czwartek, 28 kwietnia 2011

Tuńczyk na wsi

Nie było mnie przez chwilę, bo od soboty mieliśmy gości.  Znów gościliśmy Rozwrzeszczanego Małego Trola i Wiedźmę z Wyrzutami Sumienia. Zwalili się nam na głowę w najmniej oczekiwanym momencie.
Wyszły święta kurna chata! Mimo tego, że w tym roku były dla mnie wyjątkowo mało obżarte i tak masakra brzuszkowa była wielka. I co najgorsze wcale nie moja. Kolejny środek dla niemowląt - Espumisan (pierwszy był Delicol) możemy sobie w D...... E wsadzić. NIE DZIAŁA.

Ale ta cholerna znielubiana para spakowała w końcu wczoraj walizki i znów dali nam trochę odsapnąć. A my korzystając z braku gości pojechaliśmy na wieś do siostry mej.

Ugotowałyśmy makaron z tuńczykiem. Poważnie zastanawiam się nad zakupem kontenera tuńczyka i kontenera makaronu, co by takim oto błogosławionym - bezkolkowym pokarmem się żywić.

Pisklak spał w wózku zasłonięty pieluchą na podwórku, uwaga - bez lulania! Na brzuchu! Puszczał słodkie bąki i był przeszczęśliwy, a ja pijąca kawkę, delektująca się świeżym, wiejskim powietrzem, razem z nim. Spał tak długo, że pewna byłam, że nocka przed nami ciężka się szykuje. Ale tygrys spisał się na 5 i jestem dziś bosko wyspana.

Ale kurcze zabili Julkę z "Usta Usta". Tzn. zginęła w wypadku i osierociła małego Leosia. Może to głupie, ale utożsamiłam się z nią strasznie i od wczoraj nie mogę tego przeżyć. Ale to jest niesamowite, jakim źródłem przemyśleń egzystencjalnych może być głupi serial ...

A dziś idę z moim pierworodnym na pierwszą randkę. Taka jest wersja oficjalna. Nie oficjalna - umówiłam się w końcu na spacer z moją przekochaną koleżanką ze szpitala. W KOŃCU BABSKIE TOWARZYSTWO! JUPIII!

Muszę się jeszcze dzisiaj wydoić. Ha, ha -nie,  nie zwariowałam jeszcze. :-) Po prostu jutro w końcu do fryzjera idę! I nie chcę aby NIKT, nawet ssak mój słodki chwilę tę rozkoszy mojej mi przerywał. Jutro mam zatem 3 godziny tylko dla siebie. To w ramach zdrowia psychicznego - jak to nasza trener rozwoju osobistego ze szkoły rodzenia mawiała.
Jest dobrze :-)

3 komentarze:

  1. Ha, ha, ale hura optymizm :)))- tak trzymaj! Miłego wypadu "w ramach zdrowia psychicznego", Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. u nas nie ma wielkich kolek ale regularnie kropelkujemy wieczorami esputicon
    2. z dojeniem uważaj - ja też się wybrałam do fryzjera i wydoiłam się wieczorem w przeddzień i potem tuż przed wyjściem. niestety ściągnęłam chyba zbyt ambitnie i za dużo bo potem balony napięte od mleka miałam przez tydzień. najgorzej było nocami jak były długie przerwy w karmieniach to niestety miałam mokre koszulki i prześcieradło... więc ostrzegam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A propos "Usta Usta". To był najdziwniejszy odcinek jaki widziałam. Smutny... a jednak absurdalnie złagodzony. Ciekawe jaki będzie ostatni. Ps. moimi bohaterami są Krzysztof i Agnieszka.
    Pozdrawiam i życzę pełnej satysfakcji z tych kilku chwil wyłącznie dla siebie :)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.