poniedziałek, 30 maja 2011

Troskliwy tata = wyrodna matka

Ostatnio spotkałam się z dziwnym podejściem do tacierzyństwa i zaczęłam się zastanawiać, czy aby ze mną jest wszystko w porządku.
 Tatuś Maciuś jest, uważam zaje.....cudownym tatą. Opiekujemy się naszym pisklakiem RAZEM, w pełnej symbiozie. Zatem Tatuś Maciuś bardzo umiejętnie synka naszego przewija, przebiera, lula, usypia, zabawia, na spacery zabiera, wstaje w nocy i odbekuje, po girkach-octówkach całuje i śpiewem swoim raczy, zupełnie jak całkiem dobra mama...Na razie jeszcze tylko karmienia piersią nie opanował, ale jak sądzę nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, jeśli chodzi o synka ukochanego.

I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że ostatnio kilka razy usłyszałam uszczypliwe insynuacje na ten temat od "środowiska". I to od kobiet. I nie dość, że od kobiet, to jeszcze takich, które jak sądzę szczęśliwego pożycia małżeńskiego nie wiodą. Insynuacje typu:

- jak ich dzidzia była mała, to spali osobno, bo PRZECIEŻ MAŁŻONEK MUSIAŁ DO PRACY IŚĆ I MUSIAŁ SIĘ WYSPAĆ.
-jak córcia sie urodziła, to mama ŚWIETNIE DAWAŁA SOBIE RADĘ SAMA.

itd, itp.

A do tego te spojrzenia i ogólne zdziwienie, że będąc w towarzystwie, to Tatuś Maciuś usypia dzidzię w wózeczku, kiedy to ja piję kawkę. Albo kiedy to on trzyma naszego pisklaka na rączkach, kiedy znudzi mu się spanie. Czy też kiedy zabiera podręczną torbę i razem idziemy malca przewinąć, czy nakarmić.

A ja? Ja wtedy czuję się, jakbym miała na czole wypisane WYRODNA MATKA. Tylko dlatego, że pozwalam czasami odkleić od siebie naszego bejbusa, że siada mi kręgosłup, a tata (mniej noszący) ma jeszcze mniej zdezelowany, że też chciałabym napić się czasem kawy SAMA, a nie z pięciokilową doklejką:-) I chociaż synek nasz jest najsłodszy na świecie i najcudowniejszy i nie cofnęłabym naszej decyzji ani na sekundę, to niestety nie jestem ze stali i najnormalniej w świecie czasem potrzebuję pomocy i baaaaaardzo chętnie z niej korzystam. No bo co, czy ja bohaterka jakaś jestem? W tej kwestii bohaterzyć nie potrzebuję. Ale wbrew pozorom ojca syna mego nie wykorzystuję, bo on pragnie każdej chwili z synkiem, żeby móc sie nim nacieszyć, bo nie ma go tak dużo, jak ja.

Wnosek mam jeden. Strasznie szkoda, że nadal panuje jeszcze klasyczny, średniowieczny wzór ojca, który brzydzi się pieluchy z kupą, na spacer z wózkiem nie wyjdzie bo to niemęskie, a synem może się ewentualnie zacząć zajmować jak mały będzie już biegał i to tylko w niedzielne popołudnie. Ale najgorsze jest to, że wzór ten skrzętnie pielęgnują BABY!



13 komentarzy:

  1. Dla mnie, umieć "podzielić się" dzieckiem z mężem to wielki atut.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję męża, który jest prawdziwym partnerem. A mentalność polska jest niestety pod pewnymi względami na poziomie XIX wieku i długa jeszcze droga przed nami. Ja też się spotykam z takimi absurdami.
    Ostatnio na rodzinnym grillu na działce chciałam zerwać trochę sałaty. Gdy się schylam, cierpię później bardzo z powodu bólu pleców. Więc poprosiłam o pomoc mojego mężczyznę. Usłyszałam, że ciąża to stan naturalny, do którego organizm kobiety jest przystosowany i powinnam zachowywać się normalnie, bo autorka słów (babcia) to w ciąży podłogi myła i było dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha!! Mój robi to samo - świątek - piątek. W nocy to staram się go za bardzo nie budzić, bo nie czuję potrzeby, żeby stał nade mną jak karmię, ale jeżeli nie mam siły to beka, przewija, śpiewa. usypiamy (ze względu na hobby Małżona) co drugi dzień - raz ja raz on. Co drugi dzień mam czas tylko dla siebie, a on zajmuje się dzieckiem, a co drugi dzień tato ma swój czas. Małżon na równi ze mną gotuje, sprząta, wyciera tyłek, a jak mi się nie chce iść na spacer to zabiera gondolkę i leci, a ja wtedy mam pełen relaks. A mąż mojej przyjaciółki to nawet sam chodzi z córcią roczną na basenik :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marzę o tym aby mój Jeszczeniemąż okazał się takim Tatą jakiego ma Twój Pisklak.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawda jest taka, że te wszystkie baby, które tak mówią, po prostu Ci zazdroszczą wspaniałego męża. W naszym małżeństwie jest podobnie jak u Was i też słyszałam różne teksty i widziałam przenikliwe spojrzenia - kobiece, oczywiście:)Smutne to bardzo...szkoda że wiele kobiet nie potrafi się wzajemnie wspierać tylko umie wbijać szpile.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też się nasłuchałam masę takich głupot. Najwięcej od mojej teściowej. Zanim nasz synek się urodził ona już się martwiła, jak mój mąż będzie wsyawał do pracy. Snuła czarne scenariusze, że po kilku dniach zaśnie za kierownicą (jest kierowcą) itp. Natomiast mój szwgier stwierdził, że na pierwsze 3 miesiące powinnam jechac do swojej mamy, bo to się nie da życ z dzieckiem pod jednym dachem i chodzic do pracy. Aż przykro takich głupot słuchac. Zawsze im wtedy mówiłam, że jak decydowaliśmy się na dziecko to wiedzieliśmy co nas czeka i mimo że może będzie cięzko to damy sobie radę. A mój mężuś nie tylko dzielnie to wytrzymuje, ale też bardzo chętnie się synkiem zajmuje. Poza tym nasza pociecha dobrze sypia w nocy i nawet ja nie narzekam na brak snu. Nie ma co się przejmowac takimi głupimi komentarzami :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Natomiast mój szwgier stwierdził, że na pierwsze 3 miesiące powinnam jechac do swojej mamy, bo to się nie da życ z dzieckiem pod jednym dachem i chodzic do pracy. Jakby opieka nad dzieckiem nie była pracą... straszne. Mój Małżon mówi, że on wie, że mi jest ciężej i pracuję więcej niż on i on to docenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wsparcie męża to ogromny dar. Wbrew pozorom mało jest takich mężczyzn co i kobietę wesprą i dzieckiem się zajmą... Ja bez mojej drugiej połówki nie dałabym rady. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja myślę dziewczyny, że jednak kochani tatowie to nie jest gatunek na wyginięciu...Jak widać jest ich coraz więcej. A my jesteśmy prawdziwymi farciarami.

    MamaLemurka-to co piszesz to dramat jakiś!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki Marti. Mam nadzieję że bloger się ustabilizuje emocjonalnie i wszystko wroci do normy. A teraz wymarzony komentarz:-)

    Mój mąż również bardzo mi pomaga. Czasami to on ma więcej wytrwałości aby ululać Kubusia do snu. Przewija, kąpie, na spacery chodzi, śpiewa, tuli, odbekuje. Oboje jesteśmy rodzicami. Ja z tego powodu nie czuję się wyrodną mamą. I Ty również nie powinnaś. Jeżeli czujesz się z tym dobrze, a powinnaś, bo tak jak napisałaś, jesteśmy wielkimi szczęściarami, to te teksty nie powinny Cię ruszać. Ale ja też mam zrozumienie dla tych kobiet. Widzisz, tak już jest, że każdy chce być szczęśliwy w swoim świecie. Te kobiety niestety nie otrzymyly od mezow wsparcia, ale nie mogą przyznać przed swiatem, że coś jest nie tak! bo gdyby tak zrobuly musialyby zdac sobie sprawe, ze są nieszczesliwe, a to bardzo boli. Wiec zrozum je i wspolczuj. Buziaki. Evelio

    OdpowiedzUsuń
  11. Evelio-jak zwykle bezbłędnie mądra:-)Uwielbiam Twoje mądre myśli...

    OdpowiedzUsuń
  12. Dramat to ja przeżywam, jak widzę się z moją teściową i ona mnie raczy takimi rewelacjami... Czasem nawet nie chce mi się komentowac tych głupot, które ona wygaduje...

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam wrażenie, że "starsze pokolenie" patrzy na to właśnie w ten sposób o jakim piszesz... Moi rodzice czasem się dziwią, że mój Mąż tak się zajmuje dzieckiem, ostatnio wujek patrzył na mnie jak na wyrodną matkę, kiedy właśnie ja piłam kawkę, a Mąż zajmował się Małym... A przecież do jasnej Anielki, oboje na równi jesteśmy rodzicami ;)

    OdpowiedzUsuń

Ten blog jest moją własnością i to ja decyduję, co chcę na nim zamieszczać, dlatego Twój komentarz zostanie opublikowany, jeśli nie zawiera obraźliwych treści.