achhhhhh buziole.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tylko trudno się zdecydować komuś kto przysłowiowe 1500 zarabia i takich w naszym kraju jest niestety sporo.... więc nie wiem czy czasem te rozterki nie mają uzasadnienia w finansach niestety��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak... Jeśli grono kolegów lekarzy jednak się nie zdecydowało na te kolejne dzieci, a nie sądzę, żeby Oni zarabiali po 1500zł, to jednak mówi samo przez się...
      Gdyby kilka mam, których zarobki to mocna średnia krajowa przekonało mnie, że da się radę i "nie bój nic", to czułabym większą pewność, że rzeczywiście- może coś w tym jest.
      Myślę, że decyzja o kolejnych dzieciach to głównie kwestia odpowiedzialności, przede wszystkim wobec tych, które już są na świecie. Bo żadnej z nas nie chodzi pewnie o to, aby było "jakoś"... Każda z nas chce dać tym dzieciom to, co najlepsze. I oczywiście, "najlepszych rzeczy" za pieniądze się nie kupuje- miłości, poczucia bezpieczeństwa... Myślę, że jednak wiele z Was zrozumie o co mi chodzi. I super-hiper "disajnerska" wyprawka to nie jest nawet to, co mam na myśli. Bardziej to, co później- kółka zainteresowań, zajęcia dodatkowe, obozy, języki obce... To wszystko kosztuje. Smutne- wiem. Też nie chciałabym odnosić decyzji o kolejnym dziecku do tego, czy mnie na nie stać. Bo nie stać. A chciałabym, bardzo.

      Usuń
    2. Jasne że tak. 1500 zl i dziesięcioro dzieci to skrajna nieodpowiedzialność. Jednak nie sądzę, aby starszemu panu do końca o to chodziło... Często ograniczamy nas samych swoimi lękami, wyobrażeniami, gdy w rzeczywistości mogłoby być zupełnie inaczej.

      Usuń
    3. Mamuśko Martuśko, przy całej skromności, cenię sobie posiadanie umiejętności czytania ze zrozumieniem. Ba! Nawet czytania między wierszami :) Także myślę, że doskonale zrozumiałam o co chodziło starszemu panu: Suma dylematów przed którymi staje większość rodziców, żal za decyzjami, których nie sposób już zmienić...
      Komentarz do którego zdecydowałam się odnieść traktował o jednej z części składowych tych dylematów, która niestety jest mi najbliższa, a którą zarazem traktuje jako najsmutniejszą, bo odnosząc się z kolei do komentarza Mamy trójeczki- o inne aspekty, o dziwo, na chwilę obecną byłabym spokojna.
      1500zł kontra dziesięcioro dzieci (plus dwoje dorosłych) to już dla mnie przykład z pogranicza tych najbardziej skrajnych. Uważam, że większość rodziców, w tym ja również, zastanawiałaby się mocno w takiej sytuacji już nad trzecim dzieckiem... I jeśli chodzi o wszystkie inne ograniczenia, które często sami sobie tworzymy, to się zgodzę- najczęściej zupełnie niepotrzebnie dajemy dochodzić im do głosu.

      Usuń
  4. Ja też marzę o kolejnym a mam już bliźnięta, ale finanse na to nie pozwalają. Bo tak jak napisała Marta W, decyzja o kolejnym dziecku to kwestia odpowiedzialności.

    OdpowiedzUsuń
  5. obozy jezykowe, kolka zainteresowan itp to ambicje dzisiejszych rodzicow. Tak kolokwialnie napisze - za naszych czasow po szkole czas spedzalo sie z rowiesnikami na podworku, jesli byly jakies zajecia dodatkowe to max 2 razy w tygodniu i to jednego rodzaju. I nikt nie mial poczucia zaniedbania ani, ze jest "jakos" a nie super extra.

    Nawazniejsza jest milosc do dziecka, to procentuje na przyszlosc - nie zajecia dodatkowe. Pytanie czy dzisiejszym rodzicom wystarczy cierpliwosci do trudów, jakie przyniesie z soba nowe dziecko i czy ich zwiazek jest na tyle mocny, by to przetrwał. Mimo wszystko uwazam, ze najwiekszy skarb to rodzenstwo. I warto pod tym katem przemyslec wizje swojej rodziny, pieniadze dzis sa jutro moze ich nie byc, tego nie da sie zaplanowac w 100%

    I wbrew pozorom przy 1 dziecku jest znacznie wiecej pracy i mniej czasu wolnego niz przy dwojce. A juz najwiecej czasu mam, gdy na wakacje przyjezdzają siostrzency, ostatnio całosci miałam 8 sztuk. Mnostwo smiechu, obiad, zakupy, sprzatanie -wszystko sie robilo samo, do tego niekonczaca sie zabawa, bo i kreatywnosc wielka.

    -mama trojki dzieci i "posiadaczka" dwojki rodzenstwa-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zacznę od końca- jasne, że większość przeciętnych śmiertelników nie może być pewnych swojej sytuacji finansowej do czasu osiągnięcia przez dzieci pełnoletności, a tym bardziej ukończenia przez Nie studiów. Tyle, że... Na podstawie własnych decyzji, i rozmów z rodziną/znajomymi, którzy te decyzji również podejmowali- schemat jest taki, że ludzie decydują się na dziecko, kiedy mają stabilną sytuację finansową, zabezpieczając się w miarę możliwości na czas, kiedy ta stabilność mogłaby ulec zmianie, a nie podejmują decyzję o dziecku, kiedy mają kryzys, bądź mało stabilną sytuację z myślą: "Co tam, za miesiąc może być już lepiej". Zgodzisz się chyba ze mną?

      Oczywiście, słyszałam o rodzicach, którzy wypełniają dobę swoich dzieci samymi zajęciami dodatkowymi, a im bardziej one wymyślne i "egzotyczne" tym lepiej. Słyszałam- bo ani sami nie jesteśmy takimi rodzicami, ani takich w moim otoczeniu nie ma. Także, nie wrzucałabym rodziców zapisujących dzieci na różne zajęcia do jednego worka. I jasne, uprzedzę kolejny argument- są darmowe zajęcia dodatkowe w szkołach. Nasza córka też na nie uczęszcza. Tyle, że na przykład- Jej główna pasja- konie... Cóż, tego szkoła darmowa już nie zapewnia. Nasza córka jest już w takim wieku, że sama jeszcze nie wie, czemu dokładnie chciałaby się poświęcić (poza tymi koniami właśnie) i chce próbować wielu rzeczy. Mało tego, choć nie czuję takiej potrzeby, bo zabrzmi to jak dowodzenie swojej normalności, ale przy tylu zajęciach i przygotowywaniu się jednocześnie do Pierwszej Komunii, tak- nasze dziecko biegało po dworze i bawiło się w tak zapomniane zabawy jak w chowanego, czy podchody...

      Natomiast jeśli chodzi o ilość pracy i czasu wolnego w kontekście ilości dzieci, to już i kwestia organizacji, i doświadczenia, ale także tego jakie dziecko nam się "trafi". Podobnie, nie byłabym aż taką hurra optymistką przy stwierdzeniu, że rodzeństwo to dla dziecka największy skarb. To nam rodzicom się tak wydaje, i chcielibyśmy, żeby tak było. Wyobrażamy sobie, że kiedy nas zabraknie, będzie miało na świecie kogoś bliskiego i tak dalej. Sama też oczywiście tak myślę. Znam jednak parę osób, które swojego rodzeństwa wcale nie uważają za największe dobrodziejstwo, jakiego doświadczyli. I nie, nie urodzili się w jakiś dysfunkcyjnych, patologicznych rodzinach. Po prostu- życie, i bywa i tak.



      Usuń
  6. Nikogo nie oceniam. Nie wolno tego robić, bo ilu ludzi, tyle sytuacji, odczuć, lęków, opinii. Jeśli chodzi natomiast o mnie, to Twój wpis jednak jakiś mi najbliższy... I choć bardzo nie chciałabym stanąć przed takimi rozsterkami j.w., jestem najszczęśliwsza na świecie, że moi rodzice pomimo wielu trudności podarowali mi życie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Sytuacja finansowa to chyba najwieksza przeszkoda wielu par w posiadaniu większej ilości dzieci niż jedno.Niestety zyjemy w takich czasach ze wszystkiego wszedzie pelno.Dzieci scigaja sie w tym co kto ma,gdzie byl,co nosi,co robi po lekcjach,gdzie jedzie na wakacje.OCZYWISCIE,mozna wychowac dziecko tak aby docenialo to co ma,zylo miloscia w szczesliwym domu,mozna tlumaczyc ze najwazniejsze jest zeby byc dobrym czlowiekiem,szanowac innych etc.Ale tomozemy wykonac wzgledem swojego dziecka a zycie pozniej weryfikuje jego poglady.I przykro patrzec pozniej rodzicom na dziecko swoje jak przychodzi ze szkoly i mowi ze ta kolezanka to,kolega tamto a rodzic "nie przejmuj sie,najwazniejsze to to aby doceniac co sie ma,mamy siebie" ....dzieci prosze mi wierzyc tego czesto nie doceniaja i nie rozumieja.My dorosli tak ale dzieci wsrod rowiesnikow NIE.a nie moc byc w jakiejs okreslonej grupie spolecznej dla dzieci,nastolatkow czesto konczy sie dramatem.Mimo dobrego wychowania w domu roszinnym.Dlatego CZASAMI jesli faktycznie sytuacja finansowa nie pozwala na posiadanie drugiego dziecka to moze zatrzymajmy sie na jednym i dajmy mu wiecej niz mialo by slyszec ze sluchaj w tym roku jedziesz siostra na wakacje,bo Ty masz kurs jezykowy,dzisiaj nie pojdziesz do kina bo brat ma tenis oolacony do konca roku.A tkumaczenie sobie ze jakos to bedzie drugie i trzecie sie wychowa ze poebiadze sie znajda to nic innego jak zabieranie temu pierwszemu dziecku.Pampersy,mleka,leki trzeba kupowac,jak cala reszte.A jeszcze,sytuacja mieszkaniowa.Wiem i zdaję sobie sprawe ze i w kawalerce mozna wychowac i troje dzieci.Ale czy nie lepiej poczekac ma lepsze warunki i zapewnic dzieciom leosze warunki,swoje pokoiki....Takze moim zdaniem decyzja o kolejnym dziecku musi byc dobrze przemyslana.
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  8. Najwieksza przeszkodą do powiększania rodziny jest bariera psychiczna, siedząca w głowie. I rozumiem tego okulistę i jego podejście w 100%.

    A do wszystkich przywołujących argument zarobków lekarzy, spójrzcie proszę na ich wynagrodzenia w okresie pierwszych 10lat po studiach a to właśnie wtedy zakładają rodziny..

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.