sobota, 26 marca 2011

Jestem jednym, wielkim, chodzącym cycem...

Miało być bez ściemy, więc będzie.

Jestem jednym, wielkim, chodzącym cycem z zapaleniem pęcherza i baby bluesem.


Dawno mnie nie było... A to dlatego, że ostatnio nic innego nie robię, tylko karmię, siusiam, karmię i jeszcze karmię (momentami co godzinę), no i siusiam i płaczę jeszcze czasami...

Jest ciężko. Jest cholernie ciężko. Nie przypuszczałam, że będzie aż tak...
Ale od początku. Jestem strasznie przemęczona. Mały z małymi wyjątkami budzi się w nocy co dwie godziny, z czego pół godziny spędzamy karmiąc się. Bywają takie nocki, że przez 3 godziny po karmieniu nie śpi, tylko sobie narzeka, a my razem z nim. W dzień jest podobnie, zatem o odespaniu nie ma mowy. A nawet jak zaśnie na dłużej, to z tego wyczerpania ja zasnąć nie mogę. Może i dobrze, bo po co zasypiać na 30min, skoro pobudka sprawia większą frustrację, niż brak snu.

Rozklapiocha ( cyt. A. Chylińska) ma ;-) prawie się wygoiła. Od czwartku mogę nawet na dupsku usiąść (2 tyg. po porodzie), ale jakbym miała ostatnio za mało przygód zdrowotnych, dla odmiany złapało mnie zapalenie pęcherza. Latam zatem do łazienki co chwilę, jak kot z pęcherzem (nomen omen) i siusiam mega boleśnie. Jest weekend, więc znikąd pomocy lekarskiej... Mam nadzieję, że dotrwam do poniedziałku bez gryzienia futryn.

Czuję, że nie daję rady. Wcale nie jestem najlepszą matką na świecie , jak planowałam  :-(Nic nie jest jak planowałam. Nie mam siły, żeby nią być. Kocham maluszka mojego strasznie mocno, uwielbiam każdy paluszek, noseczek, czuprynkę delikatną i te dziąsła bezzębne. Siedzę z nim przy tym cholernym wielkim cycu, patrzę na śliczną główeczkę i ryczę, że nie daję mu z siebie, tyle, ile powinnam. Do dupy z taką matką, której macieżyństwo nie sprawia frajdy. WSTYD MI ZA TO!!!Czasam chciałabym gdzieś uciec. No, ale jak uciec? Bez niego? Nie ma mowy! Zatem po co uciekać, jak ssaka najchętniej zabrałabym ze sobą... Masakryczne zapętlenie...

Plus jest jeden - dzięki temu, że jestem tym cholernym cycem co godzinę synio mój waży już 3,7 kg, czyli przez dwa tygodnie przytył  44dag! Takim oto optymistycznym akcentem  kończę i wracam bieliznę dziecięciu memu prasować, póki śpi jeszcze moment, bo za chwilę znowu noc, których szczerze nie nawidzę!

13 komentarzy:

  1. Mamusiu-Martusiu! Co to za negatywne nastroje???!!!! Jesteś zmęczona i nie zaprawiona w boju, ale dasz radę! Z każdym dniem będzie lepiej, jeśli Ty się mega pozytywnie nastroisz, nawet "przez siłę"!

    Mi przy pierwszym dziecku baaardzo dużo pomagał mąż, a teraz nawet Małej nie bierze na ręce, bo jest sam w strasznie złej kondycji (czeka na kolejne echo serca i decyzję, co z żyłą szyjną...)- a syn od wczoraj ma grypę (38 i kilka kresek gorączki...) - ja sobie więc powtarzam jak mantrę, że saaammmaaa chciałam tę córeczkę mieć, to teraz bez szemrania muszę się nią zajmować, tym bardziej, że po to właśnie jest urlop macierzyński, więęc daję jej z sibie swojego maxa... Załóż sobie jakąś myśl, której będziesz się konsekwentnie trzymać i może i w Twoim przypadku to zadziała...

    Trzymam mocno za Ciebie i Twoje zdrówko kciuki Kochana!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mogę tylko napisać na pocieszenie, że będąc noworodkiem budziłam moją rodzicielkę również co 2 godziny na jedzenie, cały koszmarny ten okres trwał do póki nie osiągnęłam wagi 4 kg z hakiem. Po osiągnięciu wagi rodzicielka mogła przespać całą noc, nawet zalane po pachy pieluchy tetrowe nie były mnie w stanie obudzić. Trzymam kciuki, życzę powodzenia no i żeby wiosenne słońce przepędziło niczym nieuzasadnione poczucie winy

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że przede wszystkim powinnaś wypocząć. Zostaw prasowanie, gotowanie, sprzątanie, ukochane maleństwo daj pod opiekę mężowi / babci choć na parę godzin i się wyśpij. Od razu poczujesz się lepiej. Ja w początkowych miesiącach robiłam tak, że jak mąż wracał z pracy ok. 18:30 od razu zostawiałam mu małą, leciałam pod prysznic, później dawałam jej cyca i szłam spać. Mąż w tym czasie się z nią bawił, nosił ją, a później sam usypiał. Ja dzięki temu mogłam się przespać chociaż 2 - 3 godziny. Inaczej nie dałabym chyba rady. A ile razy siedziałam zaryczana czekając do jego powrotu z pracy to nawet nie zliczę. Więc nie jesteś ani złą matką, ani nie jest tak, że nie dajesz z siebie wszystkiego. Dajesz z siebie najwięcej jak się da, po prostu pewnych rzeczy - jak fizjologiczne wyczerpanie organizmu - nie da razy przeskoczyć. Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. Asiu mnie ubiegła - właśnie miałam napisać żebyś przede wszystkim odłożyła to prasowanie i wzięła prysznic, nasmarowała się ulubionym kremikiem i poszła spać. prasowanie nie jest niezbędne - ja olałam temat po tygodniu i nie prasuję do dziś - za często piorę te ubranka, żeby je wszystkie prasować... a zamiast wyprasowanych ciuszków ważniejsza mama w dobrym nastroju. cycowa corrida się unormuje i spanie też się pojawi lepsze a na pęcherz duuuużo pij, siusiaj i tak wypłukuj infekcję (jeśli piecze przy siusianiu to ja stawiam na cewkę a nie pęcherz - miałam swego czasu to samo ale odkąd używam lactacydu codziennie to mnie nie spotkało ponownie).
    jesteś dla swojego malucha najlepszą mamą świata i nikt by Cię nie zastąpił. pamiętaj! a plany lepiej sobie z łepetyny wywietrzyć i cieszyć się chwilami i rzeczywistością która zaskakuje a nie martwić, że odbiega od zakładanej.
    nos go góry, cyc do przodu i słońce niebawem wyjdzie zza chmurzaków :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Marta,
    Na poczaek - gratuluję pięknego synka, bylaś bardzo dzielna, udało się naturalnie, brawo!!!
    To co piszesz..to jakbym slyszała siebie rok temu...noce masakra, blizna po cc- masakra, cycki masakra...Mały budził sie co 2- 3 h w nocy z czego karmienie potrafilo trwac 40 min, a na leżaco karmic nie umiałam...zasypianie masakra, wogóle wszystko było masakryczne...powiem Ci - z z perspektywy czasu nie wspomonam tego miło wcale i słuchac mi sie nie chce jakie to początki macierzyństwa są piękne et cetera...G...prawda.Jestes wystarczajo dobrą mama dla swojego synka, juz sam fakt ze walczysz z cycami i go karmisz- a to baaardzo duzo- bo inna dala by butlr i nocka przespana...Z perspektywy czasu- to minie...wiem ze C ciezko teraz w to uwierzyc ale to naporawde tylko taki początek jest straszny. Dojdziesz do siebie, laktacja sie unormuje, Maly wyregukluje sobie noce, i bedzie sie budzil juz tylko na karmienie. Niestety poki karmisz- te nocki niedospane beda normą- mój syn przespał całą noc po sztucznbym dopiero- a to było ok 7-go miesięca...ale dasz rade, tylko nie szalej z jakims prasowaniem, gotowaniem czy sprzataniem bron Bozea...ja przez 4 - 5 tyg mało co w domu robiłam, praca przy takim wymagającym Maluszku pochłanie całkowicie, znajdz sobie pomocników koniecznie, i koniecznie spij kiedy synus spi, mnie to pozwoliło prztwrac i nie zwariowac...
    Trzymam kciuki, bedzie dobrze, a i na drogi moczowe mozesz brac Vitabutin lub Zurawit- to wyciąg z zurawiny- spokojnie nawet przy karmieniu, pozdrawiam Was serdecznie- Ola Apteka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Ci zazdroszczę,że masz już swoje dziecko przy sobie:)
    ja już sie nie doczekam porodu i kiedy moja córcia bedzie ze mną :)
    Pozdrawiam
    /przypadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. To tylko taki etap.
    Wszystko mija nawet najdłuższa żmija.
    Do osiemnastki tak nie będzie.

    Proszę sobie powtarzać te trzy zdania co trzy minuty! Ja tak robiłam i mi pomogło! Bo jak wyobrazisz sobie osiemnastolatka przy własnym cycu, albo wrzeszczącego i nie śpiącego? ja pękam ze śmiechu :-) I uwierz, że za parę lat nie będziesz zmogła go dobudzić do szkoły! Ja wiem, że to daleka perspektywa, ale wszystko ma swoją kolej, ok minęły trzy minuty? Powtórz znów te zdania, zwizualizuj je i od nowa ;-)
    Jest ciężko, nikt nie obiecywał, że będzie lekko, ale dasz radę - kto jak nie Ty?
    Całą robotę zostaw tatusiowi. Ty zajmuj się tylko sobą i cycem, niczym więcej! I "zasmakuj w spacerach" - mnie to uratowało przed zdziczeniem w domu, potrafiłam wyjść o 8 rano i wrócić o 18 (jak było trochę cieplej).
    Przesyłam moc pozytywnych myśli i dużo sił :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję babki! Kochane jesteście. Podziwiam Was szwystkie i w ogóle wszystkie mamy świata za przeżycie tego hardcoru i nienarzekanie...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to na tym etapie gotowa byłam zgłosić się do konkursu na najdłuższy lot balonem bez międzylądowania ;). Miałam pierś większą niż głowa Zosi. A Zosia miała wtedy prawie 4 kilo ;).

    Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  10. kochana miałam ten problem bardzo mi pomogla cherbata drogi moczowe kupiona w aptece... kilka ich a problem znika niestety musze Ciebie zmartwic ze po porodzie zapalenie jest czesto znika pojawia się i tak w kólko.. Rozumiem że jestes przemęczona ale dasz radę czego się nie zrobi dla takiej kruszynki potem bedzie lepiej zobaczysz

    OdpowiedzUsuń
  11. Marti nie jestem w stanie niestety wypowiedzieć się w pełni w tej sprawie...wiadomo...od razu każdy powie...będziesz miała swoje to zobaczysz. Ale wiem jedno. Porzuć wszelkie myśli i plany o byciu najlepszą...bo raz zawsze na świecie znajdzie się lepsza, a dwa...to i tak jest w Tobie. Nie wymagaj od siebie zbyt wiele! Kochasz Swojego Malucha, dajesz mu z siebie ile w danej chwili możesz i to jest piękne!!! I powtórzę to co nie jest popularne a co jest moim mottem: to Ty jesteś najważniejsza. Jeżeli zadbasz o siebie to wtedy jak najlepiej zadbasz o Swojego Synka! I naprawdę polecam "Język niemowląt". Wiele spraw porządkuje, jest krótka i treściwa i co najważniejsze posiada elastyczną treść i wiele tłumaczy. Trzymaj się dzielnie!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. ja też miałam ten problem i w ciąży i po ciąży niestety. na dodatek na początku mało antybiotyków można stosować aby dziecku nie zaszkodzić. radziłam sobie naparami ziołowymi i prouro z witaminą c - żurawina bardzo dobra i na drogi moczowe i na ogólną odporność. noś też bawełnianą, miękką bieliznę. zdrówka życzę i pisz dalej bo super blog!

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.